W naszym nowym cyklu „Co czytają managerowie?” pytamy o lektury, które wpłynęły na sposób myślenia osób, które zarządzają polskimi firmami. O ważnych dla siebie książkach opowiada Dominika Żak, prezeska DeeZee.
Od dziecka czytam bardzo dużo. W przeszłości pochłaniałam wszystko – od thrillerów po romanse autorstwa np. Danielle Steele. W swojej karierze musiałam bardzo szybko nauczyć się wszystkiego, ale na początku nie miałam nawyku szukania wiedzy biznesowej w książkach. Budowania firmy uczyłam się więc na otwartym organizmie.
Dopiero później zaczęłam o tym czytać, systematyzować wiedzę. Z kolei książki o samorozwoju odkryłam zdecydowanie najpóźniej. Niemniej to one otworzyły mi oczy na wiele zagadnień, również tych związanych z biznesem. Te cztery mówią o tym, że wszystko jest w naszej głowie i że człowiek ma nieograniczone możliwości.
„Negocjacje z potworami” Igor Ryżow
Pierwsza biznesowa książka, którą przeczytałam. Byłam na wakacjach na Mykonos, skończyłam ją czytać w nocy i byłam nią tak poruszona, że napisałam maila do jej autora. Uważam, że powinna być lekturą dla każdego, kto wchodzi na wyższe stanowisko. Ryzow pokazuje, że wszystko, co wzbudza w nas negatywne emocje bierze się ze strachu. Gdy opanujesz strach, uzyskasz spokój w głowie.
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, zdałam sobie sprawę, że dla niektórych osób wyczynem jest zdobycie kontaktu do kogoś „silniejszego od nas: ważniejszego, bardziej wpływowego, doświadczonego albo stojącego wyżej w hierarchii, kto często jest przez nas postrzegany jako ten tytułowy „potwór”. A tak naprawdę największym wyzwaniem jest rozmawiać z taką osobą jak równy z równym.
„Negocjacje z potworami” mówią o tym, że ten „potwór” jest taki, jak my: zarządza swoim przedsiębiorstwem tak samo jak my zarządzamy swoim, ma takie same problemy tylko na inną skalę, ma lęki, obawy, a może nawet problemy w rodzinie. Sposób, w jaki poprowadzimy rozmowę z nim, ma też wpływ na niego.
Wiele książek uczy, jak negocjować, żeby doprowadzić do sytuacji „win-win” – dobrej dla obydwu stron. Ryżow mówi: jeśli czegoś chcesz, nie gódź się na półśrodki. Kiedy idziesz na spotkanie typu „bierz albo wyjdź”, musisz mieć mocne argumenty i być dobrze przygotowany do rozmowy, a nie zakładać, że wymyślisz coś na miejscu.
W swojej książce radzi spisać co chcesz powiedzieć, a potem powiedzieć to przed lustrem lub do przyjaciółki, siostry, mamy, partnera. Jeśli ułożysz sobie wszystko wcześniej w głowie, strach nie będzie cię blokować.
„Bogaty ojciec, biedny ojciec” Robert Kiyosaki
Przeczytałam wszystkie książki Roberta Kiyosaki, ale tą polecam każdemu – bez względu na to, czy ma dzieci czy nie. To historia autora, który wychował się w biednej rodzinie, ale dzięki temu, że jego ojciec był nauczycielem i dyrektorem elitarnej szkoły, mógł uczyć się z rówieśnikami, których rodzice mieli własne firmy i świetnie im się powodziło.
Kiyosaki miał szczęście – bardzo bogaty ojciec jego przyjaciela, postanowił uczyć biznesu nie tylko swojego syna, ale też jego. Ta książka pełna jest historii, np. o tym, jak autor mając 7 lat poprosił ojca kolegi, żeby pozwolił mu pracować w swoim sklepie spożywczym za symboliczne pieniądze.
Kiedy nie dostał za swoją pracę grosza był zły, że ten bogaty ojciec go wykorzystał. Dopiero potem zrozumiał, ile się w tym sklepie nauczył. Całe życie ten bogaty ojciec uczył go biznesu, a biedny – motywował do nauki.
