Podczas mojego pobytu w Mediolanie miałam okazję odwiedzić Katarzynę Sulisz, studentkę Fashion Product and Production Management na jednej z najbardziej prestiżowych szkół modowych Instituto Marangoni. Swoją przygodę z modą zaczęła w młodym wieku. Zamiast szyć ubranka dla lalek, wolała tworzyć historie wokół sukienek i sesji zdjęciowych. Dzięki swojej pasji i niesamowitej osobowości, mimo braku doświadczenia, została przyjęta w wieku zaledwie 17 lat na staż do Atelier Joanny Klimas, zaczynając tym samym swoją przygodę z modą na poważnie. Jakie możliwości, perspektywy zaistnienia w branży daje Instituto Marangoni i czy studia na tej uczelni się opłacają?
Roksana Kruszewska: Opowiedz nam o tym, co zadecydowało, że wybrałaś Instituto Marangoni?
Katarzyna Sulisz: O Istituto Marangoni wiedziałam już od kilku lat ze względu na ich promocję na platformach social media. Decyzję o aplikowaniu odkładałam z różnych powodów, głównie z braku pewności czy to uczelnia dla mnie. Do podjęcia ostatecznej decyzji skłoniła mnie tegoroczna oferta kursów magisterskich, między innymi poświęconych produkcji, czyli Fashion Product and Production Management, na który aktualnie uczęszczam oraz fakt możliwości zdobycia dofinansowania ze strony uczelni.
Uczelnia podczas rekrutacji oferuje trzy rodzaje stypendium: 100% lub 50% pokrycia kosztów nauki oraz upust 5 tys. euro. Pełen koszt studiów z perspektywy polskiego portfela jest bardzo wysoki, ponieważ sięga ponad 20 tys. euro na rok, jednak w porównaniu z innymi zagranicznymi uczelniami modowymi są to koszty tylko trochę wychodzące poza średnią. Zainteresowani mogą szukać również dodatkowego wsparcia finansowego.
Decydującą rolę w podjęciu decyzji odegrała pozycja uczelni w rankingach studiów magisterskich – 11 miejsce na świecie według portalu Business of Fashion. Nie oszukujmy się – jeżeli już decydujemy się na edukację w dziedzinie mody to chcemy wybrać jak najlepszą opcję.
Zgadzam się – jak studiować to u najlepszych i z najlepszymi. Powiesz nam więcej o kursie Product and Production Managment?
Kurs ten szczególnie polecam osobom, które zawsze chciały zajmować się modą, mającym bardziej analityczne podejście i które nigdy nie pragnęły być na świeczniku. Product manager zajmuje się przekształcaniem artystycznej wizji projektanta w rzeczywistość, dostosowując ją do potrzeb konsumenta. Czuwa nad procesem projektowania, pilnuje, czy kolekcja pasuje do DNA marki, ocenia pierwsze prototypy i podejmuje decyzje związane z harmonogramem produkcji. Na sam koniec ocenia wyniki sprzedaży – czyli taki typowy “psuj” całej artystycznej zabawy. Obecnie w branży modowej panuje niedobór ludzi zainteresowanych tym stanowiskiem, zarówno w wielkich globalnych sieciówkach, jak i w markach luksusowych.
Kurs obejmuje takie przedmioty jak: fashion & luxury materials, cost analysis, fashion design, supply chain management, coordination strategies, control management oraz bardziej ogólne, mające na celu wprowadzenie studentów w świat mody i wyrównanie poziomu z innymi kierunkami.
Brzmi to konkretnie i zarazem bardzo ciekawie. Zapewne taka osoba jest potrzebna do scalenia całego procesu produkcji. Czym włoska uczelnia wyróżnia się spośród innych topowych europejskich szkół?
