Wczoraj (4 listopada) rząd ogłosił nowe obostrzenia. Ich wprowadzenie podyktowane jest rosnącą liczbą zachorowań na Covid-19 i coraz mniejszą wydolnością służby zdrowia. Realizuje się najgorszy scenariusz. Od soboty galerie handlowe będą zamknięte – a jeszcze nie zdążyły wrócić do pełni formy po wiosennym lockdownie. Nową decyzją najemcy są co najmniej „zaniepokojeni”.
RZĄD ZAMYKA GALERIE HANDLOWE. “PRZED NAMI ARCYTRUDNY CZAS”
A miało być tak pięknie! „Cieszę się, że coraz mniej się obawiamy tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie” – nawoływał jeszcze latem premier Mateusz Morawiecki, zachęcając do „tłumnego” pójścia na wybory. Dziś płynący od rządzących komunikat jest zgoła inny. A wprowadzane pośpieszne obostrzenia – mimo zapewnień o ich konsultowaniu z ekspertami – dają wrażenie chaosu.
Mimo zapewnień wicepremiera Sasina („jesteśmy zdeterminowani, żeby wiosenny scenariusz związany z lockdownem gospodarki się nie powtórzył”), słuchy o ponownym zamknięciu galerii dochodziły do nas już od paru dni. Jednak w obliczu drugiej fali pandemii zalewającej całą Europę, jakieś restrykcyjne decyzje rząd musiał podjąć. Zrobił to – znowu, za późno i jakby na ślepo.
Dzisiaj Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 27 143 nowych potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem. To nasz niechlubny rekord, choć jak każą sądzić naukowcy, rzeczywista liczba przypadków jest zdecydowanie większa. Wczoraj odnotowano ich niewiele mniej – 24 692 testów dało wynik pozytywny. Tego dnia premier Morawiecki poinformował na konferencji prasowej o kolejnych obostrzeniach. Mają służyć za „bezpiecznik”, który pomoże ograniczyć transmisję koronawirusa. Zapowiedziano więc tymczasowe zamknięcie teatrów, kin i innych placówek kultury, restauracji, kawiarni i hoteli (za wyjątkiem podróży biznesowych), szkół dla dzieci z klas 1-3 (najmłodsi również mają przejść na naukę zdalną). Rykoszetem dostało się też branży handlowej.
BRANŻOWCY: “JESTEŚMY ZAKOŃCZENI”
„Przed nami arcytrudny czas” – tłumaczył premier Morawiecki. I już bez dawnego wakacyjnego optymizmu oznajmił, że nowe obostrzenia będą obowiązywać do 29 listopada. Nie wiadomo jednak, czy rząd nie przedłuży ich na kolejne tygodnie. Dla branżowców to natomiast koszmar na jawie. Mówimy przecież o najbardziej rentownym okresie dla handlu – tym przedświątecznym. Na razie wychodzi jednak na to, że 27 listopada (Black Friday) świątynie konsumpcjonizmu będą zamknięte. Ma to uchronić ludzi przed transmisją Covid-19. Lecz w tym samym czasie rzeczywiste miejsca kultu pozostaną… Normalnie otwarte.
Więcej o kontrowersjach związanych z decyzją rządu znajdziecie we wczorajszym tekście OPINIE Mamy drugi lockdown- rząd zamyka galerie handlowe! Wiemy, że opinia publiczna wyczekiwała podjęcia jakiś kroków. Jednak nie trzeba być ekspertem z branży, by stwierdzić, że zamknięcie galerii handlowych może się okazać golem samobójczym w walce z wirusem. Jak komentuje w rozmowie z portalem INTERIA Biznes Radosław Knap, dyrektor generalny Polskiej Rady Centrów Handlowych: Jesteśmy zakończeni, bo naprawdę galerie handlowe zrobiły wszystko, żeby dbać o bezpieczeństwo odwiedzających. I w okresie po wiosennym locdownie i teraz te placówki są jednymi z bezpieczniejszych w przestrzeni publicznej. Ta informacja nie była z nami konsultowana, ani – jak sądzę – z innymi organizacjami miejsc handlu. Takich głosów pojawia się więcej.
