Podziwiam ludzi, którzy jak Szczepan Twardoch, mówią: Byłem pisarzem trzeciej ligi, ale teraz… wkradam się kobietom do sypialni, kładę się na ich nocnych stolikach” (s. 74). Ta metafora oznacza sukces, nagrody, tysiące fanek. Twardoch to dzisiaj jest gość, przystojniak w garniturze na miarę.
Ale co się stało, że słaby literat został gwiazdą? O tym mówi reportaż “Z motyką na słońce” (s. 104). Pytamy w nim, jak to jest, że ktoś zwykły jak my nagle określa sobie ambitny, e tam! – szalony cel, wszyscy mówią “zwariowałeś”, a on robi swoje i wygrywa. Jak Beata, pielęgniarka, która choć była bez pieniędzy, zamarzyła, że będzie miała dom za miastem. I ma.
Mówimy czasem “wiara czyni cuda”, ale tu nie chodzi o wymiar religijny, po prostu są ludzie, którzy dobrą energią i entuzjazmem potrafią zmienić rzeczywistość, sprawić, że wszystko im sprzyja.
A żeby skomplikować problem, zachęcam Państwa do przeczytania wywiadu Jagny Kaczanowskiej z dr Ulrichem Schnablem (s. 230). “Ten pan głosi… pochwałę lenistwa”. Przekornie, ale jednak. Twierdzi, że jeśli co dzień siądziemy na osiem godzin do komputera, by napisać bestseller, raczej nic z tego nie wyjdzie. Gdy jednak pozwolimy umysłowi odpocząć, oddamy się na jakiś czas nicnierobieniu, czeka nas nagroda. Bo nasz mózg nie próżnuje i właśnie w chwili, gdy jest na luzie, generuje najlepsze pomysły.
Nie umiem ocenić tej teorii, ale może jest warta uwagi, zwłaszcza w chwili, gdy w ramach noworocznych postanowień obiecujemy sobie napisanie tych wszystkich książek, zbudowanie domów itp? No bo czym jest optymizm? To taki mentalny koktajl, coś jak u Bonda: porcja relaksu, dwie porcje wiary w siebie, kropla kompetencji, wstrząśnięte, niezmieszane. Czyż to nie dobry drink na noworoczny toast?
Na zdrowie. I owocnego nowego roku.
Jacek Szmidt
redaktor naczelny Twojego STYLU