Pomiędzy wyjazdami miałam okazję spotkać młodą modelkę, której kariera rozwija się w zawrotnym tempie. Michelle Gutknecht odkąd skończyła 16 lat i wyleciała na kontrakt do Nowego Jorku jest jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich modelek i rekordzistką tego sezonu, jeśli chodzi o liczbę “zrobionych” pokazów. Pracuje dla największych domów mody: Prady, Valentino, Chanel, Diora, Yves Saint Laurent i wiele innych. Jej uroda jest ponadczasowa i bardzo plastyczna. Kilka dni temu udało mi się pozmawiać z nową TOP w towarzystwie jej agentki Gosi Rusinkiewicz z Uncover Models, która przy okazji opowiedziała nam o pracy w agencji.
Roksana Kruszewska: Michelle, jak zwykle promieniejesz i jesteś coraz piękniejsza. Widząc Cię już rok temu wiedziałam, że taka piękność musi zrobić ogromną karierę. Opowiedz nam jak to się wszystko zaczęło? Od zawsze marzyłaś o tym, żeby zostać modelką?
Michalina: Pamiętam to jak dziś, bo to dzień urodzin mojej mamy! To był dokładnie 19 sierpnia. Byłam z koleżanką na zakupach i miałyśmy już wychodzić ze sklepu, ale czułam, że pani, która stała naprzeciwko zaczęła mnie obserwować. To była właśnie Gosia. Podeszła do mnie, przedstawiła się, dała mi wizytówkę i chciała, abym się do niej odezwała. Była przekonana, że już jestem w jakiejś agencji i że profesjonalnie zajmuję się modelingiem. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mogłabym być modelką, a nawet o tym nie myślałam. Nikt mi nigdy nie powiedział, że mam warunki, ale po fakcie mama powiedziała mi, że już wcześniej szukała dla mnie jakiejś agencji.
Czy stresowałaś się pierwszym wyjazdem za granicę? Ciężko było podjąć tę decyzję? Zdaję sobie sprawę, że wyjazd właściwie do pracy w wieku 16 lat z dala od rodziny i znajomych mógłby przerazić niejedną dziewczynę.
Michalina: Na mój pierwszy kontrakt wyjechałam do Japonii. Wyjazd był ogromnym przeżyciem i sprawdzianem. Z perspektywy czasu uważam, ze była to bardzo dobra decyzja. Japonia to bezpieczny kraj, a agencje otaczają młode dziewczyny bardzo dobrą opieką. Oczywiście byłam zestresowana i obawiałam się tego, jak sobie poradzę, ale przez pierwsze dwa tygodnie towarzyszyła mi mama, która pokazała mi miasto, pomogła mi w przemieszczaniu się po nim i codziennych zakupach. Na ostatnie 2 tygodnie przyleciał mój tata, więc poruszanie się po lotnisku i długa podróż nie była stresująca. Bardziej obawiałam się, czy znam na tyle dobrze język angielski, aby rozumieć i być rozumianą i czy poradzę sobie w pracy z klientem, ale jak się okazało – nie było tak źle. Japończycy są szalenie mili i uprzejmi.
https://www.instagram.com/p/CTlzupcteVH/?utm_source=ig_web_copy_link
Gosiu, czy wysyłacie dziewczyny same na pierwsze kontrakty?
Gosia: Staramy się, aby tak młode dziewczyny jak Michalina miały „miękkie lądowanie”, tzn. zależy nam, żeby ten pierwszy kontrakt był podpisany z bardzo dobrą agencją, która zaopiekuje się modelką tak jak my. Bardzo fajny kierunek na początek to Tokio, ponieważ jest to bardzo bezpieczne miasto i dziewczyny są wożone na castingi. Patrzymy oczywiście również na to, czy ktoś jest gotowy mentalnie, bo czasami bywa tak, że 13-latka poradzi sobie świetnie, a starsza dziewczyna nie jest jeszcze gotowa. Właściwie jest to główne zadanie agencji-matki, żeby to przewidzieć i dobrze ocenić. Często też dziewczyny latają z innymi już doświadczonymi, które pomagają im na pierwszych kontraktach.
Michalina, czy masz jakieś porady dla dziewczyn zaczynających swoją karierę?
Michalina: Każda zaczynająca dziewczyna, która stawia pierwsze kroki w karierze musi mieć odwagę zadawać pytania i sygnalizować każdy problem. Sama na początku, nie chcąc sprawiać kłopotu, nie mówiłam o wielu rzeczach, ale szybko okazało się, że bookerki są bardzo otwarte, co sprawiło, że szybko nabrałam zaufania. Ważne jest też, aby dużo rozmawiać z rodziną i znajomymi. Przede wszystkim starać się być otwartym, zadawać pytania. To na pewno pomaga, bo rozmowy rozwiewają wątpliwości.
