Dyrektor finansowy Pumy poinformował o rozpoczęciu redukcji kosztów. To krok będący reakcją na między innymi duży spadek sprzedaży na amerykańskim rynku. Zgodnie z zapowiedziami z pracą pożegna się 500 osób na całym świecie.
Złe prognozy i spadek akcji
Wczoraj informowaliśmy o rozpoczęciu współpracy Pumy z luksusową marką Balenciaga. Dziś media obiegła informacja o planowanych zwolnieniach w szeregach niemieckiego giganta. We wtorek Puma opublikowała prognozy kwartalne i roczne, które agencja prasowa Reuters określiła jako rozczarowujące. Za powód podaje się między innymi słaby popyt na amerykańskim i chińskim rynku. W efekcie doszło do spadku akcji o 23%. Tak niski poziom osiągnęły ostatnio w listopadzie 2016 roku.
„Luty był zły. Marzec zaczął się trochę lepiej” – podsumował w trakcie konferencji prasowej CEO Pumy, Arne Freundt.
Wygląda na to, że sprzedaż, już po uwzględnieniu kursów walut, będzie niższa niż w 2024 roku. Wcześniej przewidywano, że będzie wręcz przeciwnie – prognozy wskazywały na wzrost zysków Pumy. EBIT ma wynieść 520 do 600 milionów euro. Istnieją również obawy dotyczące zdolności firmy do konkurowania zarówno z wielkimi graczami, np. marką adidas, jak i mniejszymi brandami: Hoka czy On Running.
Puma rozpoczyna redukcję kosztów
W odpowiedzi na złą sytuację finansową firmy – zarówno wyniki z 2024 roku, jak i prognozy na kolejne miesiące 2025 – Puma wciela w życie plan redukcji kosztów. Celem jest osiągnięcie marży zysku – przed odsetkami i podatkami – na poziomie 8,5% do 2027 roku (w porównaniu z 7,1% w 2024).
Zwolnienia na całym świecie
Markus Neubrand, dyrektor finansowy Pumy, zapowiedział redukcję 500 etatów na całym świecie. 150 z nich to pracownicy zatrudnieni w siedzibie głównej niemieckiego przedsiębiorstwa. Oprócz tego marka – w celu obniżenia kosztów – ma również w planach zamknięcie nierentownych sklepów. Na ten moment nie znamy dokładnych lokalizacji.
Co ciekawe, jeszcze niedawno, w odpowiedzi na rozczarowujące wyniki z IV kwartału 2024 roku, marka zapewniała, że nie planuje zwolnień.
Przeczytaj też: Problemy Pumy zaczęły się już w zeszłym roku