noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1
(1,0)foreachslotdata->visible_adsense:1
REKLAMA
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1

“Fast fashion nie jest eko i żadna kolekcja z recyklingu tego nie zmieni”, mówi Aja Barber. Wywiad z edukatorką i autorką książki “Consumed”

REKLAMA
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1

W swoich mediach społecznościowych uczy o zrównoważonej modzie, pisze o mądrych zakupach oraz etycznej i nieetycznej stronie biznesu. Skupia się przy tym na kwestiach feminizmu oraz rasy, a w swojej debiutanckiej książce „Consumed” porusza temat katastrofy klimatycznej, konsumpcjonizmu i kolonializmu, podkreślając konieczność kolektywnej zmiany. Z Ają Barber – pisarką, konsultantką mody i edukatorką, rozmawia Ismena Dąbrowska.

Prawie dwa lata żyjemy już w pandemii. Widzisz jakąś zmianę w tym, jak kupujemy? Zwolniliśmy dzięki niej tempo jeśli chodzi o konsumpcję?

Myślę, że staliśmy się jeszcze bardziej spolaryzowani jako społeczeństwo. Osoby, które myślały o tych tematach wcześniej miały czas żeby szczególnie w czasie lockdownów, kiedy wszyscy siedzieliśmy w domach, przyjrzeć się swoim wyborom – czy rzeczywiście muszą kupować tyle rzeczy, czy naprawdę ich potrzebują? Szczególnie, że zdaliśmy sobie sprawę z tego, że niezbędne są nam do życia jedzenie, przyjaciele i ludzie, których kochamy. Wśród tych potrzeb nie ma garderoby bez dna na każdy sezon. Tak więc myślę, że osoby, które przed pandemią miały taką myśl, że może to w jaki sposób wydają pieniądze i pożytkują swoją energię nie jest ok, postanowiły wprowadzić w życie realne zmiany.

Natomiast osoby, które nigdy nie zastanawiały się nad tymi tematami, poszły w zupełnie odwrotnym kierunku. Dlatego, że w całej tej sytuacji było ogromnie dużo niepewności, szczególnie na początku. To powodowało zakupy w panice, ogromny stres, bo nie można było się z nikim spotykać, wychodzić i korzystać z życia jak wcześniej. Ludzie czuli się samotni, ich życie bez tego wszystkiego wydawało się nieznośnie puste. I tę właśnie pustkę próbowali zapełnić zakupami.

W związku z tym, że jesteśmy tak spolaryzowani, nie chodzi o to, by docierać do osób, które mają już świadomość problemu kryzysu klimatycznego. W tym wypadku nie możemy zrobić więcej niż już robimy. To co jest ważne, to dotarcie do zupełnie nowych osób i zaproszenie ich do tej rozmowy.

Wydaje się, że słowo “mniej” jest słowem kluczem w tej konwersacji, ale mamy Black Friday, ciągłe wyprzedaże, promocje, outlety. Gdzie więc taka potencjalna osoba bez żadnej wiedzy i świadomości tematu miałaby zacząć?

Już samo dołączenie do konwersacji w mediach społecznościowych jest kluczowe, nie potrzeba wiele by zacząć. Myślę o tym ostatnio sporo, bo obecnie jestem w moim rodzinny stanie Wirginia i przyglądam się temu, jakie tutaj ludzie mają możliwości. Jest zupełnie inaczej niż w Londynie, gdzie żyję na co dzień i gdzie ta debata już się rozpoczęła. Mam dostęp do wielu super projektantów, którzy robią świetne i etyczne rzeczy. Dlatego tak ważne jest dołączenie do tej dyskusji online, tam znajdziesz wszystkie potrzebne zasoby. Masa ludzi dzieli się istotnymi informacjami, badaniami, informuje, co dzieje się w tych obszarach. Osoby, które żyją poza wielkimi miastami np. tutaj w Stanach, mają do dyspozycji może takie sklepy jak Walmart, czasem Target. Nie jest to zbyt wiele opcji, ale zawsze za pomocą internetu można nauczyć się kilku trików, jak mądrze kupować chociażby online. I to właśnie próbuję przekazać mojej własnej społeczności.

Widzisz różnicę między tym, jak ludzie kupują w Stanach, a w Londynie?

Oczywiście! Nawet mimo tego, że Wielka Brytania jest największym nabywcą fast fashion w Europie to daleko jej do Ameryki. W USA konsumpcjonizm osiągnął zupełnie inny poziom. Nie wolno jednak zapominać, że UK jest domem dla wszystkich Boohoo, Missguided i Pretty Little Things tego świata, a sama mentalność, zgodnie z którą szybka moda powinna i może być normą w twoim życiu, jest tutaj zgrabnie pielęgnowana. Tak więc za każdym razem to zupełnie inna rozmowa, bo wszystko zależy od tego, skąd pochodzisz.