Dokładnie. Nie jest to może bardzo kreatywna funkcja, ale jedna z podstawowych, które ułatwiają marce funkcjonowanie. Marangoni jest uczelnią mocno skupioną na włoskiej modzie i na włoskiej percepcji względem towarów luksusowych. Dla osób zainteresowanych tym rynkiem jest to najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza, że jako studenci bierzemy udział w targach takich jak Pitti Uomo, Milano Unica czy oczywiście Milan Fashion Week. Prezentuje tak samo wysoki poziom jak inne uczelnie w czołówce rankingu, więc polecam ją zwłaszcza osobom, które chciałyby spróbować życia w tym włoskim mieście lub docelowo są zainteresowane karierą we włoskiej modzie.
Plusem uczelni jest również jej otwartość na studentów, którzy nie mogą sobie pozwolić na pełne finansowanie edukacji. Dodatkowo zachęca też fakt typowej włoskiej otwartości – pracownicy różnych firm wpadają w odwiedziny do prowadzących, czasami siedzą z nami i proponują wysłanie CV albo dzielą się adresami do małych warsztatów rzemieślniczych.
Czyli pracodawca przychodzi do Was z otwartymi ramionami. Czy zastanawiałaś się nad wyborem polskiej szkoły?
Polskie uczelnie niestety nie skupiają się szczególnie na aspektach niezwiązanych z projektowaniem mody. Większość oferowanych kierunków jest zbyt ogólna, podczas gdy na zagranicznych uczelniach powstają studia skupiające się szczegółowo na temacie, który gdzie indziej poruszany jest tylko na jednym przedmiocie. Jeszcze węższa jest niestety oferta w przypadku studiów magisterskich, aczkolwiek oferta studiów podyplomowych jak na aktualną sytuację nie wydaje się być zła.
Czy masz już doświadczenie z którąś z polskich szkół?
Tak, miałam okazję być pierwszym rocznikiem, który zaczął swoją edukację w Szkole Wyższej Viamoda Industrial w Warszawie. Jako specjalizację wybrałam Komunikację w modzie i projektowanie marki. Dzięki tej uczelni poznałam wielu ludzi z polskiego zaplecza świata mody i miałam po raz pierwszy okazję naprawdę uczyć się o modzie, dać się kształtować przez najbardziej cenione osoby z branży, a nie tylko czytać.
Mówiłyśmy już o zaletach Instituto Marangoni. Czy widzisz jakiekolwiek minusy studiowania? Czy jest coś co chciałabyś zmienić w podejściu do nauczania włoskich profesorów?
Wiele ludzi skupionych na nauczaniu, związanych z branżą odzieżową i luksusową, ma niestety tendencję do dystansowania się od studentów, zasłaniając się swoim wieloletnim doświadczeniem. Na szczęście nie jest to regułą i są to tylko pojedyncze jednostki, które można znaleźć na każdej uczelni na świecie. Tutejsi wykładowcy nie są przyjmowani tylko ze względu na znane nazwisko, ale i na wieloletnie doświadczenie i ciągły rozwój, także w zakresie dydaktyki. Miło jest wiedzieć, że nie tylko ty pracujesz nad swoją wiedzą. Minusem może być też nadmierne przywiązanie do przygotowania studentów do realiów branży – cierpi na tym czasami przygotowanie teoretyczne.
Wspominałaś, że podjęcie decyzji o rozpoczęciu nauki nie było łatwe. Jak w takim razie przełamać barierę studiowania za granicą? Czy jest coś co sprawiło Ci trudności przed wyjazdem? O czym trzeba pamiętać, aby pewnie zacząć?
Najwięcej trudności sprawiło mi tak naprawdę podjęcie ostatecznej decyzji czy jechać. Jakby nie patrzeć to skok na głęboką wodę, nie znając dna i mając świadomość, że nie możesz z tej wody tak po prostu wyjść, kiedy chcesz. Obawiałam się, że przygniecie mnie liczba spraw organizacyjnych i brak znajomości języka oraz włoskich realiów. Ostatecznie jeśli masz w sobie odwagę, by się zgłosić, masz w sobie też prawdopodobnie wystarczająco dużo siły, by to pociągnąć.
