Po fali krytyki, jaka spłynęła na Burberry w związku z ujawnieniem skali niszczenia niesprzedanych produktów, marka postanowiła działać. Nie tylko obiecała zaprzestanie tego – spójrzmy prawdzie w oczy – haniebnego procederu, ale podjęła także inne ważne zobowiązanie. Burberry dołączy do grona marek fur free.
Wielka afera
Jakiś czas temu informowaliśmy o ujawnieniu raportu finansowego Burberry, który sprowadził na brytyjski dom mody czarne chmury. Jak się okazało, tylko w 2017 roku marka zniszczyła niesprzedane produkty o łącznej wartości 28,6 mln funtów (w ciągu ostatnich 5 lat kwota ta wyniosła 105 milionów funtów!). Informacja wstrząsnęła inwestorami, klientami i obserwatorami branży. Stanowisko – w dość spektakularny sposób – zajęła także platforma odsprzedażowa thredUP. W otwartym, zamieszczonym na Twitterze liście, zaproponowała Brytyjczykom, że niesprzedane ubrania może “puścić w obieg”, a całkowity dochód z ich sprzedaży przekaże organizacjom charytatywnym działającym na rzecz środowiska. Internauci wpadli w zachwyt, Burberry niekoniecznie.
Ale, jak to mówią, kropla drąży skałę.
Nowa strategia
Nowoczesny luksus oznacza bycie odpowiedzialnym społecznie i środowiskowo. W Burberry takie podejście jest dla nas podstawowym przekonaniem i kluczem do naszego długofalowego sukcesu – stwierdził CEO Burberry, Marco Gobetti.
Co zrobić z niesprzedanymi produktami?
W wydanym wczoraj oświadczeniu dla prasy, marka zobowiązała się zrezygnować z niszczenia niesprzedanych produktów w trybie natychmiastowym. Jednocześnie – jakby w nawiązaniu do listu thredUP – Burberry podkreśliło, że już teraz niesprzedane towary marka wykorzystuje ponownie, oddaje, recyklinguje, a także naprawia. Burberry przypomniało, że w maju 2018 r. marka dołączyła także do ekologicznej inicjatywy Make Fashion Circular wymyślonej przez Ellen McArthur Foundation (wśród wspierających marek są także H&M, GAP, Stella McCartney). Projekt ma na celu wprowadzenie rozwiązań, które pozwolą produkować mniej ubrań, dzięki ich dłuższemu wykorzystaniu.
Fur free
Brytyjski dom mody zobowiązał się także do rezygnacji z futer, dołączając tym samym do coraz większego grona luksusowych marek, które mówią „nie” okrucieństwu wobec zwierząt. W przeszłości Burberry podjęło decyzję o ograniczeniu wykorzystywania naturalnych futer w swoich kolekcjach. Dozwolone były futra królicze, lisie, futra norek i azjatyckiego szopa. Od najbliższej kolekcji wszystkie z nich, a także angora są zakazane. Pierwszą kolekcją fur free będzie długo wyczekiwana debiutancka kolekcja Riccardo Tisci (zamienił Paryż, gdzie projektował dla Givenchy, na Londyn w marcu tego roku), która zaprezentowana zostanie już 17 września podczas London Fashion Week. Produkty z futra, które marka ma w „zapasach” będą stopniowo wycofywane z rynku, jednak produkty z wełny owczej, wciąż będą pojawiać się w ofercie.
Wizerunek marki uratowany?
W Burberry dążymy do napędzania pozytywnych zmian. Nasze cele obejmują cały obszar naszej działalności i dotyczą społeczności wokół nas – ogłosił brytyjski dom mody w wydanym oświadczeniu.
Dobra zmiana? Na to wygląda. Czy jednak pojedynczy statement tak szybko wymaże z pamięci zatrważające liczby i skalę przewinień jakich Burberry dopuściło się wobec środowiska? To może być ciężkie. Złą passę odczarować może Riccardo Tisci i jego wizja marki. Jeżeli debiutancka kolekcja – bez futer – podbije serca klientów – może będzie im łatwiej spojrzeć przychylniej na złożone obietnice?
Ruch Burberry jest trochę opóźniony, ale jak do tej pory… jedyny. Richemont – właściciel najbardziej luksusowych marek biżuteryjnych na świecie – oskarżany jest o niszczenie zegarków marek Cartier i Jaeger-LeCoultre, na łączną kwotę 400 milionów funtów! Nie tak dawno na światło dzienne wyszły informacje o niszczeniu niesprzedanych ubrań przez H&M. Również Nike oskarżany jest o cięcie butów, które nie znalazły nabywców.
Jak widać, problem jest bardziej niż poważny. Czy ruch Burberry zainspiruje innych? Oby!