Jemioł i Socha, Olejniczak i Książkiewicz, Zień i Kręglicka. Co łączy te pary przyjaciół? Połowa tych duetów to projektanci, a połowa to gwiazdy. Takie relacje to w świecie mody chleb powszedni.
I nie są nowością. Już Charles Worth zaprzyjaźniał się z cesarzowymi i księżniczkami, a niemal wiek później Hubert de Givenchy adorował i ubierał Audrey Hepburn, którą nazywał swoją „jakby żoną”. Późniejsze słynne duety to m.in. Marc Jacobs i Sofia Coppola, Jean Paul Gaultier i Madonna oraz Jean-Louis Dumas, dyrektor artystyczny domu mody Hermes i Jane Birkin.
Kreatorzy mody trzymają się przede wszystkim z paniami. Powody są oczywiste. Tworzą przede wszystkim kolekcje damskie, więc kto, jak nie kobiety, ma pokazać się w ich kreacjach na ważnych imprezach. To im pokaz ma prawdo spodobać się lub nie, a jeśli zdarzy się to drugie, bardziej wiarygodne są w udawaniu, że było odwrotnie.
Rodzimi kreatorzy mody bliskie relacje nawiązują z aktorkami, dziennikarkami i prezenterkami, modelkami, piosenkarkami, a nawet polityczkami. Duetami, a czasem nawet i trio, które obserwatorom polskiego show-biznesu najbardziej mogły zapisać się w pamięci, są m.in. Łukasz Jemioł i Małgorzata Socha, Tomasz Olejniczak i Weronika Książkiewicz, duet MMC i Joanna Horodyńska, Joanna Przetakiewicz i Magdalena Ogórek, Paprocki & Brzozowski i Paulina Krupińska, Mariusz Przybylski i Agnieszka Szulim, Agnieszka Maciejak i Monika Brodka, Joanna Klimas i Edyta Olszówka, Gosia Baczyńska i Magdalena Boczarska, duet Bohoboco i Agnieszka Cegielska lub Magdalena Mielcarz, Dawid Woliński i Małgorzata Kożuchowska oraz Maciej Zień i Aneta Kręglicka. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że rzadko który topowy projektant nie ma swojej, choć jednej, stałej muzy, przyjaciółki i najwierniejszej klientki zarazem. Mają je nawet ci działający krócej i mniej rozpoznawalni.
Chociaż w show-biznesie wiele osób czy faktów – związki, kariery czy właśnie przyjaźnie – znika tak szybko, jak się pojawiło, powyższe przykłady to, o dziwo, zażyłości trwające latami. Większość z nich widoczna jest przy okazji niemal każdego pokazu czy otwarcia butiku projektanta z jednej strony i koncertu, nagrania, premiery czy spektaklu lub filmu gwiazdy z drugiej. Co ciekawe, zwykle relacje te dotyczą tak znanych i lubianych osób, że mogłyby zaprzyjaźnić się one z każdym z topowych designerów. A jest grupa gwiazd, które zapraszane są na prezentacje kolekcji nie jednego, a wielu kreatorów mody. To choćby Monika Olejnik, Omenaa Mensah, Paulina Sykut-Jeżyna, Małgorzata Rozenek, Ilona Felicjańska, Katarzyna Zielińska, Beata Sadowska czy Karolina Szostak.
Nierzadko właściciele czy założyciele marek przyjaźnią się też z gwiazdami bezpośrednio związanymi modą – znanymi stylistkami czy blogerkami. To osobna kategoria, bo bliskie stosunki z wpływowymi fashion insiderami mają jeszcze więcej zalet. To przede wszystkim publikacje, publikacje i jeszcze raz publikacje. Nie dosyć, że projekty zwykle doceniane są bardziej, gdy widziane są na żywo, a sam pokaz, gdy przeżywany, a nie oglądany na zdjęciach, to jeszcze daje o sobie znać reguła wzajemności. Jest ona dokładnie tym, czym można domyślić się, że jest i działa zarówno w czasie darmowych degustacji w supermarketach, jak i w przypadku zapraszania na pokaz. A ten ostatni, jak wiadomo, umożliwia spotkanie się ze znajomymi, połechtanie ego, gdy fotografowie proszą na ściankę, a dziennikarze przed kamerę, a także wypicie nielimitowanej ilości alkoholu w czasie afterpaty. Zgodnie ze wspomnianą regułą, takie przyjemności wręcz nakazują naszemu sumieniu napisać na drugi dzień pochlebną recenzję, a w najbliższych sesjach zdjęciowych wykorzystać choćby kilka elementów kolekcji. Na niemal każdej z ważniejszych imprez w modowym kalendarzu oczekuje się więc: Joanny Horodyńskiej, Tomasza Jacykowa, Doroty Williams, Zofii Ślotały, Jessiki Kirschner, Julii Kuczyńskiej czy Tamary Gonzales Perea.
