Pandemia pokrzyżowała plany wszystkim, także projektantom. Pierwsze tygodnie upływały w atmosferze strachu. Dziś nauczyliśmy się radzić- na tyle na ile to możliwe- z obecną sytuacją i wracamy do pracy. Kto pracuje zdalnie a kto zdecydował o powrocie do biura? Zapytaliśmy kilkunastu polskich projektantów o ich plany na najbliższe tygdonie i miesiące.
Przypominamy o wcześniejszym tekście, w którym to polskie koncerny odzieżowe opowiadają o sytuacji w ich firmie. Artykuł znajdziecie pod TYM linkiem.
L37
Koronawirus zaskoczył nas i żadne z naszych biznes planów na rok 2020 ani planów cashflow nie zakładało takiego scenariusza.
Początkowo w magazynie pracowaliśmy w trybie zmianowym mając na uwadze to aby pracownicy byli podzieleni na dwie grupy: wszystko po to żeby uniknąć ewentualnego zarażenia i żeby nie trzeba było zamknąć firmy.
Nasz biznes opiera się głównie na sprzedaży online, dlatego zamknięcie magazynu i choroba działu logistyki oznaczałaby konieczność zamknięcia całej firmy.
Jeśli chodzi o pracowników biurowych to od momentu rozpoczęcia lockdownu do dnia dzisiejszego część osób pracuje trybie home office a tylko max 2 osoby są na stałe w biurze. Praca home office sprawdza się, wszyscy wywiązują się ze swoich obowiązków a dla nas ważne jest żeby nie było skupiska ludzi w jednym miejscu. Chcemy mieć zdrowych pracowników bo zdrowi pracownicy to zdrowa, dobrze rozwijająca się firma, która jest w stanie pokonać każdy kryzys.
Obostrzenia sanitarne obowiązują w butiku przy ul mokotowskiej. Wszystkich klientów nas odwiedzających prosimy o założenie maseczek przed wejściem ( posiadamy takie dla osób, które tych maseczek nie mają), zdezynfekowanie rąk i dla chętnych mamy również dostępne rękawiczki. (Joanna Trepka, właścicielka marki)
Entelier
Obecnie mamy tryb pracy mieszanej. Część działań, które zaczęliśmy prowadzić w trakcie lock down zdalnie już tak zostały, np. współpraca z księgowością lub niektórymi hurtowniami tkanin i dodatków. Z większością hurtowni ustalamy telefonicznie czego potrzebujemy, dostajemy próbki kurierem, a później już wybrane i zamówione tkaniny idą bezpośrednio do szwalni. Natomiast są działania, które trudno jest prowadzić zdalnie, np. tworzenie nowych form krawieckich i przymiarki czy bezpośredni kontakt z osobami, które szyją nasze ubrania.
Obecnie w procesie tworzenia kolekcji przeszliśmy na pracę stacjonarną. W przypadku naszej marki serie są krótkie i limitowane, często wprowadzamy nowe fasony i wymagane są konsultacje oraz uzgodnienia odnośnie wykończenia ubrań. Natomiast w przypadku modeli, które są już sprawdzone, wprowadzamy niewielkie poprawki, możliwe są działania zdalne tj. ustalenia telefoniczne, a później przesłanie form krawieckich kurierem. Jednym z największych wyzwań w trakcie pandemii są sesje zdjęciowe, tutaj staramy się ograniczyć ekipę do minimum, pilnujemy dystansu, a w powietrzu unosi się woń płynu dezynfekcyjnego. Podsumowując stosujemy tryb pracy mieszanej i tak też planujemy na nadchodzącą jesień, chociaż zdecydowanie preferujemy spotkania z „żywymi ludźmi” niż kontakt zdalny. (Małgorzata Wojciechowska, właścicielka marki)
Son Trava
W Son Trava od samego początku działamy całkowicie zdalnie, mamy wirtualne biuro. Z tego powodu nie odczuliśmy żadnych zmian co do funkcjonowania i współpracy z naszymi pracownikami i partnerami. Systemu pracy nie planujemy zmieniać, szczególnie w czasach pandemii sprawdził się on doskonale. (Victoria Kapriz, właścicielka marki)
Łukasz Jemioł
Wybraliśmy tryb mieszany. Powiedziałbym, że podział na pracę zdalną i stacjonarną rozkłada się u nas idealnie pół na pół. Biuro działa normalnie, cały marketing przeszedł zaś do sfery digitalowej. Jeśli chodzi o proces projektowania, to w przypadkach, gdzie jest to możliwe do wdrożenia, staramy się komunikować online. Całą produkcję mamy na zewnątrz i zlecamy ją online.
Umiar
Pracujemy w systemie mieszanym. Jesteśmy niedużym zespołem i nie mamy obaw przed wspólną pracą w biurze. Jednak okroiłyśmy nasze spotkania stacjonarne do trzech dni w tygodniu. Natomiast wszystkie inne sprawy, które nie wymagają od nas kontaktu zewnętrznego staramy się załatwiać telefonicznie lub e-mailowo. Nasz sklep działa głównie internetowo, więc z kontakcie z naszymi klientami niewiele się zmienia. (Malwina Wysińska, Magdalena Brzozowska, właścicielki marki)
Vanity Nap
Staramy się maksymalizować zdalną pracę z domu. Spotykamy się 2-3 razy w tygodniu w naszej pracowni na Żoliborzu. W te dni ustalamy harmonogram produkcji, promocji oraz oczywiście wysyłamy zamówienia. Dzięki kilku czynnikom nasza produkcja nie ucierpiała za bardzo w tym specyficznym czasie.
Po pierwsze,nie jesteśmy zależne od osób z zewnątrz. Jako że oprócz projektowania zajmujemy się również modelowaniem, stopniowaniem szablonów, szyciem prototypów i przygotowywaniem modeli pod produkcję, nie musimy liczyć na pomoc konstruktorów czy krawcowych. Mamy stuprocentową kontrolę nad tym, w jakim terminie i co dokładnie powstanie.
Po drugie, cała nasza produkcja odbywa się w kameralnej szwalni na warszawskim Powiślu, która zawsze stawia na pierwszym miejscu dobro pracowników i stanęła na wysokości zadania podczas pandemii. W pewnym momencie część Dziewczyn szyła w swoich domach, reszta była dowożona do pracy przez wynajętego kierowcę.
Po trzecie, większość naszych materiałów to dead stocki lub materiału produkowane w Polsce, więc nie musiałyśmy obawiać się, że produkcja zostanie wstrzymana na granicach czy ze względu na “lokalne lockdowny”.
Oczywiście, sytuacja finansowa przez ostatnie parę miesięcy była dużo mniej stabilna. W pewnym momencie spadła zagraniczna sprzedaż ze strony. Na szczęście udaje nam się utrzymać płynność dzięki temu, że jesteśmy dwie kolekcje do przodu i zbieramy zamówienia od zagranicznych butików zanim jeszcze zaczniemy produkcję. Dzięki temu nie dochodzi do nadprodukcji, co jest korzystne zarówno dla środowiska, jak i naszych finansów.
Lidia Kalita
“Zmieniło się bardzo wiele – na początku byliśmy zmuszeni do zamknięcia pracowni, bo przecież zdrowie jest najważniejsze. Po pewnym czasie wróciliśmy do pracy, jednak o głośnej atmosferze i pełnym składzie, w którym nauczyliśmy się pracować musieliśmy zapomnieć na czas największych obostrzeń. Teraz powoli wracamy do normalności, jednak z tyłu głowy wciąż czujemy niepewność sytuacji. Cieszymy się, że przetrwaliśmy a to, jak udało nam się poradzić z nową sytuacją czyni nas silniejszymi.”
