Biznes znalazł się dziś w sytuacji bez precedensu, w której prowadzenie normalnej działalności nie jest możliwe. Dotyczy to zarówno najemców i wynajmujących. Choć firmy odzieżowe probują ratować się sprzedażą w sieci, to inwestorzy jasno pokazują, że idzie kryzys.
W ciągu tygodnia akcje najważniejszych spółek giełdowych z sektora odzieżowego w Polsce straciły na wartości. Spadki sięgają 50% i nic nie wskazuje na to, że akcje szybko odbiją się od dna. Każdy ratuje się jak może, ale nic nie będzie w stanie zrekompensować zamkniętych galerii handlowych i rosnącego długu czynszowego wobec nich. Jedni ratują się darmowymi wysyłkami na terenie Polski, drudzy stawiają na działania charytatywne, w których część uzyskanych dochodów będzie przeznaczona na walkę ze skutkami koronawirusa.
Jak nadrobić straty?
To jednak za mało, aby utrzymać status quo obrotów, bo konsument w dobie kryzysu stroni od zakupów obuwia czy odzieży. To produkt drugiej potrzeby a w ostatnich latach – powiedzmy sobie szczerze – kupowaliśmy więcej niż potrzebujemy.
Choć koronawirusowa bessa na giełdach dopadła niemal wszystkie spółki z GPW, niektóre z nich radzą szczególnie słabo. Jak pokazuje zestawienie indeksów sektorowych, najsłabszą giełdową branżą ostatniego miesiąca była odzieżówka. I choć WIG w tym okresie stracił aż 37 proc., WIG-Odzież poszedł w dół aż o 55 proc.
CCC i LPP z największą stratą
Duża w tym zasługa notowanych w gronie największych polskich spółek LPP oraz CCC. Właściciel marek Reserved, Cropp, Mohito i Sinsay stracił w ciągu ostatniego miesiąca 49 proc., obuwniczy potentat z Polkowic aż 70 proc.
Na dzień dzisiejszy nikt nie ma pomysłu na lepsze jutro. Szybciej odbiją się Ci, którzy w ostatnich latach mocno stawiali na sprzedaż online – Reserved czynił takie inwestycje od lat, z kolei CCC ma mocny filar w postaci eobuwie.pl. Czas się jednak zatrzymał, bo bez względu na narzędzia, konsument martwi się o sytuację finansową swoją i swojej rodziny – nie o kolejną parę butów.