Kto ma prawa autorskie do tatuażu?

REKLAMA

Tatuaże w ciągu tysiącleci swojego rozwoju spotykały się ze zróżnicowanym odbiorem społecznym. Niegdyś uważano je za atrybut przestępców, obecnie zaś są traktowane jak dzieła sztuki, których posiadanie jest wręcz modne. 

>>> Przeczytaj również: Czy podwyższanie cen tuż przed promocją jest legalne?

Z uwagi na fakt, iż zmiana ich postrzegania nastąpiła relatywnie niedawno, teoria i praktyka dotycząca ochrony praw autorskich ich twórców jest dość słabo rozwinięta, w porównaniu choćby do malarstwa czy rzeźby. 

Choć w Polsce nie jest to jeszcze istotny problem, w innych krajach co jakiś czas można usłyszeć o sprawach wytaczanych przez tatuażystów sportowców lub celebrytów, opiewające na zawrotne sumy. Czy tego rodzaju roszczenia są uzasadnione?

Kłopotliwe tatuaże 

Każdy, kto choćby kojarzy z wyglądu byłego boksera Mike’a Tysona, z pewnością pamięta charakterystyczny tatuaż zdobiący jego twarz. Co ciekawe, zabezpieczył się on przed potencjalnymi roszczeniami tatuażysty, zawierając z nim stosowną umowę licencyjną. Niestety podobnej ostrożności nie zachowali twórcy filmu Kac Vegas w Bangkoku (m.in. z udziałem Tysona), którzy odwzorowali oryginalny wzór na twarzy jednego z bohaterów. Tatuażysta skrzętnie wykorzystał tę okazję i wystąpił o odszkodowanie z tytułu naruszenia jego praw autorskich. W podobnych tarapatach znalazł się też piłkarz David Beckham, który “bezprawnie” eksponował swoje tatuaże w reklamie. Obie sprawy udało się jednak rozwiązać polubownie.

Nieco inny charakter ma tocząca się nadal sprawa dotycząca tatuaży zawodników amerykańskiej ligi koszykarskiej (NBA). Nie chodzi bowiem o pokazywanie ich w reklamach czy relacjach z rozgrywanych meczy, lecz… odwzorowanie w grach komputerowych. W 2016 roku firma Solid Oak Oak Sketches (wykonująca tatuaże) wystąpiła do firmy Take-Two (wydawcy serii gier NBA 2K) z żądaniem odszkodowania z tytułu bezprawnego wykorzystania wzorów noszonych przez występujące w grze postacie autentycznych graczy. 

W tym przypadku twórcy gier znaleźli się między młotem a kowadłem – mogliby wprawdzie łatwo uniknąć roszczeń, nadając inny wygląd tatuażom cyfrowych postaci, lecz zarzucono by im wtedy brak autentyczności. Ponadto taki zabieg mógłby spotkać się z negatywnym odbiorem prawdziwych zawodników, dla których tatuaże są częścią kreowanego przez nich wizerunku.

Czy tatuaż może być utworem?

Odpowiedź na to pytanie brzmi – tak, ale nie zawsze. 

Definicja utworu zawarta w ustawie o prawach autorskich i prawach pokrewnych wymaga, by był to przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci. 

Tatuaż będący utworem musi być zatem rezultatem oryginalnego pomysłu tatuażysty, połączonego z odpowiednim wykonaniem (prawo autorskie nie chroni koncepcji, które nie zostały w żaden sposób wyrażone). Na miano utworu z pewnością nie zasługują proste, powszechnie spotykane wzory czy napisy, natomiast te, które są przeróbkami innych utworów (np. odwzorowują na skórze klasyczny obraz, taki jak np.  Dama z gronostajem) należy uznać za utwory zależne. 

Kto ma prawa autorskie do tatuażu? 

Jeżeli tatuaż spełnia wymagania przewidziane dla utworu, tatuażyście przysługują zarówno autorskie prawa osobiste, jak i majątkowe. Ustawa nie uzależnia istnienia i zakresu tych praw od sposobu wyrażenia utworu, zatem nie ma znaczenia, że został on wytatuowany na skórze żywej osoby. 

Jednocześnie wolność osobista człowieka oraz przysługujące mu prawo do decydowania o własnym ciele kłóci się ze stosowaniem przepisów prawa autorskiego bez jakichkolwiek modyfikacji – trudno bowiem sobie wyobrazić, by tatuażysta przykładowo mógł nakazać klientowi ukrywanie tatuażu przez określony czas (w ramach prawa do decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności). 

Czy wykonanie tatuażu przenosi prawa autorskie?

Jakie prawne znaczenie ma fakt wykonania tatuażu na skórze klienta? Z pewnością nie wiąże się z nim przeniesienie autorskich praw osobistych (są nieprzenoszalne), a także majątkowych, gdyż wymaga to umowy w formie pisemnej pod rygorem nieważności. Wydaje się zatem, że tatuażysta w sposób dorozumiany udziela klientowi licencji na korzystanie z utworu, jakim jest tatuaż. Należy dodać, że jest to licencja o charakterze niewyłącznym (wyłączna musiałaby być wyraźnie zastrzeżona).

Nawet w przypadku przyjęcia, że doszło do udzielenia licencji, ogromnym problemem jest ustalenie jej zakresu oraz pól eksploatacji, jakie miałaby obejmować. 

Pomocny może być art. 49 prawa autorskiego, stwierdzający, że jeżeli w umowie nie określono sposobu korzystania z utworu, powinien on być zgodny z charakterem i przeznaczeniem utworu oraz przyjętymi zwyczajami. Można zatem przyjąć, że eksponowanie tatuażu w miejscach publicznych (np. na plaży), mieści się w zakresie udzielonej licencji. Jeżeli jednak klient chciałby na nim zarabiać (np. sprzedając zdjęcie fragmentu swojego ciała pokrytego tatuażem), stanowiłoby to wyjście poza zwyczajowe formy korzystania z tatuażu i tym samym naruszenie praw twórcy.

Choć w warunkach polskich powyższe rozważania wydają się może abstrakcją, w innych krajach doszło już do głośnych procesów z tatuażami w roli głównej. Z uwagi jednak na fakt, że większość z nich zakończyła się ugodami, na ukształtowanie się linii orzeczniczej w tych sprawach, trzeba będzie jeszcze poczekać.

Podsumowanie

Choć polskich celebrytów i sportowców zapewne jeszcze długo będą omijały “sprawy o tatuaże”, przykład ich zagranicznych kolegów powinien skłonić ich do dbałości o prawno-autorskie aspekty noszonych wzorów. Rozważania prowadzone na gruncie naszego prawa jasno pokazują, że brak odpowiednich regulacji odnoszących się do utworów tworzonych na ludzkiej skórze może w dalszej perspektywie okazać się problemem. Choć pogodzenie słusznych interesów twórcy z wolnością osobistą klienta stanowi nie lada wyzwanie, ustawodawca powinien ją podjąć zanim spory o tatuaże zadomowią się także nad Wisłą.  

Autorka: adwokat Magdalena Korol

Newsletter

FASHION BIZNES