Uczelnia na szczęście ze swojej strony oferowała dużo pomocy w znalezieniu mieszkania oraz przy wymaganiach związanych z pobytem we Włoszech. Przy tak dużym gronie międzynarodowych studentów większość zmaga się z tymi samymi problemami, więc siłą rzeczy pomagamy sobie nawzajem i dzięki temu jest o wiele łatwiej.
„Nie taki diabeł straszny jak go malują” w pełni odzwierciedla to, jak wygląda faktyczny start na uczelni. Ludzie się nie znają, wszystkim bardzo zależy na pozytywnym zaprezentowaniu się i zdobyciu znajomych, a także na zabłyśnięciu wiedzą na zajęciach. Jest to typowy mechanizm obecny na każdej uczelni, więc nie ma czego się obawiać. Łączy nas moda, różnić może wszystko inne.
Tak, od samego wejścia zauważyłam, że jest to zdecydowanie w większości międzynarodowe środowisko. Powiedz, jak wyglądały egzaminy wstępne? Czy ciężko jest się dostać? Co zadecydowało o tym, że Cię przyjęto?
Rekrutacja składa się z przesłania na adres uczelni CV, listu motywacyjnego, listów referencyjnych oraz ewentualnie dodatkowo wymaganych dokumentów. Na niektórych kierunkach wymagane jest portfolio. Zainteresowanym studiowaniem na Istituto Marangoni polecam jeszcze dodatkowe zapoznanie się z wymaganiami w siedzibie uczelni. Paryż i Londyn działają trochę na innych zasadach niż Mediolan czy Florencja. Największe szanse na przyjęcie (zwłaszcza w przypadku zainteresowanych stypendiami) mają osoby z doświadczeniem lub z profilem poprzednich studiów pasującym do tych, które aktualnie je interesują. Według analizy businessoffashion.com 70% ubiegających się o przyjęcie zostaje studentami. W przypadku tych ubiegających się o szkolne stypendium dane nie są udostępniane.
Czy wśród studentów jest dużo Polaków? Jak są odbierani?
Niestety polskich studentów nie ma zbyt wielu na tej uczelni, praktycznie do policzenia na palcach jednej ręki. W związku z tym każdy z nas może pracować na własną opinię nie będąc postrzeganym przez pryzmat narodowości. Plusem jest również to, że łatwiej jest się zintegrować, bo automatycznie nie poszukujesz „swoich”.
W przypadku międzynarodowej uczelni poziom różnorodności jest wysoki i wcale nie zapewnia włoskim studentom przewagi liczebnej. Najliczniejszą grupą zagranicznych studentów są przedstawiciele Ameryki Południowej i Hiszpanii oraz krajów azjatyckich.
Jest to ogromny plus dla Ciebie, że jako jedna z nielicznych studiujesz na tak prestiżowej uczelni. Które zajęcia najbardziej sobie cenisz i jaki jest ich poziom trudności?
Każdy z nauczycieli ma swój sposób prowadzenia zajęć. Jedni wolą skupiać się na wykładach, inni na pracy nad projektami i esejami. Jako studenci posiadamy pełen dostęp do portalu WGSN czy archiwów “Vogue’a”, co umożliwia pozyskanie informacji ogólnie niedostępnych, nie tylko do projektów zaliczeniowych, ale też na własny użytek. Osobiście najbardziej podobają mi się zajęcia związane z cool huntingiem oraz biznesową analizą rynku – ze względu na wysoki poziom wiedzy prowadzących, a także atrakcyjność finalnych projektów. Będąc studentem Marangoni trzeba być przygotowanym na naprawdę duże wymagania względem tego co prezentujesz. Nie wystarczy jedna prezentacja czy esej na kilka stron – często prezentujesz coś co tydzień, z różnymi osobami, na każdy przedmiot coś innego, a semestralny projekt może mieć nawet kilkadziesiąt stron.
