Ostatnim głośnym tematem w branży mody jest kwestia nadużyć ze strony producentów odzieży. Oszukują oni na składzie swoich produktów czy pochodzeniu materiałów. Ich nieuczciwe działanie stało się temat debaty w internecie, którą zapoczątkował bloger Mr. Vintage.
Oryginalny tekst ukazał się w listopadzie 2020r.
Polscy producenci oszukują konsumentów
Mimo ekologicznej rewolucji w modzie, marketingu wartości i promowanej transparentności biznesowej, w branży fashion ciągle dochodzi do oszustów ze strony producentów odzieży. Chodzi o skład ubrań. Ten wypinany na wszytej w ubranie metce, bardzo często okazuje się różnić od składu rzeczywistego.
To bardzo poważny problem. Nieuczciwością producentów, którzy wprowadzają klientów w błąd powinien zajmować się stworzony w tym celu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wydał on ostatnio raport, w którym opisał wyniki kontroli ponad 400 polskich firm odzieżowych z 2019 roku. Jest w nim napisane że aż 49,1% ubrań poddanych sprawdzeniu przez UOKiK ma inny skład niż ten wypisany na metce. Czy Urząd coś z tym zrobił? Niestety nie. A dodatkowo nazwy firm dopuszczających się oszustwa zdecydował się zataić.
Mr. Vintage o bierności UOKiK-u
Dlatego sprawą zainteresował się bloger Mr. Vintage. Michał Kędziora opisał sytuację na swojej stronie, uświadamiając obserwatorów o nieuczciwości polskich producentów odzieży i bierności Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Mr. Vintage przywołał informację dotyczącą kar finansowych, które UOKiK nałożył na firmy za przekazywanie nieprawdziwych informacji na metce. Wyniosły one od 500 do 2 tysięcy złotych. Jest niemiarodajna suma w porównaniu z zarobkiem marki na produkcie, który sprzedaje w nieuczciwy sposób. Nie dość, że kara jest niewielka, to o jej nałożeniu nie dowiedzą się konsumenci i dalej nieświadomie będą dokonywać zakupów w danym sklepie.
“Weźmy np. taką marynarkę z wełny. Wełna jest surowcem dość drogim, ale za to zapewnia wysoki komfort użytkowania (mniej się w niej pocimy niż w tkaninach sztucznych), jest przyjemna w dotyku i dobrze wygląda. Jeśli więc płacę, powiedzmy, 1000 PLN za marynarkę z metką 100% wełna, to oczekuję jakości dobrej wełny. A jeżeli zamiast tej jakości dostaję rzeczywisty skład np. 50% wełna (do tego kiepska) / 50% poliester, to właśnie ktoś mnie orżnął na wspomniany 1000 PLN. Dlaczego? Ponieważ gdybym znał prawdziwy skład surowcowy, to nie kupiłbym tej marynarki, lecz wybrałbym inną, wykonaną z naturalnych materiałów. Że marka niby dobra? Marka jest dla mnie sprawą trzeciorzędną – jakość i wygląd przede wszystkim, a dopiero na końcu marketingowe wymysły w stylu „świat doznań marki premium”- czytamy na profilu Białe Kołnierzyki.
Najgorszym w tym wszystkim jest to, że jako osoby prywatne nie jesteśmy w stanie rozpoznać autentycznego składu tkaniny. Może to zrobić tylko specjalista z laboratorium. Pozosatje nam 8rozliczanie firm złapanych za rękę i wywieranie nacisku na UOKiK na opublikowanie listy “kłamców odzieżówych”.