Rett.frem
Od początku pracujemy zdalnie – tak wyszło. Gdy więc w marcu były zamykane butiki, my nie zwalniałyśmy i nie musiałyśmy wdrażać zmian w systemie pracy. Jesień planuję jeszcze przeczekać na tych samych zasadach. A później? Zobaczymy. (Laura Pawlikowska, właścicielka marki)
Balagan
W Balaganie w dobie pandemii staramy się w dalszym ciągu kontynuować pracę zdalną, tak aby wszyscy czuli się jak najbardziej komfortowo i nie musieli się narażać na niepotrzebne ryzyko. W tym trudnym czasie jeszcze bardziej się zintegrowałyśmy w zespole. Paradoksalnie. te chorobowe okoliczności wszystkich nas czynią bardziej ostrożnymi i czułymi na siebie i swoje potrzeby. Ta część zespołu, która może pracować z domu – dział sprzedaży, marketingu, dział budżetowy i księgowy pracują w większości zdalnie, o ile sytuacja życiowa może im na to pozwolić. Dział produkcji i magazynu musi być na miejscu, ale staramy się stosować system zmianowy, tak aby wszystkie zaangażowane osoby miały jak najmniej ze sobą styczności, były najmniej narażone na ryzyko. Praca z domu to raczej praca z domem – w jednej przestrzeni trzeba nagle łączyć wiele ról. Dla wielu z nas to realne wyzwanie dnia codziennego w dobie pandemii – pogodzić pracę z byciem matką, partnerką. Nagle okazało się, że wszystko robimy w tej samej przestrzeni. Stół jadalny stał się jednocześnie biurem, miejscem video spotkań z przyjaciółmi, pod tym samym stołem w pandemii ćwiczymy jogę :)
Na pewno łatwiej jest funkcjonować mając jakiś rozdział praca-dom. Praca w pandemii to okazja do tego, żeby wykazywać się wyrozumiałością wobec różnych sytuacji i warunków życiowych. Nasz zespół jest mocno sfeminizowany (w naszym dwudziesto-kilku osobowym zespole pracuje jedynie kilku mężczyzn) Kilka z naszych współpracownic ma dzieci, ich obecność w domu utrudnia skupienie i pracę. Dlatego te osoby mają u nas pierwszeństwo w dostępie do zacisza biura :) Lockdown zmusił wiele z nas do pracy na odległość, rozmawiamy ze sobą wielokrotnie w ciągu dnia przez telefon. Na początku tej nowej rzeczywistości myślałyśmy, że będziemy robić codzienne konferencje, spotkania całego teamu. Z czasem okazało się, że mamy do naszego zespołu takie zaufanie, że nie jest to konieczne. Każda z dziewczyn, która z nami pracuje ma wielkie poczucie odpowiedzialności za Balagan, traktują firmę jak swoją własną i to nas ogromnie cieszy! Balagan nie jest już tylko moim i Agaty dzieckiem :) (Hanna Ferenc – współzałożycielka Balagan Studio)
MOKAVE Jewellery
Moja marka jest jednoosobową działalnością gospodarczą, która opiera się na produkcji biżuterii. Praca w warunkach całkowicie zdalnych nie jest jednak możliwa – biżuterię wykonuję ręcznie, a do tego potrzebuję warsztatu, specjalistycznych maszyn, których nie mogę zabrać do domu, bo są niebezpieczne (np. planik z butlą gazową) lub zwyczajnie za ciężkie. Zdecydowałam się więc na tryb mieszany. Zdalnie robię to, co jestem w stanie (np. kontakt z klientem, pakowanie wysyłek)
NAOKO Store
Wiele się nie zmieniło, właśnie ze względu na to, że przeważa u nas praca zespołowa. Najłatwiej pracuje się nam we wspólnej przestrzeni. Home office trwał u nas dość krótko, zespół projektowy naprawdę musi pracować w ścisłych relacjach, dużo rzeczy też dzieje się mocno spontanicznie, jest odpowiedzią na bieżące potrzeby klientów. Dlatego też jedyne, co wprowadziliśmy, to magazyn do obsługi firmy zewnętrznej. Tak, aby rzeczywiście team był stały, mniejszy i żebyśmy nie musieli martwić się tym, że jeśli zostaniemy objęci kwarantanną, to nie będziemy mogli realizować wysyłek.
