Pewnego zimowego wieczoru dotarła do mnie wiadomość od twórców marki Katie Baby o ich przyjeździe do Nowego Jorku, i to na targi. Bardzo rzadko spotykane zjawisko (tak, to właściwe słowo), bo polskie marki prawie nie prezentują się w Stanach. Ogarnęła mnie narodowa duma, bo to zaszczyt uczestniczyć w największych targach mody dziecięcej w USA. Wiedziałam, że Katie Baby musi mieć dobry produkt a konkurencja nie była mała. W ostatni dzień targów Nowy Jork nawiedziła śnieżyca i o mały włos nie zdążyłabym na prezentację. Udało się, a moje spotkanie z panią Kasia było przyjemne, owocne, a przede wszystkim rzeczowe. Po raz pierwszy miałam okazje porozmawiać tak otwarcie z polską marką ekspansji międzynarodowej.
FB: Jaka jest historia Katie Baby? Skąd pomysł na własną firmę?
Historia zaczęła się jeszcze zanim powstała marka Katie Baby. Moja mama otworzyła firmę z ubrankami dla dzieci, która nazywała się Mikael. W latach 90. otrzymała prestiżową nagrodę „Srebrna pętelka” za kolekcje dziecięce. Pracując obok mamy dużo się uczyłam, współpracowaliśmy ze SMYKiem, projektowaliśmy dla nich autorskie kolekcje. Po wielu latach w rodzinnej firmie postanowiłam spróbować własnych sił, zaczęłam projektować autorskie kolekcje pod metką Katie Baby. Razem z moim wspólnikiem z Holandii – Mishą Soesmanem otworzyliśmy własną firmę.
FB: Ile czasu jesteście na rynku? Jakie macie sukcesy na koncie?
Pierwsza kolekcja Katie Baby została zaprezentowana w 2012 roku, a naszym sukcesem było pokazanie się na targach w Moskwie w tym samym roku. Jesteśmy dumni także z tego, że wprowadziliśmy sprzedaż kolekcji na rynek włoski, hiszpański, angielski czy meksykański.
FB: Co było najtrudniejsze w rozkręceniu biznesu? Jakie lekcje wyciągnęliście przez te wszystkie lata?
Najtrudniejsze jest znalezienie właściwych ludzi z wysokimi kwalifikacjami. A lekcja jest jedna: najważniejszy jest właściwy start. Lepiej przygotować się z ofertą dobrze, niż kierować się charakterystyczną, polską mentalnością, czyli: byle zacząć, a potem „jakoś to będzie”. Zdecydowanie to tak nie działa, najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Jeśli dobrze przygotuje się targi, katalog, kolekcję to później łatwiej też jest robić zamówienia.
FB: Okrążacie cały świat i prezentujecie Katie Baby na różnych rynkach. W jakich krajach już gościliście i z jakim odbiorem spotkała się Wasza marka dziecięca?
Nasze kolekcje były już na targach w Moskwie, Sao Paulo, Szanghaju, a ostatnio także w Nowym Jorku. Bardzo nas zaskoczył pozytywny odbiór ubranek, klienci doceniają jakość materiałów czy sposób uszycia. Ponieważ nasz produkt jest europejski, tym bardziej jest atrakcyjny dla ludzi z wymienionych wyżej miejsc.
FB: Czy Wasze kolekcje są dopasowywane do różnorodnych rynków? Czy podejście do klienta z Europy jest inne do tego z Azji czy Ameryki?
Jak to się mówi: „co kraj to obyczaj” i faktycznie sprawdza się to w naszej branży. Co prawda, są wspólne elementy, które łączą wszystkie te miejsca, ale np. w Rosji ludzie uwielbiają kolorowe ubranka, podobnie jak w Brazylii. W Chinach cenią sobie klasyczne materiały, uwielbiają wełnę, ale występującą w ciekawych wzorach. A Nowy Jork – im bardziej elegancko tym lepiej.
FB: Gdybyście mieli się porównać do innych rynków i targów: co działa na Waszą korzyść, a co przeciwnie?
Z pewnością naszą mocną stroną są wysokiej jakości produkty europejskie. Idą za tym jednak wysokie koszty i chociaż każdy ma świadomość, że za jakość trzeba zapłacić, to musi być to też opłacalne (mam tu na myśli sklepy). Jeśli chodzi o przeciwności, to na pewno na naszą niekorzyść wpływają niestałe kursy walut. Przez to kontrakty długoterminowe są mniej pewne, a dla rozwoju marki mają one bardzo duże znaczenie.
FB: Jak pracuje się na rynkach zagranicznych: zachodnioeuropejskim, rosyjskim, brazylijskim czy amerykańskim?
Rynki dobrze rozwinięte mają jasno określone prawa i podatki związane z eksportem i z importem, więc łatwo można się dowiedzieć jakie są prawa nałożone na producenta. Rynki rozwijające się, takie jak Rosja, są bardzo chłonne, gdyż popyt jest większy. Trudniej jest tu jednak załatwić formalności i dopuścić produkt do sprzedaży. Lepiej wówczas współpracować z firmą, która wie jak to zrobić, bo samemu jest bardzo ciężko. Brazylia z kolei jest tak zamknięta na eksport i import, że formalności u nich to największa przeszkoda. Chiny od lat eksportują i importują, więc dla nich to żaden problem.
FB: W związku z tym, że sprzedajecie za granicą, na pewno dotknęły Was problemy walutowe: spadek rubla czy wahania euro lub dolara. Jak bardzo?
Bardzo! Wahania walut są bardzo dużą przeszkodą dla naszej współpracy z klientami, ponieważ opierają się na kursie dolara. Kiedy dolar idzie do góry, dla klientów nasze produkty stają się droższe. Również transport jest rozliczany w dolarach i to też jest dużą przeszkodą.
FB: Z jakimi problemami spotykają się dziś polscy producenci i jak możemy temu zaradzić?
Duża grupa polskich producentów ma pomysł na swoją firmę, produkt czy markę. Mają oni nowoczesne technologie, więc uważam, że śmiało mogą konkurować z innymi światowymi markami. Z drugiej strony mamy także grupę producentów, którzy zatrzymali się w latach 90. i którzy chcieliby sprzedawać jak najwięcej, do tego niskiej jakości, a zarazem szybko i dużo na tym zarabiać. To już nie te czasy, ale póki ich interesy się kręcą to nie starają się niczego zmieniać, wprowadzać czegoś nowego.
FB: Czy polski Rząd powinien się w to zaangażować?
Tak. Im większa ranga Polski w świecie, tym lepiej są odbierane polskie produkty. Polska angażuje się w promowanie polskiego węgla, rolnictwa itd. I dobrze, ale pora teraz na promowanie polskiej mody i to w całości, a nie tylko wybranych nazwisk.
FB: Plany na przyszłość?
W tym momencie nasza kolekcja jest pokazywana w Dubaju. Myślę, że to może być dla dobry rynek. Targi dały nam możliwość nawiązania wielu kontaktów na całym świecie, więc chcemy najpierw wykorzystać te kontakty, a potem pójść dalej.
Rozmawiała Urszula Wiszowata
Zapraszamy na stronę katiebaby.com