Nie pracujemy tylko na teoretycznych przykładach. Mamy projekty dla istniejących globalnych marek, które polegają na przeanalizowaniu rynku, a następnie przygotowaniu kolekcji – poczynając od projektu, doboru materiałów i wykończeniu, po samą produkcję przy współpracy z pracownikami danej firmy. Jest to prawdziwym wyzwaniem i okazją do zdobycia kontaktów.
Twoje wymarzone miejsce w branży modowej to…? Czy szkoła ułatwia Ci drogę dostania się do miejsca, w którym chciałabyś pracować?
Najbardziej ciągnie mnie w kierunku związanym z modą w szerszym kontekście, czyli do analizowania globalnego rynku, obserwowania zachodzących zmian i próbie określenia najnowszych tendencji. Moda czerpie zasoby z każdego miejsca na ziemi, a kwestie związane z produkcją są najlepszym świadectwem jak bardzo jest ona w dzisiejszym świecie zglobalizowana. Z drugiej strony satysfakcja z przyczynienia się do wyprodukowania kolekcji i wypuszczenia jej w świat jest jedyna w swoim rodzaju. Chciałabym mieć okazje sprawdzić się nie tylko na polu product managera. Nie mam sprecyzowanych planów względem stanowiska, które chciałabym objąć, ponieważ jest zbyt wiele interesujących opcji i wszystko tak naprawdę zależy od czasu i tego gdzie jesteś.
Szkoła na pewno otwiera wiele możliwości, także na pracę za granicą. Marangoni jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie uczelni skupionych na modzie i mimo że reprezentuje włoskie podejście do mody, jest na tyle uniwersalna, by studenci odnaleźli się w pracy w innych krajach. Trzeba przyznać, że uczelnia ustawia na dobrej pozycji startowej.
Zdradzisz nam jakie możliwości zaistnienia w branży oferuje i które są dla Ciebie najbardziej wartościowe? I czy intensywność zajęć pozwala na dodatkową pracę?
Uczelnia oferuje ze swojej strony pomoc w znalezieniu pracy przede wszystkim na rynku włoskim poprzez kontakty z firmami i pracowniami. Pomagają w przygotowaniu CV, listów motywacyjnych lub portfolio, a także spotykają się indywidualnie ze studentami, by opracować plan i zweryfikować postęp w szukaniu praktyk przez studenta. Niestety włoski rynek mody ma tendencję do nadużywania pojęcia stażu – w większości przypadków jest on darmowy i może przeciągnąć się nawet do pół roku (także dla największych domów mody).
Studenci są w większości skupieni tylko na uczelni, o ile nie posiadali pracy w branży przed rozpoczęciem nauki. Zajęć na uczelni jest dużo, własnej i grupowej pracy jeszcze więcej, a bez znajomości języka włoskiego trudno znaleźć jest pracę na miejscu. Praktycznie dodatkowa praca jest utrudnioną, ale nie niemożliwą opcją. Najwygodniej jest najzwyczajniej pozostać freelancerem.
Wychodzi na to, że aby pracować w modzie, trzeba najpierw sporo zainwestować. A jak widziany jest polski rynek modowy we Włoszech?
Praktycznie nie jest dostrzegany, również ze względu na niewielką obecność polskich marek na włoskim rynku mimo tego, że włoski styl ubierania się ma jednak trochę wspólnego z tym obecnym na polskich ulicach. Większość studentów uczelni skupionych jest na francuskich lub włoskich markach luksusowych lub interesuje się większymi sieciówkami. Pojedyncze polskie marki, które padają w rozmowach, to skutek polecenia przez znajomych albo przeczytanych artykułów.
Dziękuję Ci bardzo za niesamowicie przyjemną rozmowę i inspirujący dzień. Powodzenia!
Ja również dziękuję.
Rozmawiała: Roksana Kruszewska