Oczywiście, znamy przykłady wielu firm, które przeszły w 100% na home office, ale u nas to się po prostu nie sprawdza. Wolimy ze sobą rozmawiać i nawzajem się inspirować. Często podczas rozmów i spotkań wypływają najlepsze pomysły, więc nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli z tego zrezygnować (właścicielka marki, Monika Szyndler)
KOPI
Jeżeli chodzi o mój obecny system pracy, to jest on podzielony pół na pół. Mam otwarte butiki stacjonarne (ba… otworzyłam nawet kolejny), ale spory nacisk kładę jednak na stronę online. Udoskonalamy ją ciągle, by była jeszcze łatwiejsza w obsłudze. Umożliwiamy także łatwą dostawę klientom. Skupiam się też na reklamie online i pozycjonowaniu strony.
Po całym “lockdownie” widzę jednak dużą potrzebę wśród ludzi do wychodzenia i robienia “normalnych zakupów”. Widzę, że mają z tego “frajdę” i w jakimś sensie “rozrywkę” z tego, że mogą wyjść z domu i zobaczyć coś na własne oczy, porozmawiać z kimś itp. Dlatego też postanowiłam otworzyć butiki, oczywiście przy obecnych sanitarnych obostrzeniach. Nie wpuszczamy osób bez maseczki. Dezynfekujemy dłonie oraz dotykaną biżuterię. (Natalia Kopiszka, właścicielka marki)
Louie Loungewear
Muszę przyznać, że okres lockdownu był dla nas wyjątkowo pracowity i udany. W Louie Loungewear odpowiadam za komunikację i strategię. Czas spędzony w domu obfitował w nowe pomysły i możliwości, które starałam się jak najproduktywniej wykorzystać.
Do tej pory wszystkie istotniejsze projekty, takie jak press daye, sesje i nowe kampanie uzgadniałyśmy razem z Sandrą Grabowską, założycielką marki podczas wspólnej pracy biurowej, jednak w obliczu pandemii byłyśmy zmuszone omawiać i podejmować decyzje zdalnie – przez maila, messengera i codzienne rozmowy telefoniczne. Jako że szczyt pandemii i lockdownu przypadł na wiosnę i lato, nasze plany co do nowej kolekcji wiosenno-letniej musiały zostać zmienione – największym wyzwaniem było zorganizowanie sesji zdjęciowej w bezpiecznych warunkach. Zdecydowałyśmy się na sfotografowanie nowej kolekcji w ogrodzie angażując jedynie fotografkę i modelkę, a koncept i stylizację oraz produkcję artystyczną omawiałyśmy przez wideo rozmowę.
Sirene Eyewear
Sirene to firma, która działa dwutorowo- nasze okulary można kupić stacjonarnie lub online. Obie możliwości są komfortowe, a my stale pracujemy nad ułatwieniem procesu zakupowego.
Dzięki temu, że od początku działalności, rozwijamy sklep internetowy oraz usługę domowej przymierzalni (daje ona możliwość bezpłatnego przymierzania okularów w domu lub biurze) podczas lockdownu w dalszym ciągu mogliśmy prowadzić naszą działalność.
Od czasu pierwszej fali pandemii wprowadziliśmy wiele rozwiązań, które zapewniają bezpieczeństwo osobom kupującym w salonie stacjonarnym- limit osób w sklepie, maski i przyłbice, dezynfekcja opraw po każdym mierzeniu, stałe wietrzenie pomieszczeń czy robienie klientom pomiarów na odległość za pomocą zaawansowanych rozwiązań video centracji.
Sytuacja związana z covid zmienia się dynamicznie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak dokładnie będzie wyglądać przyszłość i druga fala zachorowań na jesieni. Prowadzenie biznesu z natury jest nieprzewidywalne i obarczone dużym ryzykiem. Dlatego staramy się być przygotowani na wszelkie nadchodzące zmiany i dostosowywać się do zmieniających się warunków. (Joanna Jurczak, właścicielka marki)
Sept
Sept to ja, Ola Wiśniewska i Kasia Maciejewska. We dwie tę markę założyłyśmy, we dwie nią zarządzamy, poczynając od projektowania aż po produkcję i sklep internetowy. W przeciwieństwie do innych firm modowych nie mamy dużego zespołu, biura… a przynajmniej nie na razie, bo wciąż się rozwijamy.
