noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Czym jest wardrobing i dlaczego jest zły?

REKLAMA
noSlotData

Czy mieliście okazję spotkać się wcześniej z pojęciem wardrobingu? Zakładam, że nie, a jeśli tak, to pewnie tylko niewielu z Was.

Czym jest wardrobing?

Chociaż ostatnio rozgorzała w mediach dyskusja na ten temat, to niestety w dalszym ciągu mało kto orientuje się, o co w wardrobingu chodzi. Tymczasem wardrobing to nic innego jak zakup odzieży z zamiarem jej ponoszenia, a następnie oddanie jej do sklepu, w celu odzyskania zapłaconej ceny.

Niestety poprzez upowszechnienie zakupów internetowych umożliwiających zwrot towaru w ciągu 14 dni od daty dokonania zakupu, bez wskazywania przyczyny, kiedyś oczywista procedura zwrotu odzieży wadliwej przekształciła się w szereg nadużyć, które doczekały się nawet własnego pojęcia.

To Internet jest zły

„Winną” całego zamieszania jest ustawa z dnia z dnia 30 maja 2014 roku o prawach konsumenta, na podstawie której konsument w ciągu 14 dni od daty zawarcia umowy przez Internet ma prawo, bez podawania przyczyny i bez ponoszenia kosztów od umowy odstąpić (kolokwialnie: zwrócić towar).

Oczywiście ustawodawca chciał dobrze. Celem takiej regulacji miała być ochrona praw konsumenta i niejako „zrekompensowanie” mu negatywnych konsekwencji braku fizycznej obecności w sklepie tj. na przykład brakiem możliwości przymierzenia odzieży. Niestety wyszło „jak zwykle” i niektórzy konsumenci zaczęli wykorzystywać dane im uprawnienie.

Dlaczego to Internet jest zły?

Po pierwsze dlatego, że w przypadku dokonywania zakupów w sklepie stacjonarnym zwrot towarów nie jest obowiązkowy. Wprost przeciwnie – jest zależny wyłącznie od polityki sklepu w tym zakresie i najczęściej po spełnieniu całego szeregu wymagań, na przykład: konieczności posiadania oryginalnej metki, paragonu, jak również braku śladów noszenia odzieży. Oczywiście zdarza się też, że sklepy przyjmują odzież, która nosi ślady czy też zapachy używania, bo nie chcą stracić klienta. Jest to jednak wyłącznie dobra wola sklepu, nie wymóg prawny.

Po drugie dlatego, że Internet napędza modę na fast fashion i liczby, które pokazują, że zjawisko „kup, ponoś, zwróć” jest coraz bardziej popularne, są nieco przerażające.

Jak wynika z przeprowadzonego przez KPMG w listopadzie 2018 roku raportu pt. „Rynek mody w Polsce” aż 52% konsumentom dokonującym zakupów online zdarzyło się zwrócić zakupiony przez Internet towar. Jednocześnie, zgodnie z raportem aż 1/3 konsumentów decyduje się na tę formę zakupów, właśnie z uwagi na większe możliwości w zakresie zwrotów towaru względem formy tradycyjnej.

Gdy mleko już się wylało…

Fakty są takie, że proceder wardrobingu w Polsce z roku na rok się nasila, co przy szacunkowej wartości produkcji sprzedanej sektora odzieżowego i tekstylnego w roku 2016, która zgodnie z powołanym raportem wyniosła 29,1 mld zł, oznacza, że raczej nie chodzi o „chwilowy trend”.

Co można zatem zrobić, by ukrócić zjawisko wardrobingu?

W sklepie stacjonarnym można nie przyjmować zwrotów, co oczywiście może być ciężkie do wprowadzenia w czasach nieustannego konkurowania o przychylność klienta. Można przyjmować również zwroty wyłącznie na kartę podarunkową. W tym zakresie, o czym już była mowa, mamy do czynienia z całkowitą swobodą sklepu. Na pewno nie ma też obowiązku przyjmowania noszonej odzieży – zarówno przy sprzedaży off, jak i online.

Patrząc na problem z prawnego punktu widzenia, wardrobing nie jest oddzielnie stypizowanym przestępstwem w Kodeksie karnym. Czy pod pewnymi jednak warunkami będzie można uznać go przestępstwo oszustwa z art. 286 Kodeksu karnego? Czas pokaże.

Oczywiście niezależnie od powyższego pozostaje jeszcze liczyć na to, że debata społeczna o slow fashion i fair trade, pomoże uświadomić kupującym, że takim działaniem niestety przyczyniają się do „zjednorazowienia” odzieży.

Podsumowując, „tymczasowe zakupy” – jak można określić wardrobing – pozwalają konsumentom poczuć się jak gwiazda filmowa, w myśl zasady „jeden event – jedna kreacja”. Są jednakże podwójnie niekorzystne dla sprzedawców odzieży, gdyż po pierwsze muszą oni zwrócić konsumentom cenę towaru, a jednocześnie pozostają z noszoną odzieżą, której nie mogą ponownie sprzedać.  

W przypadku nasilenia się tego zjawiska nie można wykluczyć, że w końcu powstanie lobby chcące wprowadzić zmiany w obowiązującym prawie. Niewykluczone więc, że obok ewentualnego zastosowania do zjawiska wardrobingu Kodeksu karnego (przestępstwa oszustwa), zmiany zostaną również wprowadzone na gruncie prawa cywilnego, gdzie być może dojdzie do ograniczenia trochę nadużywanych obecnie uprawnień konsumentów.

Autorzy: adwokat Magdalena Korol i apl. adwokacki Katarzyna Fiedeń

>>> Przeczytaj również: Gratis za 1 grosz – czy to w ogóle legalne?

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
Tagi
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES