Zgodnie z danymi Komendy Głównej Policji liczba przestępstw kradzieży w pierwszych sześciu miesiącach bieżącego roku wzrosła aż o 40 proc. Jak zauważa „Rzeczpospolita” wśród towarów, które ginął są między innymi luksusowe perfumy i elektronika.
Dlaczego Polacy kradną?
Z pewnością wzrost tego typu przestępczości jest wynikiem uboższych portfeli Polaków. Realne wynagrodzenie większości z nas maleje, a obecna sytuacja makroekonomiczna wciąż pogłębia ten problem. Nasze dawne domowe budżety nie są w stanie nadążyć za konsumpcyjnymi nawykami, które nabyliśmy w ostatnich latach. – Jedną z głównych przyczyn jest inflacja, a co za tym idzie, szybkie ubożenie Polaków. I to bez wątpienia dwa najbardziej stymulujące sprawę czynniki – zauważył w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Robert Biegaj, ekspert rynku handlowego z Grupy Offerista.
Najnowsze dane opublikowane przez polską policję wskazują, że oprócz kradzieży, których w pierwszym półroczu bieżącego roku było już blisko 24 tys., o 22 proc. rdr wzrosła liczba wykroczeń (przestępstw o tym samym charakterze, jednak o wartości produktów nieprzekraczającej 500 zł).
Przeczytaj również: Recesja w polskim przemyśle – czy wpłynie na branżę mody?
Co ginie ze sklepowych półek
Ekspert „Rzeczposolitej” podaje, że Polacy kradną głównie dwie kategorie produktów. Oprócz żywności są to wyroby premium – między innymi perfumy o wysokiej wartości i elektronika. Jego zdaniem dane opublikowane przez Główną Komendę Policji mogłyby być jeszcze drastyczniejsze. Przyłapanych na gorącym uczynku zostaje zaledwie 10 proc. sprawców.
Problem kradzieży został zauważony przez sprzedawców. Ci, w pierwszej kolejności zaczęli odchodzić od systemów kas samoobsługowych. Niestety nie jest to wystarczająca zamiana. Często są oni zmuszeni do zwiększenia kosztów prowadzenia działalności o inwestycje w lepsze oraz bardziej zaawansowane zabezpieczenia.
Jak zauważyła podczas rozmowy z „Rzeczpospolitą” Anna Czarczyńska, ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego, poziom zabezpieczeń wpływa na liczbę prób kradzieży. Oznacza to, że na te, najbardziej narażone są małe sklepy. – Takie bez zabezpieczeń technologicznych, z małą ilością personelu i bez jasnych procedur działania – podsumowuje Czarczyńska.