W Polsce na przykład najpopularniejszą marką odzieżową jest Pepco, które jest raczej tanie. Ty za to w książce przekonujesz, że kupowanie fast fashion nie oznacza, że jesteśmy biedni. Czy w takim razie etyczna moda jest droga?

Szczerze mówiąc to błędne myślenie, bo zobacz – zawsze lubiłam rzeczy dobre jakościowo, a one z reguły kosztowały więcej niż to, ile miałam w swoim budżecie na ubrania. Przez większość mojego życia nie zarabiałam tyle, żeby było mnie stać na te wszystkie ładne rzeczy. Ale kiedy na przykład na początku lat 2000, nie wiem czy to pamiętasz, był wielki boom na denim od projektantów, zapragnęłam też mieć takie jeansy. To był jednak większy wydatek, a ja byłam wtedy w college’u i nie miałam takich pieniędzy. Dlatego zaczęłam szukać tych spodni na eBay’u, gdzie trafiały te założone raz lub dwa i w dodatku za ułamek ceny sklepowej. Dzięki temu mogłam sobie na nie pozwolić, nawet jako studentka pracująca dorywczo w kilku miejscach. To, w jaki sposób dzisiaj kupuję zaczęłam praktykować już bardzo wcześnie, bo tak było zwyczajnie taniej. Mogłam mieć jakościowe rzeczy z drugiej ręki, niż koniecznie kupować całkiem nowe.

Tak więc moim zdaniem jest wiele sposobów na to, by kupować w zrównoważony sposób. Ale czasem wymaga to kreatywnego myślenia, bo nie dostaniesz tych rzeczy w jednym miejscu i opakowanych w taki sposób jak fast fashion. Tutaj pojawia się więc problem, bo wszyscy chcą dziś wszystko już, teraz, od razu i w dodatku z darmową wysyłką. A tak nie działa etyczna moda. Ważne jest, by uświadomić sobie, że nie będziemy kupować tak dużo nowych ubrań, kiedy wydamy trochę więcej na lepsze jakościowo rzeczy, z bardziej eko źródeł.

Jeśli jednak kupujesz sześćdziesiąt sztuk ciuchów w ciągu roku, to jesteś w stanie zamiast wydawać pieniądze w sieciówkach, przeznaczyć je na kupienie kilku naprawdę dobrych ubrań. Czy to będzie bardziej kosztowne? Nie, bo ja dzięki temu, że nie kupuję masy tanich rzeczy oszczędzam w rzeczywistości więcej pieniędzy. Jest wiele marek, które są obecnie konkurencją dla sieciówek nie tylko w kontekście jakości, etycznej produkcji, ale i ceny. Nie kupisz obecnie tanich ubrań w Zarze czy Urban Outfitters, bo ceny tam ciągle rosną. Nie jest to ani tanie, ani etyczne, ani zrównoważone.

Rozmawiamy głównie o nieetycznej stronie fast fashion, a co z luksusową modą? Jest nieporównywalnie droższa, ale czy jest podobnie szkodliwa?

Nie uważam, że jest tak samo zła, ale to wszystko zależy od marki. Zawsze było tak, że miała inną cenę, w takim społeczeństwie żyjemy. Natomiast prawdą jest, że zostało udowodnione, że marki luksusowe korzystają z tych samych fabryk co sieciówki. Dla mnie jednak to podejście, że są fabryki lepsze (dla mody luksusowej) i gorsze (dla fast fashion) jest dosyć dziwne, bo w samych Chinach jest ponad 400 tysięcy różnych fabryk odzieży. Niektóre z nich specjalizują się w jednej kategorii, inne w kolejnej itd., dlatego współpracują z różnymi firmami, z różnych pułapów cenowych. Samo kupowanie drogiej mody luksusowej nie oznacza, że jest to bardziej etyczne, w niektórych przypadkach tak jest, ale naprawdę musisz sprawdzić, co kupujesz.

Będąc przy temacie Chin – niedawno ich gigant odzieżowy Shein ogłosił, że zatrudnił nową osobę, która ma być odpowiedzialna za zrównoważoną modę. Pytanie jednak, czy biznes fast fashion o takiej skali może w ogóle być w jakikolwiek sposób zrównoważony? Czy po prostu etyczna moda nie jest możliwa w tym modelu?