Gosia: My przede wszystkim staramy się mieć dobry i stały kontakt z naszymi podopiecznymi. Staramy się tworzyć z nimi więź tak, żeby modelka czy model nie bali się do nas napisać, jeśli mają jakikolwiek problem czy też wątpliwość. Pierwszy kontrakt i zaklimatyzowanie się w nowym miejscu to kwestia bardzo indywidualna i my to doskonale rozumiemy.
A Ty Michalina chciałabyś już wrócić do pracy?
Michalina: No pewnie. Im dłużej jestem w Polsce, tym bardziej chcę wyjechać.
A gdzie najbardziej? Które miasto najbardziej do Ciebie przemawia?
Michalina: Nowy Jork zdecydowanie jest mi najbliższy. Atmosfera, ludzie i to miasto są świetne. W sumie to w Nowym Jorku spędziłam najwięcej czasu. Czuję się tam jak w domu.
A kiedy poznamy szczegóły Twojego następnego kontraktu?
Michalina: Teraz muszę nadrobić zaległości w szkole, więc może nie kontrakt, ale są plany na konkretne zlecenia.
A jeśli chodzi o świat mody to jest taki jak go sobie wyobrażałaś?
Michalina: Strach ma wielkie oczy i wyobrażałam go sobie trochę negatywnie. Na początku bałam się wielkich marek czy projektantów. Gosia się ze mnie śmiała, bo myślałam, że jeśli nie pasuje sukienka przeznaczona dla mnie, to nie pójdę w pokazie w ogóle, ale najzwyczajniej zmieniali mi ją na inną. Wszyscy z reguły są bardzo ciepli. Zawsze jest catering, a agencje również wspierają modelki, wyznaczając im osoby do pomocy w poruszaniu się po mieście.
Właściwie to świat mody jest negatywnie przedstawiany w filmach i jak widać mija się to z rzeczywistością. Podają Wam dietetyczne cateringi?
Michalina: Oooj, niekoniecznie (śmiech).
No właśnie, a jakie jest Twoje beauty routine? Jak dbasz o siebie?
Michalina: Chyba jestem szczęściarą, że jestem szczupła i mam to w genach. Po tacie! O cerę nie muszę specjalnie dbać i nigdy nie miałam problemów z trądzikiem. Wystarczy, że skórę dobrze nawilżę. Jeśli chodzi o dietę to staram się jeść zdrowo, różnorodnie i regularnie, ale nie mam określonej diety. Podczas fashion weeków jest to trochę utrudnione ze względu na częste przemieszczanie się. Staram się ćwiczyć, gdy jestem w domu. U pana od WF-u nie dostaję taryfy ulgowej, a wręcz przeciwnie (śmiech)!
Gosia: Niektóre dziewczyny muszą bardzo dbać o formę i włożyć w to dużo pracy. Misia ma to szczęście, że należy do tego drugiego typu.
A dlaczego wybrałaś Uncover Models? Myślałaś o innej agencji?
Michalina: Nigdy nie myślałam o innej agencji i to właściwie agencja wybrała mnie. Poszłam na pierwsze spotkanie z rodzicami, na którym dziewczyny zrobiły na nas bardzo pozytywne wrażenie i zdecydowaliśmy się podpisać umowę. Do agencji przekonał nas bardzo rodzinny, kameralny klimat i to, że dziewczyny dbają o swoje modelki. Między innymi to, że na każdym castingu do zagranicznej agencji towarzyszyła mi Gosia. Bardzo pomogły mi organizowane w agencji zajęcia z chodzenia. Jako 14-latka nie wiedziałam kompletnie jak chodzić na wysokich obcasach. Poza tym dziewczyny przygotowują nas do wyjazdów i tego, jak powinnyśmy się zachowywać, jak zorganizować się na miejscu. Agencja daje bardzo dużo wskazówek, jest w stałym kontakcie o każdej porze dnia i nocy, troszczy się i załatwia sprawy od ręki. Bardzo często Gosia towarzyszy mi w moich podróżach do USA i po Europie, co sprawia, że nie czuję się samotna i czuję się bezpiecznie. Osobiste zaangażowanie dziewczyn jest bezcenne. Wraz z rodzicami mamy wręcz przyjacielskie relacje z Gosią. Wiem, że na każdą osobę z UncoverTeam mogę zawsze liczyć.
