Każda modelka o nich marzy. Są pompatyczne, kolorowe, ciężkie i wzbudzające zachwyt milionów ludzi na całym świecie.
Skrzydła Victoria’s Secret, bo o nich mowa, są obiektem pożądania i spełnieniem najskrytszych marzeń. Za wszelką cenę.
Jedzenie jest passe?
Mój agent kazał mi przestać jeść – to słowa Erin Heatherton. I choć w świecie mody nie są nowością i zaskoczeniem, to jednak zszokowały. Piękna, młoda, szczupła (dla większości środowiska za szczupła) modelka, która słyszy takie słowa? I to kilkukrotnie? Coś musi być nie tak. Jednak jeszcze gorsze jest to, że Erin pomimo cierpień nie tylko ciała, ale i duszy postanowiła posłuchać słowa swojego agenta i dokonać niemożliwego – schudnąć jeszcze bardziej, aby zachwycić nie tylko tłumy gości legendarnego już pokazu, ale i prezesów firmy Victoria’s Secret.
Retrospekcja
Przypomnijmy sobie największe gwiazdy Victoria’s Secret sprzed lat. Pierwsze skojarzenie? Heidi Klum, Tyra Banks, Gisele Bundchen, Naomi Campbell. Każda z nich prezentowała inny typ sylwetki, ale zawsze był on sportowy, kobiecy i godny pozazdroszczenia. Victoria’s Secret było marką, która skupiała w sobie seksowne, ale nie nazbyt wychudzone modelki, które nie raz w swoim życiu usłyszały słowa krytyki na swój temat. Heidi Klum dowiedziała się, że jest zbyt „przysadzista” na zawód modelki, a jej biodra są za szerokie, z kolei Tyra, ze sporym biustem i kobiecą pupą nie raz słyszała, że jest po prostu za gruba. Jednak to było wspaniałe, że te kobiety udowadniały całemu światu, że piękno i seksapil jest w każdej kobiecie – bez wystających kości, z większymi piersiami czy umięśnionymi udami.
Za wszelką cenę
Z biegiem czasu i napływem nowych twarzy oraz sylwetek, figury modelek Victoria’s Secret zaczęły się zmieniać. Naomi już nie miała tak umięśnionych nóg, a Heidi tuż po urodzeniu dziecka schudła kilkanaście kilogramów w zaledwie kilka tygodni, tylko po to, aby wystąpić w TYM pokazie. Nie tylko ona, bo w takiej samej sytuacji znalazła się Ambrosio i Lima. Dwa miesiące do pokazu i cel zrzucenia kilkunastu kilogramów? Dla Adriany Limy oznaczało to mordercze, kilkugodzinne i nawet kilkukrotne treningi w ciągu dnia. Modelka nie ukrywała, że zrobi wszystko, żeby wyglądać możliwie jak najlepiej, a swój cel osiągnie za wszelką cenę, nawet jeśli miałby to oznaczać płacz, ból, głód i zmęczenie. O ile w tym wypadku chodziło o trenowanie, zbudowanie masy mięśniowej i spalenie tłuszczu, o tyle w przypadku wspomnianej już Erin, a także Kylie Bisutti, również byłego Aniołka, granica normalności została przekroczona.
Nie jedz, nie ćwicz, nie żyj
Jaka jest różnica pomiędzy nami, zwykłymi śmiertelnikami, a modelkami Victoria’s Secret? Kiedy Ty masz schudnąć, idziesz na siłownię albo fitness i zaczynasz zdrowo jeść, po czym zaczynasz obserwować „jakieś” efekty. Kiedy jesteś aniołkiem Victoria’s Secret, nie dość, że powinnaś zrezygnować z jedzenia, to musisz ćwiczyć dwa razy dziennie. Erin, która w czasie swojej kariery w VS aż dwa razy została poproszona o utratę wagi przyznała, że to był zły czas w jej życiu: Byłam tym wszystkim załamana. Pracowałam tak ciężko, a czułam, że moje ciało stawia opór. Wracając z treningu w nocy patrzyłam na przygotowany dla mnie posiłek, ale czułam, że nie mogę go zjeść. Po prostu nie mogę.
Wyglądasz jak gruba krowa. Musisz zrzucić co najmniej 2 cm w biodrach, Kylie – takie słowa od swojego agenta usłyszała Kylie Bisutti, która w wieku zaledwie 16 lat rozpoczęła karierę w modelingu po to, aby już dwa lata później zostać aniołkiem Victoria’s Secret. W jej przypadku, osoby decyzyjne marki wymusiły na niej flirtowanie „ze wszystkimi przez cały czas” tak, aby seksowny wizerunek firmy był wszechobecny. Niestety w następstwie tych działań, Bisutti musiała rozstać się ze swoim mężem (nawiasem mówiąc, to on zorganizował dla niej casting do VS), a w efekcie również i z marką. Dziś wydaje książki oraz projektuje ubrania i jak sama przyznaje, jest po prostu szczęśliwa.
Dlaczego to robisz?
Coraz więcej modelek przestaje się bać swoich agentów, agencji i marek, z którymi współpracują lub to robiły. Dzięki temu coraz częściej możemy poznać szczerą prawdę na temat tego, o co w tym biznesie tak naprawdę chodzi, a wspaniały świat modelingu to nie tylko długi wybieg, piękne skrzydła i miliony na koncie. To także kulisy, do których mało kto ma dostęp. Najtrudniejszą sprawą jest jednak to, dlaczego człowiek, który cierpi i który czuje się nieszczęśliwy robi wszystko co w swojej mocy, żeby… nadal tak się czuć? Każdy z nas ma marzenia i każdy z nas chce je spełnić. W moim przypadku to siedzenie przy komputerze po kilkanaście godzin dziennie, z kolei w przypadku mojego znajomego to praca na dwa etaty i sen nie przekraczający czterech godzin. Jesteśmy ludźmi, kochamy konkurować, zwłaszcza z samym sobą – dokładnie tak samo działa mechanizm bycia modelką. Konkurencja jest przeogromna, dlatego dla kogoś ambitnego z celem z tyłu głowy nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli restrykcyjna dieta i codzienne treningi mają pomóc w osiągnieciu kariery i wielomilionowych kontraktów, dlaczego nie?
Tyle tylko, że moja praca przy komputerze nie przekłada się w takim stopniu na samoocenę dziewczyn na całym świecie, co wspomniana dieta i ćwiczenia modelek–liderek opinii. Każda z nas to wie – widzimy okładkę magazynu i doskonale zdajemy sobie sprawę, że w sprawie maczał palce grafik, makijażysta, oświetleniowiec. Doskonale wiemy, że zdjęcie jest przerobione w programie graficznym, ale nadal jesteśmy wpatrzone w nią niczym w obrazek. Widzimy zdjęcie Izabeli Goulart z wybiegu, z wyrzeźbionym sześciopakiem, zgrabnymi i długimi nogami oraz pięknymi ramionami i zdajemy sobie sprawę z tego, że ta dziewczyna podporządkowała swoje życie treningom i diecie i tak naprawdę nie wiemy czy daje jej to maksymalny poziom szczęścia, a mimo to w głębi duszy pragniemy jej wyglądu. Jej ciała, włosów, makijażu i pięknej cery. Niestety, ale jesteśmy tylko ludźmi, którzy pomimo pewnych granic i zdawania sobie sprawy z ich istnienia, lubimy je przekraczać – jeśli tylko ma nam to pomóc w osiągnięciu celu.
Autor: Joanna Dederko