“DRAMAT”, “OLAĆ OBOSTRZENIA”, “I TAK ZAMKNĄ WSZYSTKO”
Od razu po ogłoszeniu decyzji o zamknięciu galerii handlowych w branży zawrzało od emocji, często skrajnych. Nic dziwnego. Postawiono ich pod ścianą i dano możliwość oparcia się jedynie o kartonowe tarcze antykryzysowe. Przedsiębiorcy nie wahali się więc wyrazić swojego oburzenia na forach internetowych.
Niektórzy posuwali się wręcz do skrajności i proponowali obostrzenia… Po prostu “olać”, bo przecież środki na chleb trzeba mieć, a w ten sposób “wpadnie” chociaż 30%. A jako że na łamanie prawa nie ma zgody, co poniektórzy zastanawiają się nad podciągnięciem swojej działalności pod “usługi” w ewidencji, co ich zdaniem pozwoliłoby na legalne pozostawienie drzwi otwartych dla klientów. “Ich zdanie liczy się tyle, co co zdanie Grażyny spod dwójki” – gorzko ironizowali inni.
“ONI SĄ ZDOLNI DO WSZYSTKIEGO”, “CO ZA POWALONY POMYSŁ”
Tym kontrowersyjnym pomysłom sprzeciwiali się inni, mówiąc, że galerie tak czy siak świecą od dawna pustkami. Od dawna obroty były niższe, a rachunki najemcy i tak musieli płacić. Na dłuższą metę to równie powolne dobijanie branży co pełzający lockdown. Po wiosennych obostrzeniach branża jeszcze nie odbiła się od dna. Dla Polski oznacza to kryzys gospodarczy, dla Polek i Polaków osobisty dramat: “Nic nie zapłacę, bo pieniędzy nie mam. Komornik nie będzie miał z czego zabrać, a w więzieniu chociaż jeść dadzą. Takie mamy państwo”.
W harmidrze emocji, złości i niepewności głos zabrał również Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług. W swoim oficjalnym oświadczeniu ZPPHiU opowiedział się za wprowadzeniem podobnych regulacji jak wiosną. Wówczas ogłoszono abolicję czynszową. Jak wskazuje ZPPHiU: “analogiczne regulacje powinny mieć zastosowanie w obecnej sytuacji. W najprostszym ujęciu: brak handlu oznacza brak konieczności płacenia czynszów”.
“ZAMKNIĘTE GALERIE HANDLOWE TO NIEUZASADNIONA I PRZEDWCZESNA DECYZJA”
Jak podaje tvn24, również przedsiębiorcy skupieni wokół Retail Institute nie są zwolennikami podjętej przez rząd decyzji. Uważają ją za “przedwczesną i nieuzasadnioną“. Cytowana w przywołanym na portalu komunikacie Anna Szmeja (prezes Retail Institute) przewiduje, że “Branża handlowa, po kolejnym lockdownie, nie podniesie się latami. Przetrwają tylko największe globalne spółki. Małe, rodzinne polskie przedsiębiorstwa, często działające lokalnie, kolejnego zamknięcia nie podźwigną.”
Nawet jeszcze przed zapadnięciem oficjalnej decyzji (którą rząd swoją drogą ogłosił – jak to ma w zwyczaju – późno) spekulowano, że podobny krok będzie miał bardzo negatywne skutki. Na dzień przed konferencją w rozmowie z portalem Money.pl szefowa Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybujcji, Renata Juszkiewicz, przekonywała, że “Będzie to bardzo złe rozwiązanie. Zarówno sieci zrzeszone w POHiD jak i centra handlowe udowodniliśmy, że jesteśmy miejscami bezpiecznymi. Ciągle dokładamy wszelkich starań, żeby zapewnić bezpieczeństwo pracowników i klientów. Branża handlowa poniosła wydatki na poziomie 350 milionów złotych, aby klienci i pracownicy czuli się w sklepach bezpiecznie”.
Jaka tymczasem będzie przyszłość? Czy ziszczą się najgorsze wróżby? Na ten moment nikt nie ma pewnej odpowiedzi. Piłka nadal w grze. To, co pewne, to to, że naszej drużynie przedsiębiorców przydałoby się wsparcie – nie tylko słowne.