Wraz z Kasią zawsze miałyśmy elastyczne podejście do sposobu naszej pracy dla Sept. Jesteśmy przyjaciółkami i mieszkamy w tym samym mieście, łatwo jest więc nam się spotkać czy to u jednej w domu, czy u drugiej po to, by omówić sprawy związane z naszą marką. Na co dzień współpracujemy z kilkoma firmami, które uzupełniają Sept.
Po pierwsze – producent. Jego siedziba mieści się na Mazowszu. To duża fabryka. Nasz system był poniekąd uzależniony od tego, jak w czasie epidemii zorganizowano w niej pracę. A zdecydowano się na system zmienny. W zależności od potrzeb i ilości zamówień w jednym tygodniu produkcja działa, w kolejnym zaś jest wyłączona i ludzie nie przychodzą do pracy. My natomiast musimy się do tego dostosować, mieć gotowe materiały i komponenty. Z naszą wiosenną kolekcją miałyśmy to szczęście (choć może był to po prostu owoc naszej dobrej organizacji), że wyprodukowano ją już w lutym, czyli jeszcze przed całym lockdownem. Byłyśmy w 100% bezpieczne, towar czekał już przecież na magazynie. Nie czułyśmy się dzięki temu uzależnione od decyzji producenta, od tego, czy zamknie swoją działalność na czas kwarantanny – miałyśmy już co sprzedawać i czym handlować. To nas uratowało.
Następna firma, z którą współpracujemy? Nasza logistyka, mająca siedzibę pod Warszawą. Wyznaczono w niej 2 zespoły – oba pracują na zmianę, tak, by nigdy się ze sobą nie spotkać i by ograniczyć tym samym ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa w przypadku, gdyby któryś z pracowników był nim zarażony. Jeśli zdarzyłaby się konieczność kwarantanny jednej grupy, druga mogłaby przejąć jej obowiązki. Możemy powiedzieć, że oba teamy pracują „na zakładkę”. Ten system działa w firmie cały czas – dzięki temu w pracy nie było do tej pory żadnego przestoju, a klient nie musi długo czekać na realizację zamówienia. Jeśli zostanie złożone, powiedzmy, w poniedziałek do godziny 12:00, to już następnego dnia paczka dotrze do kupującego.
Współpracujemy również z agencją kreatywną 2increatives z Warszawy. Dziewczyny pomagają nam przy tworzeniu kampanii na media społecznościowe. Wspólnie robimy sesje zdjęciowe, organizujemy ich kilka w ciągu całego roku. Szykujemy w ten sposób content „na zapas”. Kiedy zaczął się lockdown, nasza kolekcja była już cała „obfotografowana”, a gdy pojawiała się konieczność wykonania paru dodatkowych zdjęć, to po prostu wysyłałyśmy buty do jednej z dziewczyn. Ona zaś urządzała prowizoryczne studio u siebie w domu i tam robiła zdjęcia, które zresztą wychodziły świetnie. Wszystko to tak naprawdę kwestia kreatywności. Teraz dziewczyny przeszły już na tryb przede wszystkim stacjonarny, jednak nasza współpraca wciąż jest bardzo elastyczna. Planujemy sesje dodatkowe w domu, jeśli organizujemy sesje, to zamiast całego zespołu pojawiają się na nich np. tylko dwie osoby plus modelka.
Planujemy naszą pracę i realizujemy założenia. Kolekcja na jesień miała premierę 1 sierpnia, bo dopilnowałyśmy, aby została wyprodukowana na czas. Zdecydowałyśmy się na premierę wcześniej niż inne marki – także ze względu na to, że nasze buty można określić jako „przejściowe”, a takie loafery dobrze sprawdzą się na wczesną jesień. To więc nasz główny okres sprzedażowy. Nie mamy też żadnych zmian w kolekcji, bo nasze modele są po prostu ponadczasowe – klasyka obroni się w każdej sytuacji.