Maison Misaga to nowość na polskim rynku, a już teraz na Instagramie obserwuje ją ponad 24 tysiące osób. Marka przyciąga świeżością i pięknym przekazem, stworzonym na miarę potrzeb współczesnego świata. Jej powstanie zainicjował kolektyw: Michał Pala, Agnieszka Jasikowska oraz Sandra Wildner. O początkach brandu odzieżowego i wielkich aspiracjach rozmawiamy z Michałem Pala, jednym z trzech z założycieli firmy.
Fashion Biznes: Jakie doświadczenia sprawiły, że ścieżki zawodowe doprowadziły Waszą trójkę do stworzenia Maison Misaga?
Michał Pala: Nasza trójka działała w różnych obszarach branży mody od blisko 10 lat. Każde z nas zajmowało się czym innym. Wspólnie z Agnieszką Jasikowską przez blisko 10 lat byliśmy zaangażowani w rozwój marki TOUS w Polsce, Czechach i Słowacji. Agnieszka odpowiadała za rozwój sieci sprzedaży i część operacyjną biznesu, a ja za marketing i komunikację. Z kolei Sandra Wildner współpracowała z wieloma polskim markami w roli projektanta oraz osoby odpowiedzialnej za organizację procesu produkcji. Te uzupełniające się umiejętności oraz doświadczenia wynikające z pracy w różnych dziedzinach branży doprowadziły nas do Maison Misaga. Postanowiliśmy, że wspólnie chcemy stworzyć coś nowego, opartego na współczesnych potrzebach mody i środowiska.
Premiera Waszego brandu odbyła się jeszcze w tym roku. Ile czasu zajęło Wam opracowanie samych fundamentów firmy?
Chociaż oficjalnie marka działa od kilku miesięcy, to jej historia zaczęła się wcześniej – mniej więcej rok przed wypuszczeniem pierwszej kolekcji. W tym czasie pracowaliśmy nad koncepcją, wartościami oraz formą przekazu marki. Naszym celem od początku było to, by wszystkie produkty były zrównoważone ekologicznie. Ten wymóg dotyczy nie tylko samych ubrań, ale również opakowań, w którym klient je otrzymuje. Jeździliśmy po świecie, aby wyszukać odpowiednich dostawców. Obserwowaliśmy, w jakich warunkach pracują ich podwykonawcy. Poznawaliśmy szczegółowo proces produkcji tkanin, barwników, a także skupialiśmy się na wykorzystaniu wody w produkcji i rodzaju używanej energii. Finalnie udało nam się nawiązać współpracę z naszymi partnerami, którzy podobnie jak my, najwyższą jakość stawiają na równi z dbałością o środowisko.
Portfolio Maison Misaga wyróżnia się spośród lokalnych marek. Stawiacie na uniwersalny język oraz przejrzystość zarówno w estetyce, jak i komunikacji. Co jest najważniejsze w relacji brandu i klienta Maison Misaga?
Każda marka chce tego samego: pokazać odbiorcy nie tylko produkt, ale także ideę stojącą za firmą. Z tego względu na każdym etapie komunikacji staramy się podkreślać nasze DNA i fakt bycia tzw. sustainable brand. Niemniej jednak mamy świadomość, że pierwszym elementem przyciągającym uwagę odbiorcy jest estetyka i produkt – to on jest głównym protagonistą. Konkretna stylizacja i prezentowana przez nas odzież musi inspirować, by jednocześnie skłonić do zakupu. W Maison Misaga kierujemy się pewnymi emocjami, przelewamy je na aspekty wizualne i zapraszamy naszych klientów do interakcji oraz dialogu z nami.
Wasze pierwsze produkty to ubrania o sportowych fasonach – athleisure. Dlaczego na starcie zdecydowaliście się właśnie na taką kolekcję?
Athleisure to najdynamiczniej rozwijająca się kategoria w modzie. Dziś ubrania pochodzące z sal treningowych przewijają się na ulicach miast, pojawiają w biurach, a nawet w kontekście mody wieczorowej. Przez pandemię doceniliśmy komfort: spodnie dresowe czy bluzy stylizuje się z marynarką lub płaszczem, a legginsy stały się równie uniwersalną alternatywą dla jeansów. W komunikacji staramy się pokazać, że nasze produkty to nie dres do ćwiczeń, a ubrania z kategorii leaisure czy streetwear. Chociaż ekologia i kwestie społeczne zajmują szczególne miejsce w naszej marce, nie adresujemy jej wartości tylko do klienta świadomego ekologicznie. Przekazujemy produkt o najlepszym wykończeniu, a przy okazji umożliwiamy wspieranie środowiska naturalnego oraz dzieci w Afryce, które bardzo tego wsparcia potrzebują.
Jeśli mowa o ekologii… Na Fashion Biznes prowadzimy cykl o technologicznych start-up’ach, które zmieniają rynek mody na przyjaźniejszy dla środowiska. Wartości zauważalne w ich przekazie pokrywają się z filozofią Maison Misaga, gdzie w gruncie rzeczy nie chodzi tylko o ubranie. Jaka postrzegacie tę zbieżność?
Zbieżność nie jest przypadkowa. Chociaż dziś odbiorcy mogą postrzegać Maison Misaga jako markę stricte odzieżową, chcemy rozwijać to także w drugą stronę – edukacyjną. Lubimy myśleć o przyszłości firmy w kategoriach start-up’u technologicznego. Samo słowo “Maison” w nazwie marki (z jęz. francuskiego “dom”) jest właśnie takim elementem, które to zwiastuje. Nie chcemy być kolejną firmą z ładnymi ciuchami. Mamy jasno zdefiniowany statement, czyli: movement, sustainable, giving, athleisure. Stąd skrót MSGA. Będziemy rozwijać się w każdym z tych obszarów. Nieuniknione, że niedługo usłyszycie o MISAGA LAB. To przestrzeń, w której będziemy pracowali nad innowacyjnymi tkaninami. Efektami pracy chcemy się dzielić z innymi w formie open source. Jak mówiłem, naszą misją jest także edukacja. Z tego względu nie chcemy zgarniać patentów tylko dla siebie, ale faktycznie dzielić się wiedzą i nowymi pomysłami z innymi twórcami. Nasze showroomy, które znajdą się w wybranych europejskich stolicach, mają być zero emisyjnymi miejscami, gdzie nie tylko można kupić nasze produkty, ale także aktywnie spędzić czas i wymienić się doświadczeniami.
Wiele marek wchodzi dziś do przestrzeni wirtualnej. Bez wątpienia Maison Misaga można określić mianem “postępowej”, dlatego prawdopodobnie rozważaliście dostępne opcje związane z digitalem.
Tak, co więcej – już nad tym pracujemy. Digital fashion z roku na rok staje się coraz ważniejszym filarem mody i nie pozostaje nam to obojętne. Moda cyfrowa to kolejne pole ekspresji indywidualnego stylu i osobowości, poza tym przy dzisiejszym postępie technologii staję się to kolejną gałęzią zrównoważonej mody. Planujemy już kolekcję cyfrową, w którą będziemy mogli ubierać nasze metaversowe avatary. Testujemy dostępne technologie służące optymalizacji doboru odpowiedniego rozmiaru na podstawie wymiarów czy avatarów 3d. To ważne – dzięki temu możemy zminimalizować liczbę zwrotów i wymian, a wraz z nimi ograniczać nasz ślad węglowy.
Tworzenie marki ekologicznej wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i decyzjami dokonywanymi “od zaplecza”. Brandy muszą odejść od nadprodukcji, tanich materiałów. To także wiele innych zmiennych, jak chociażby ograniczanie zwrotów i wysyłek, o których mówisz. Z jakimi trudnościami mierzycie się podczas osiągnięcia tego, czego wymaga dziś moda?
Na to pytanie lubię odpowiadać słowami założyciela marki Patagonii. “Sustainability is like happiness, you never quite achieve it but it’s worth trying” – powiedział Yvon Chouinard. Tworzenie marki zgodnej z ekologią nie jest proste. Często mam wrażenie, że niezależnie na jakie “ekologiczne” rozwiązanie nie spojrzę, to za rogiem czycha pewien haczyk. Coś jest ekologiczne, ale zawsze wiąże się z jakimś “ALE”. Wiesz, to tak jak z elektrycznymi samochodami czy ekologiczną żywnością. Są to bardzo złożone pojęcia, które dynamicznie się rozwijają. W języku polskim “sustainable” oznacza zrównoważenie. I to jest klucz – utrzymanie balansu i sukcesywne naprawianie bez szkody na innym szczeblu produkcji. To dużo wyzwanie społeczne, edukacyjne, ale także biznesowe.
A jak postrzegacie świadomość ekologiczną w Polsce od strony przemysłu?
