Jest okropnie chuda, można się przestraszyć, koszmar jak z 13-stej ulicy, niedługo padnie trupem – to tylko niektóre określenia, które padają pod adresem topmodelki Anji Rubik niemalże codziennie. Kiedy chudość staje się problemem?
Temat wagi modelek powraca co jakiś czas jak bumerang. Mówi się, że anoreksja na dobre opanowała pokazy mody. Oliwy do ognia dodają same modelki. Kilka lat temu świat obiegła kampania firmy Nolita z nieżyjącą już Francuzką Isabelle Caro, ważącą zaledwie 35 kg (przy wzroście 162 cm).
Kilka lat temu Kate Moss wywołała oburzenie swoją wypowiedzią na temat szczupłej sylwetki i niskiej wagi. Wiele osób oskarżało wówczas modelkę o propagowanie anoreksji. A wszystko przez odpowiedź, jakiej Kate udzieliła zapytana o to, jakie jest jej życiowe motto: Mam ich bardzo wiele, na przykład nic nie smakuje tak dobrze, jak bycie szczupłą. Złota myśl Moss oburzyła wtedy osoby walczące z niebezpiecznym kultem chudości propagowanym przez przemysł mody. Opinia publiczna postrzega chudość za oznakę choroby, z kolei branża modowa nie wyobraża sobie na wybiegu kobiety z ponad 95 centymetrami w biodrach. Co więcej, nie życzy sobie, aby ktokolwiek narzucał im, jakiego rozmiaru osobę powinni ubierać.
Czy każda szczupła dziewczyna musi być od razu anorektyczką? Czy choroba anoreksji jest rzeczywiście powszechna wśród modelek? Zapytaliśmy właścicielkę jednej z największych agencji modelek w Europie Środkowej GAGA Models Katarzynę Sawicką: Przede wszystkim musimy umieć rozgraniczyć szczupłość od choroby, od anoreksji. Społeczeństwo jest dziś grubsze niż było przed laty, więc wszystko, co jest chude, jest dla świata anorektyczne. A tu naprawdę jest różnica. My od razu widzimy, czy dziewczyna, która do nas przychodzi, ma ze sobą problem. To zwykłe sygnały, który każdy z nas, pracując w branży, zauważa – siność twarzy czy paznokci, wypadające garściami włosy. Jest też wiele dziewczyn, które są szczupłe z natury. One naprawdę odżywiają się normalnie i nie tyją. Mamy taką jedną dziewczynkę. Jest fenomenem. Jest u nas trzy lata i wciąż jest za chuda. Ma po prostu takie walory genetyczne, jej mama też jest taka szczupła. Oczywiście, bywają w branży anorektyczki, ale jeśli agent to widzi, to musi na to reagować. Wycofuje taką dziewczynę z rynku, wysyła ją do dietetyka, robi coś, by sytuację zmienić. Duzi klienci też są ostrożni. Potrafią nawet do nas zadzwonić – bo nam przecież też zdarzają się dziewczyny, które chudną za bardzo, np. w fashionweekowym stresie – i proszą: „pogadaj z nią, bo za bardzo schudła”. Zwraca się na to uwagę. Często jest też tak, że to rodziny nie chcą tego widzieć. Zwracamy uwagę jednej, drugiej, trzeciej dziewczynie, która przychodzi starać się o pracę modelki, że jest za szczupła, a jej mama mówi: “Ale to taka natura”. A to nie jest natura, bo jeśli dziecko jest w stanie przez pół roku stale chudnąć, to znaczy, że coś jest nie tak. Że są problemy z metabolizmem, że organizm reaguje nieprawidłowo.
Zjawisko określono problemem. W końcu zainteresowano się nim na poważnie. Sprawę zaczęły rozważać władze, wprowadzające realne sankcje regulujące to, ile mają ważyć modelki. Prekursorem walki polityków z chorobliwą chudością jest Hiszpania. Dopuszczalny indeks BMI (Body Mass Index) to 19 do 25. Prawdziwym przełomem miała być ustawa francuskiej minister zdrowia – Roselyne Bachelot, która optowała za zakazaniem propagowania niezdrowych trendów w świecie mody. Ustawa została przyjęta przez francuski parlament, a z nowym, powszechnym zakazem musiały się liczyć nie tylko magazyny mody, ale i agencje reklamowe oraz media. W świecie mody, polityki i biznesu zawrzało – zaroiło się od zwolenników i przeciwników. Rozwiązaniem miały być kolejne sankcje i tak w grudniu 2015 roku francuski rząd wprowadził prawo nakazujące każdej modelce, chcącej pracować w tym kraju, zdobycie zaświadczenia od lekarza ze szczegółami fizycznej sylwetki. Zabroniono wypuszczania na wybieg modelek, których indeks BMI jest niższy niż przyjęta norma.
Super. Jestem absolutnie za tym, żeby to wszystko miało normy prawne – mówi Katarzyna Sawicka. Natomiast nie taki diabeł straszny, nie stanie się tak, że po wybiegach nagle zaczną chodzić dziewczyny, które będą miały 95 cm w biodrach. Nikt sobie na to nie pozwoli. To ma być ograniczenie, które ma wyłonić chore dziewczyny, a nie zabronić pracować szczupłym.
Mierzony BMI modelek będzie ewaluowany przez licencjonowanych lekarzy, którzy będą mieli pozwolenie na zdjęcie wymiarów dziewczyny. Na podstawie tych danych oraz wieku i sylwetki modelki będą oceniali czy dana osoba jest po prostu zdrowa. Agencje mają całkowity zakaz zatrudniania dziewczyn bez dokumentów lekarskich uprawniających je do pracy. Zdobycie takiego zaświadczenia od lekarza może jednak nie stanowić problemu. Różnie w życiu bywa… Zależy kto podpisze i… za ile podpisze. To nie tak, że to francuskie prawo naprawi od razu świat. Z dnia na dzień nie znikną bardzo chude modelki, ale na pewno ustawa pomoże w tym, żeby mogły być one mniejszością.
Francuskie agencje nie są zachwycone. Nie chcą zmieniać wymiarówki, uważają, że regulowanie przyjętych już standardów mija się z celem. Wskaźnik BMI nie powinien być wyznacznikiem tego, czy ktoś jest zdolny do wykonywania zawodu modelki. Moim zdaniem to nie ma racji bytu – mowi Katarzyna Sawicka. To lekarz powinien wystawić opinię. Bo naprawdę widać gołym okiem, czy ktoś jest chudy z natury, czy jest chory, np. gdy skóra jest obciągnięta na kościach. To chyba na tym powinno polegać, że lekarz będzie ważyć i mierzyć, dokładnie sprawdzać. Nie wierzę, żeby ta procedura poszła w takim kierunku, że to BMI będzie wyznacznikiem. Wiele lat minie, zanim to pójdzie w tę stronę, nie wiem, czy kiedykolwiek to się w taki sposób zmieni.
Według specjalistów to projektanci, fotografowie i wydawcy decydują o ostatecznym wyglądzie modelek. To oni przygotowują sample w rozmiarach 34 i 36, fotografowie chcą widzieć takie dziewczyny przed obiektywem, a magazyny są chłonne perfekcyjnych zdjęć. To modelka pracuje dla nich. Nie odwrotnie. Gdybyśmy jednak poprosili wszystkich, aby usiedli przy jednym stole i wypracowali kompromis, to prawdopodobnie nie doczekalibyśmy się takiego konsensusu.
Kto w tym sporze okaże się zwycięzcą i jakim kosztem? Może prawo to ureguluje.
Autor: Urszula Wiszowata