Nie możesz prowadzić zrównoważonej firmy jeśli robisz to w taki sposób jak większość sieciówek. Weźmy na przykład H&M, który myśli, że będzie marką zrównoważoną. Jeśli praktycznie namawiasz, kusisz ciągle na klienta, żeby co tydzień kupował u ciebie coś nowego, to nie prowadzisz zrównoważonego biznesu, ponieważ ta praktyka nie ma z tym nic wspólnego. Tak też działa Shein, a według mnie nie tak to powinno wyglądać. Jeśli popularność twojej marki pochodzi z mediów społecznościowych, gdzie promujesz ją i nieustannie karmisz uwagę klientów, przez co wydają u ciebie setki dolarów na ubrania, które założą może raz, a może w ogóle – co powiesz na naprawienie tego, zamiast ściągać do firmy osobę odpowiedzialną za zrównoważony rozwój?

Dyrektor od zrównoważonej mody nie zmieni nagle całego modelu biznesowego.

To greenwashing, bo tak naprawdę najpierw musisz zmienić całą kulturę wokół marki, tego, jak ludzie konsumują twoje produkty. Ale marki nie są tym zainteresowane, bo właśnie ta kultura zakupów, którą zbudowały sprawia, że wciąż mogą przemieniać ją na zyski.

Będąc przy greenwashingu. Co uznajesz za najgorszą eko ściemę 2021 roku?

Generalnie to, co nadal mnie irytuje to, że marki postanowiły nie płacić swoim pracownikom w fabrykach odzieżowych. Większość argumentowała to pandemią i w niektórych przypadkach nie pociągnięto nikogo do odpowiedzialności! Ludzie zawsze pytają mnie, na co zwrócić uwagę w pierwszej kolejności jeśli chodzi o ekologiczną modę, a ja zawsze odpowiadam – znajdź ludzi, którzy potwierdzą, że każda osoba, która produkuje twoje ubrania otrzymuje za to pieniądze. Tylko tyle i aż tyle. Może to być nawet najbardziej zrównoważona odzież na świecie, wykonana ręcznie, wykorzystująca niesprzedany towar itp., ale jeśli jest wynikiem pracy kogoś, kogo się wyzyskuje, to nie jest to zrównoważona moda.

Więc mówię innym żeby pominęli na początek wszystkie te działania związane z ekologią, a poszukali takich rzeczy, które będą nosić i które będą ich cieszyć przez długi czas, a później – żeby znaleźli dowody na to, że marka płaci ludziom uczciwe pieniądze za wykonanie tych ubrań, że nie ma tam miejsca wyzysk w procesie produkcji. Mamy 2022 i marki wciąż zachowują się tak, jak gdyby  nigdy nic, że wcale nie wysyłają na śmierć swoich pracowników odmawiając im zapłaty za swoje zamówienia. A są to firmy warte miliardy dolarów! Mogłyby zapłacić za wszystko, dla nich to jak pstryknięcie palcem. To jest zwyczajnie tragiczne.

W rozmowach często pojawia się argument, że nie możemy zrezygnować z fast fashion, zamknąć wszystkich fabryk, bo ci ludzie stracą pracę. Co o tym myślisz?

Ludzie muszą powiedzieć sobie otwarcie, czy tak naprawdę nie bronią w ten sposób systemu, w którym wciąż chcą brać udział? Ja i ty każdego dnia możemy wybrać, czy chcemy czy nie chcemy coś kupować, tak po prostu. Ale kiedy firma zdecyduje, że chce się zrestrukturyzować i przenieść całą produkcję do krajów, gdzie zwyczajnie będzie taniej i gdzie panuje wyzysk pracowników, to wtedy ta decyzja, czy ja lub ty coś kupimy, ona ma wpływ. Tak więc ludzie powinni przestać bronić gównianych systemów i przekonywać siebie, że robią to w słusznej sprawie, kiedy w rzeczywistości chcą po prostu ubrać się za 20 dolarów. 

Myślę, że sporą rolę gra tutaj też kwestia kolonializmu, ponieważ prawda jest taka, że wiele krajów, w których produkuje się odzież, to kraje niezwykle bogate w zasoby i siłę roboczą. Spójrz chociażby na Indie, które były globalnym supermocarstwem w produkcji tkanin zanim zostały skolonizowane przez Wielką Brytanię. Więc pomysł, że te kraje, które mają to wszystko, tak bardzo nas potrzebują to pewnego rodzaju bajka, którą sobie opowiadamy od lat, abyśmy nie musieli w żaden sposób wychodzić poza już stworzony system, który jak wszyscy wiemy – nie jest dobry.

Więc lepiej zmienić cały system niż…

… ciągle wspierać coś, co wyzyskuje ludzi.

Jak więc widzisz w tym rolę pojedynczego konsumenta?

Jeśli dana osoba chce wesprzeć jakąś małą markę z Globalnego Południa, kupić coś od niej, to niech znajdzie małą firmę, która robi to we właściwy sposób . Lepiej przekierować pieniądze z dużego systemu i zainwestować w niewielki biznes, który dzięki temu utrzyma się na powierzchni i będzie mógł dalej się rozwijać. Być może któregoś dnia, mam nadzieję, stanie się on konkurencją dla wielkiego biznesu. Ja wolałabym oddać swoje pieniądze firmie, która stara się robić rzeczy w uczciwy, etyczny sposób, niż nadal umieszczać je w systemie, w którym wiem, że nie służy nikomu, poza kilkoma miliarderami.