Gosia: Oprócz podstaw związanych z modelingiem uczymy też dziewczyny tego, jak wybrnąć z tzw. trudnych sytuacji np. chociażby zmiany wizerunku, która nie była wcześniej ustalona z agencją. Same kiedyś pracowałyśmy jako modelki i teraz wiemy na co zwrócić uwagę tak, aby dziewczynom pomóc. Dbamy o to, żeby dziewczyna nauczyła się chodzić i była bardzo dobrze przygotowana na castingi. Niemniej jednak finalny sukces w głównej mierze zależy od zaangażowania modelki. Michalina była zawsze otwarta na krytykę i chciała się uczyć.
To cecha osób ambitnych. A Wasz rodzinny klimat często obserwuję na Instagramie Uncover. Jaki jest sekret wygrania castingu? Co oprócz warunków dobrze jest jeszcze zaprezentować?
Michalina: Teraz już jest o wiele lepiej, po dwóch tygodniach mody i pokazach haute couture mam wielu znajomych na castingach i rozmową bardzo rozluźniamy atmosferę. Wcześniej raczej siedziałam z boku i czytałam książkę. Teraz już wiem co robić i czego się spodziewać. Miałam też sporo szczęścia, bo mój pierwszy pokaz w Nowym Jorku dla Proenza Schouler zrobiłam bez castingu. To dało mi spory zastrzyk pewności siebie. Na castingach jestem rozmowna i sama wychodzę z inicjatywą, ale trudno ocenić, dlaczego tak naprawdę wygrywam castingi. Albo twój typ urody pasuje do kolekcji albo nie. Robię wszystko, żeby być w formie. Przed castingami szukam informacji na temat osób, z którymi mam się spotkać i chodzę wcześnie spać.
To bardzo profesjonalne podejście. Jesteś rekordzistką, jeśli chodzi o liczbę pokazów w tym sezonie. Ile zrobiłaś ich do tej pory?
Michalina: Za granicą zrobiłam około pięćdziesięciu.
Jak porównujesz pracę za granicą w poszczególnych miastach i w Polsce?
Michalina: Pokazy różnią się przede wszystkim skalą. Teamy są o wiele większe niż w Polsce, casting director ma pod sobą przynajmniej 5 osób. Po pokazie za granicą tłum i paparazzi często blokują ulice. W Polsce jest o wiele spokojniej. Jeśli chodzi o główne miasta modowe to organizacja jest podobna, bo są te same ekipy.
Gosia: Zasadniczą różnicą jest to, że w Polsce na pokaz poświęca się cały dzień, a za granicą pojawiasz się 2 lub 3 godziny przed pokazem. To pozwala na zrobienie kilku pokazów dziennie podczas tygodnia mody. Czasami zdarza się, że dziewczyna przychodzi pół godziny przez pokazem, bo robi ich kilka w ciągu dnia i wszystko nadal wypada bardzo dobrze.
A który pokaz najlepiej wspominasz?
Michalina: Najbardziej wspominam swój pierwszy pokaz dla Proenza Schouler, który otworzył mi drzwi do świata mody. To był mój ekskluzywny pokaz, który miałam też zaszczyt otworzyć. Miałam już okazję pracować z projektantami i ekipą przed pokazem przy okazji sesji i muszę przyznać, że są to niesamowicie profesjonalne i ciepłe osoby, które traktują modelkę z szacunkiem i zwracają uwagę na jej charakter i osobowość. Panuje tam bardzo rodzinny klimat. Zawsze jak z nimi pracuje to mam masę energii nawet przez 10 godzin. Innym takim pokazem był Tommy Hilfiger, na którym mogłam być wesoła i uśmiechnięta, gdyż koncepcja pokazu była swobodna i nastawiona na świetną zabawę.
Gosia: To co pamiętam z pokazu Proenza Schouler to niesamowitą organizację. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało na jeden wielki chaos, ale 3 godziny wystarczyły na makijaż, fryzurę, fittingi, pomalowanie paznokci i dopracowanie wszystkiego do perfekcji.
A najtrudniejszy pokaz?
Michalina: Chyba jeszcze takiego nie było.
Co zmienił w Tobie modeling? Widzisz jakieś zmiany?
Michalina: Oczywiście, że tak. Przede wszystkim wydoroślałam, nabrałam pewności siebie, ale też podszkoliłam swój angielski. Jestem bardziej otwarta i z łatwością nawiązuję znajomości. Jestem już w tym momencie bardzo samodzielna. Obecnie modelingiem raczej się bawię i czerpię z niego jak najwięcej radości. Dzięki tej pracy również nabrałam pokory.
Jaką współpracę chciałabyś jeszcze zrealizować?
Michalina: Nie miałam okazji pracować dla Louis Vuitton i dla Balmain. Jeśli chodzi o fotografów to oczywiście Peter Lindbergh czy Annie Leibovitz. Mam nadzieję, że wszystko przede mną.