W Polsce panuje jeszcze częste przekonanie, że “to eko to taka ściema marketingowa”. Na szczęście powoli się to już zmienia, niemniej jednak by w pełni realizować postanowienia zrównoważonej mody, wsparcia produkcyjnego trzeba szukać poza granicami. Wiąże się z tym także aspekt ekonomiczny: by uzyskać wysoką jakość, a przy tym zrównoważony ekologicznie produkt, musisz zainwestować zdecydowanie więcej. Faktem jest, że w świecie mody nie ma już innej drogi. Bo to, co mamy dzisiaj, czyli organiczne uprawy bawełny, produkty pochodzące z recyklingu butelek plastikowych czy produkty oznakowane jako wegańskie… To dopiero początek i częściowe rozwiązanie problemów. Nawet jeśli oczyścimy ocean z plastiku i przerobimy go na ubrania, musimy mieć jeszcze pomysł na to, co zrobić z tekstylnymi odpadami. To są wyzwania, nad którymi – jako twórcy – musimy pracować. Łatwo jest powiedzieć, że należy nie kupować nowych ubrań i już, ale dobrze wiemy, że to niewykonalne – moda i chęć wyróżnienia się ubiorem jest z nami praktycznie od początków ludzkości.
“Eko ściema” nie jest do końca bezpodstawna. Wiele firm usiłuje w ten sposób ocieplić swój wizerunek, jednak efekty złożonych obietnic są dalekie od rozwiązań ekologicznych. Kompleksowe myślenie jest tu niezwykle istotne. Firmy wypuszczają swoje produkty, a w związku z tym powinny czuć się za nie odpowiedzialne. To myślenie zapoczątkowała m.in. Patagonia, a jej kontynuację dostrzega się u Was od razu.
Z pewnością marki działające w duchu ekologii mają szanse zmienić postrzeganie mody jako problemu. Chociażby przez pozornie najmniejsze działania, wdrażane systematycznie. W Maison Misaga planujemy kolejne produkty pochodzące m.in z bawełny z recyklingu. Innymi słowy, zrobimy nowe ubrania ze starych tekstyliów. Przygotowujemy też kolekcję farbowaną w 100% roślinnie. Dzięki naturalnym barwnikom każdy produkt ma szansę stać się unikatem, jeśli chodzi o kolor. Staramy się nie stawiać w roli ekspertów czy autorytetów w tej dziedzinie, bo mamy świadomość, iż wciąż musimy się rozwijać i szukać nowych rozwiązań. Zachęcamy naszych klientów i fanów marki do wchodzenia z nami w dialog – wspólnie możemy odkrywać ciekawe rozwiązania nie tylko w modzie, ale także w życiu codziennym.
Obok ekologii działacie także charytatywnie. Odprowadzacie 2 EUR z każdego sprzedanego produktu dla potrzebujących, a oprócz tego wspólnie z partnerską fundacją budujecie plac zabaw w Ghanie. Dlaczego zdecydowaliście się wspomagać akurat tę sferę?
Kolektywnie doszliśmy jednak do wniosku, że “zrównoważenie” marki nie może dotyczyć tylko i wyłącznie samego procesu produkcji, tkanin czy warunków pracy w fabrykach. Mieliśmy świadomość, że tworzymy produkty dla świata rozwiniętego i zamożnego, świadomego potrzeb i mody. Niemniej jednak równolegle na świecie są miejsca, w których wciąż brakuje życia: dostępu do wody pitnej, edukacji, jedzenia, środków higieny czy możliwości rozwoju. Kwestia tego, jaką bluzę sobie dziś kupię? Przecież to abstrakcja! Z tego względu postawiliśmy przed sobą jasny cel: do końca 2027 roku przekazać 1 mln euro na rzecz pomocy dzieciom. W międzyczasie chcemy stale wspierać najbiedniejsze rejony świata. Zwróciliśmy uwagę na organizację Omenaa Foundation, z którą zapragnęliśmy współpracować. Cały proces rozmów i ustaleń trwał stosunkowo krótko. Już w lipcu zaczęliśmy wspólnie realizować pierwszy projekt, czyli budowę placu zabaw przy szkole w Kid’s Haven School w Ghanie. Plac zabaw również powstaje z materiałów recyklingowych, pozyskanych w Ghanie. Dzięki naszym klientom mamy możliwość realizacji niejednego projektu – ten z pewnością nie jest ostatni.
Wszelkie aktualności oraz nowe produkty Maison Misaga znajdziecie na stronie internetowej firmy.
Przeczytaj też: Start’upy, które zmieniają świat mody: ekologiczne farbowanie tkanin, czyli Recycrom