Przez całą szkołę, słyszałam, że muszę skończyć studia, koniecznie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nikt natomiast nie nauczył mnie najprostszych finansowych pojęć: czym są podatki, marża, jak założyć firmę, jak zarobić na siebie.
O istnieniu brutto i netto dowiedziałam się już po założeniu firmy. Nie zgadzało mi się, ile zarabiam, zapytałam księgową o co chodzi i byłam w szoku. Od tamtej pory minęło trochę czasu a dzieci nadal nie są tego uczone.
Ta książka pokazuje wprost uchybienia zarówno szkolnictwa, jak i rodziców. Kiyosaki, dziś znany mówca motywacyjny i milioner, pokazuje, że można być szczęśliwym i bogatym. Że szczęścia nie daje tylko wiedza – jak twierdził jego „biedny” ojciec.
Trzeba pamiętać, że pieniądze dają możliwości, w tym na samorozwój. On zaczął zarabiać naprawdę duże, dopiero kiedy zajął się pomaganiem ludziom, dzieleniem się wiedzą. To ważna nauka szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy nie musisz mieć studiów, żeby robić karierę.
„Nasza moc bez granic” Anthony Robins
Niezbyt wierzę w work-life balance, medytowanie, wspólne warsztaty, moc kryształów, ale wiem, że wielu osobom to pomaga. Myślałam, że Tony Robins jest „szamanem”, ale ta książka do mnie przemawia. Są w niej bardzo proste strategie jak kontrolować swój umysł.
O ile Kiyosaki mówi, że trzeba to robić, to Robins pokazuje wprost – jak. Sugeruje wizualizować swoje cele bez względu na to jakie są. Gdzie zawodowo chcesz być za kilka lat. Własne wesele, na którym chcesz dobrze wyglądać. Dom-marzeń, w którym chcesz kiedyś zamieszkać.
„Netflix. To się nigdy nie uda” Marc Randolph
Ta książka przyszła do mnie w paczce bez nadawcy – do tej pory nie wiem kto mi ją wysłał. Już tytuł, „To się nigdy nie uda”, jest dla mnie rewelacyjny, bo stoi w kontrze do mojego życiowego motto: „Co się, k……, nie uda”, które wisi w sali konferencyjnej Dee Zee. Powtarzam to od lat, bo nie cierpię słuchać, że czegoś się nie da.
Ta książka w humorystyczny sposób pokazuje ich ciężką drogę do zbudowania czegoś, w co wierzyli, że będzie czymś wielkim, choć nie wiedzieli co to konkretnie będzie. Zakończenie jest słodko-gorzkie, bo w końcu udaje się im stworzyć wymarzoną firmę, ale nie ma w niej już dla nich miejsca, bo nie mogli się dogadać z Markiem Zuckerbergiem, który – w przeciwieństwie do Randolpha i Hastingsa – od początku chciał monetyzować Netflixa.
Mocno wzięłam do siebie ich historię, ponieważ w pewnym sensie odzwierciedla moją zawodową drogę. Ja również zawsze parłam do celu, wiedziałam, że DeeZe się rozwinie, że będzie o nim głośno.
Choćby taka, że gdy jesteś w sklepie i wybierasz najkrótszą kolejkę, to ona najczęściej najwolniej idzie. Albo że sukces osiąga się mając ze sobą świetnych ludzi.
Ja dzięki tej książce zrozumiałam, że kiedy po raz pierwszy pomyślisz, że ktoś jest nieodpowiednią osobą na swoim stanowisku, powinieneś się z tą osobą rozstać, bo stracisz czas na dawanie jej piątej, dziesiątej szansy, a w końcu wasze drogi i tak się rozejdą.
Odpowiednie osoby w zespole, wysłuchają jaką masz wizję i cele i będą je realizować. A najważniejsza lekcja to, że każda firma może zostać kiedyś sprzedana czy przejęta i to jest OK. To takie biznesowe dziecko, które trzeba otoczyć opieką, ukształtować, a później puścić, by poszło własną drogą.
>>> Przeczytaj także: „Miliard złotych obrotu? Da się zrobić!” – rozmawiamy z Dominiką Żak, założycielką i prezes marki DeeZee