Choć w ostatnim czasie trudno narzekać na brak nowych trendów, na recesję w tym przypadku się jednak nadal nie zapowiada. Trochę ze względu na ekonomiczną sytuację na świecie, trochę, by podkreślić elitarność marek luksusowych, w odpowiedzi na to wszystko powstał nowy trend nazwany błyskotliwie: Quiet Luxury.
Autor: Wojciech Szczot
Filozofia tendencji zawiera się w samej nazwie i w zasadzie nie trzeba jej dopisywać drugiego dna. Chodzi o cichy, dyskretny luksus, który przemycamy w swojej stylizacji, zakładając ubrania prestiżowych marek, ale bez przesadnego epatowania nimi w przestrzeni publicznej. Ten nowy minimalizm choć nie ma szans na dokonanie rewolucji w modzie, ma jednak związek z czymś więcej. A tutaj już nie trudno nie dopatrywać się jego pozytywów. Chodzi o modę zrównoważoną i o to, jak dyskretny luksus jest w stanie na nią oddziaływać.
Trend na dyskretny luksus – nie tylko dla bogaczy
Moda zawsze świetnie rezonuje z czasami, w których żyjemy. Albo idzie z nimi ramię w ramię, reagując na przepych przepychem, albo buntowniczo odwracając się w innym kierunku, odpowiadając na maksymalizm minimalizmem. Mówiąc jednak w kontekście wszechobecnej niepewności finansowej, szalejącej inflacji i coraz większych kosztów życia, trend quiet luxury, wydaje się być bardziej niż oczekiwany. Choć tendencja sama w sobie wcale nie jest przecież niczym nowym.
O tym, że bogacze nie otaczają się kultowymi logotypami, stawiając zamiast nich na cichą jakość, mówiła w serialu „Kim jest Anna” tytułowa Anna Delvey, która by być uważana za zamożną członkinię elit, zawsze tworzyła stylizacje z bardzo klasycznych elementów, dodając do nich „coś starego i wytartego”, bo „Ci, którzy rzeczywiście mają pieniądze, nigdy tego po sobie nie pokazują”. Podobnego zdania była zresztą rodzina Roy’ów z „Sukcesji”, która gardziła kultowymi w oczach mainstreamu markami, a wszystkich, którzy się nimi otaczają utożsamiała z aspirującymi do świata elit naturszczykami. Zamiast ikonicznych produktów Balenciagi czy Gucci, Royowie stawiali na równie drogie, lecz bardziej unikalne produkty mniej charakterystycznych brandów jak Loro Piana, Max Mara czy Gabriela Hearst. A zamiast it-bag, na ekranie można dojrzeć unikatowe torebki, niemożliwe do dostania od tak.
Marki rezygnują z logotypów
Quiet Luxury jawi się więc jako zjawisko, które ma uratować modę przed mainstreamową papką, podaną na instagramowym talerzu, a także jako balsam dla wszystkich tych, którzy w modzie widzą nie metki, a filozofię. Dyskretny luksus niesie też mniej pozytywne konsekwencje. W końcu gdzie trend, tam sprzedaż. A na niej zawsze najbardziej zależy przecież markom i projektantom. W tym sezonie nie tylko dom mody Burberry zrezygnował z charakterystycznych dla siebie, viralowych elementów, z których słynął wcześniej, w stronę cichego luksusu, po cichu zwrot ten robią również Miu Miu czy Bottega Veneta. Dołączają tym samym do marek, które quiet luxury uprawiają od dekad, jak wielcy gracze typu Hermes czy wspomniana wyżej Max Mara, albo mniejsi, ale równie uznani: The Row, Brunello Cucinelli, Proenza Shcouler czy Victoria Beckham.
Pierwsze znaki „rażenia” tego trendu widać już w zwiększonej sprzedaży, wspomnianej wyżej, marki Brunello Cucinelli. Do góry idzie też ostatnio Zegna. Ale trendem na dyskretny luksus są też zainteresowane sklepy masowe, takie jak np. Shein, który wprowadził ostatnio specjalną stronę z droższymi produktami. Marki oczywiście będą chciały zarobić na cichym luksusie, co może spowodować wysyp nowych drogich kolekcji, a w przypadku sieciówek podwyższone ceny, jednak bez benefitu w postaci lepszej jakości. O swoich nowych, wyższych cenach informowała ostatnio Zara, twierdząc, że zmiana jest potrzebna, by wyróżnić się na tle konkurencji i podkreślić bardziej elitarny status marki.
Quiet Luxury a moda zrównoważona
Dyskretny luksus ma jednak potencjał, by pozytywnie wpłynąć na działania pod kątem mody zrównoważonej. Zakładając, że w filozofii quiet luxury chodzi o zmniejszenie liczby ubrań, na rzecz tych najlepszej jakości, wyprodukowanych przez markę, której bliskie są tendencje proklimatyczne, trend ten może zmienić sposób myślenia konsumentów dotyczący zakupów. Jeśli w dyskretnym luksusie jest sporo snobizmu, quiet luxury może spowodować, że klienci drogich marek, lub bardziej dostępnych sieciówek będą podchodzić do zakupów w sposób bardziej przemyślany. 3, nie 6 rzeczy, brzmi już przecież całkiem nieźle.
Według raportu berlińskiego instytutu Hot or Cool, zmiany powinny się zacząć właśnie od bogatych. To wierni klienci LVMH mogą zacząć ograniczać swoje decyzje zakupowe, stawiając na przemyślane i ponadczasowe elementy garderoby, których liczba w ich szafach, w przeciągu roku, powinna wzrosnąć maksymalnie do 10. To pozwoli na utrzymanie globalnego ocieplenia na poziomie niższym niż katastrofalny.
Czy cichy luksus jest w stanie odwrócić sposób w jaki dotychczas myśleliśmy o zakupach i uratować nas, nawet minimalnie, od katastrofy klimatycznej? Liczymy, że tak, a to dopiero byłoby bogactwo.
Zdjęcie główne: Fot. Szymon Brzóska, TheStyleStalker, Instagram: thestylestalker
Przeczytaj również: Zakupy premium. Dlaczego warto zainwestować w wysoką jakość?