Relacje gwiazd z designerami nie mogą być zwykłymi znajomościami. Portale modowe i plotkarskie tylko uwydatniają, a jednocześnie zacieśniają je, gdy z ekscytacją nazywają celebrytki przyjaciółkami i muzami. Same relacje nazywane są przyjaźniami, wręcz związkami bratnich dusz. Świat mody i show-biznesu lubi popadać w przesadę, więc każdy projektant chce, żebyśmy myśleli, że i on, i gwiazda dzwonią do siebie z problemami, uwielbiają swoich partnerów, a gdy wyjeżdżają na wakacje, zostawiają sobie psy pod opiekę.
Nikt nie przyzna się, że to czysty biznes. A na przyjaźniach z celebrytkami właściciele marek mogą zyskać bardzo wiele. Współpraca z osobą znaną i lubianą uznawana jest za jedno z najskuteczniejszych narzędzi marketingowych. Najbardziej oczywistym powodem jego sukcesu jest to, że wiele osób uznaje sławy za swoich idoli. Nieważne, czy podziwia je za wygląd, umiejętności czy po prostu styl życia, chce być, jak one. Kupuje to, co noszą czy czego używają, bo podświadomie wierzy, że w ten sposób się do nich upodobni i osiągnie podobny sukces. Oprócz wpływania na decyzje zakupowe, gwiazda zaprzyjaźniona z marką może pomóc w dotarciu do nowych grup konsumentów, w zależności od swojego wizerunku, np. młodych dziewczyn czy, odwrotnie, wytwornych pań w średnim wieku. Z tym celem wiąże się inny, podobny, a jest nim zmiana sposobu odbierania marki. Jeszcze jedna korzyść płynąca z przyjaźni z celebrytką to zdecydowany wzrost ilości publikacji prasowych. W odróżnieniu, od bliskich stosunków z ważną osobistością świata mody, nie dlatego, że sama doprowadzi do tego, że marka pojawi się mediach, a dlatego, że portale internetowe i kolorowe magazyny uwielbiają pisać o znanych osobach.
Korzyści jest wiele, o ile, projektant zaprzyjaźni się z odpowiednią sławą, bo wyjść źle na takiej znajomości nie jest wcale tak trudno. Znana przyjaciółka, jeśli, jak to często się dzieje, ma odgrywać rolę nieformalnej ambasadorki marki, powinna być pod względem image’u dopasowana do DNA marki. Gdy jest odwrotnie, fani czy po prostu obserwatorzy marki szybko to zauważą. Nie dajmy się zwieść, w wielu przypadkach relacja projektant-gwiazda nawiązana została w celu czerpania obopólnych korzyści. Jeśli taka współpraca będzie wyglądać na wynikłą w sposób naturalny, odbiorcy nie zauważą tego lub przymkną na to oko. Lubimy miłe historie i chcemy wierzyć, że celebrytka nosi konkretne ubrania, bo naprawdę jej się podobają. Ambasadorka ma nie tylko pasować do marki, ale i podkreślać te cechy, które mają zostać uwypuklone.
Korzyści z przyjaźni ze sławą jest wiele, ale nie musi być to tylko działaniem marketingowym i mam nadzieję, że nie jest. Że projektant i gwiazda rzeczywiście poznali się przez wspólnych znajomych i polubili albo nawet, niech będzie, zakolegowali się już po tym, jak on po raz pierwszy ubrał ją na ważne wyjście. Że odwiedzają butiki, zakładają kreacje na premiery spektakli i siadają w pierwszych rzędach na pokazach z czystej sympatii. Jesteśmy tylko ludźmi i potrzebujemy prawdziwości w naszym życiu, dlatego miło byłoby wiedzieć, że nawet w show-biznesie zdarzają się nie tylko powierzchowne relacje z uczuciem na pokaz. Ale to, jak jest w rzeczywistości, wiedzą tylko sami zainteresowani.
Autor: Ela Baron