Czy jest w takim razie jakaś duża marka, która twoim zdaniem robi to dobrze, jeśli mówimy o ekologii? Taka, która może być dla innych przykładem?

Jest kilka marek, które zawsze szły tą drogą, którą wszyscy powinniśmy podążać, z tym, że od samego początku było to w ich DNA. Patagonia jest dobrym przykładem takiej marki. Myślę, że to co robią i jak dbają o planetę, jakie produkty oferują to coś, co wszyscy inni powinni zrobić już dawno. Większość brandów patrzy na to raczej z perspektywy: wciąż muszę zarabiać, a skoro ludzie potrzebują zrównoważonej mody… To nie tak powinno działać, to powinno być podstawą twojego biznesu, a nie szukaniem szans na ciągły wzrost.

Branża mody to jedna wielka hipokryzja? Fatalny wpływ na środowisko, problemy z różnorodnością, równością itp., wszystko tutaj skupia się jak w soczewce.

Myślę, że branża mody jest głęboko hipokrytyczna. Wiele zmian, które w niej zachodzą wydaje się, że prowadzą nas do miejsca, w którym powinniśmy być, ale to tylko pozory. Nikt nie próbuje spojrzeć w sedno, w fundamenty tego biznesu, zrównać to wszystko z ziemią i spróbować zbudować na nowo. Powinniśmy zmniejszyć ilość sezonów, tworzyć ubrania wytrzymałe, bardziej uniwersalne, ale przy tym stylowe. Sądzę jednak, że to ten rodzaj szczerej rozmowy, której branża mody wcale nie chce zaczynać. To jest tak jak z liniami eko – każdy chce nadal robić to samo, ale przekonywać, że jest to teraz bardziej zrównoważone. To tak nie działa, potrzebujemy całkowitej zmiany systemu.

Na COP26 zapowiedziano sporo zmian, wierzysz w jakiekolwiek z tych zapewnień i zobowiązań?

Szczerze? Nie mam ogromnych nadziei w stosunku do światowych liderów. Bardziej wierzę i widzę zmiany zachodzące na poziomach lokalnych, w społecznościach. Dlatego to będzie nasze wspólne zadanie, by spotykać się i wymyślać rozwiązania, które będą korzystne dla wszystkich, a później mam nadzieję – które będziemy mogli wdrażać na większą skalę. Nie spodziewałam się wielu zmian, które miałyby wyniknąć z COP26, dlatego nie brałam w nim udziału. Poza tym nie czułam się komfortowo, bo moim zdaniem nie było tam wystarczającej reprezentacji z krajów Globalnego Południa, które już widzą i odczuwają ekstremalny wpływ kryzysu klimatycznego. Nie chciałam zabierać miejsca komuś, kto faktycznie powinien tam być, bardziej niż ja.

Na początku swojej książki umieściłaś list do najbogatszych mężczyzn w branży odzieżowej. Powiedzmy, że któryś z nich przeczytałby go i rzeczywiście chciał coś zmienić. Co w praktyce oznaczałoby dla niego odejście od ciągłego wzrostu, od zarabiania więcej i więcej?

Przede wszystkim podniesienie płacy każdej osobie, która znajduje się w jego łańcuchu dostaw. Inwestowanie w miejsca, w których produkuje odzież, a nie robienie tego na zasadzie zlecania podwykonawcom i umywania rąk. Wspaniałe byłoby to, gdyby jedna z tych firm powiedziała – chcemy kupić połowę twojej fabryki, jeśli to jest dla ciebie w porządku. Przeniesiemy tutaj całą naszą produkcję i chcemy żeby ludzie, którzy tu pracują zostali pełnoprawnymi pracownikami naszej firmy. A to oznacza, że każdy dostanie dostęp do opieki zdrowotnej czy otrzyma płatny urlop. Wyobrażasz to sobie, jakie to byłoby niesamowite? Ale nie zrobią tego, bo o wiele taniej jest zlecić wszystko na zewnątrz i nadal wspierać ten chory system.

Jak w kwestii zrównoważonej mody, zmian klimatu widzisz rolę mediów?

Myślę, że bez mediów społecznościowych fast fashion nie byłaby dzisiaj tym, czym jest, by przetrwała i rozwijała się na taką skalę. Media mają tu więc ogromną rolę do odegrania – powinny po prostu mówić prawdę. A to nie jest takie proste, mówić jaka jest ta branża, co powinno się zmienić. Nie patrzę więc na tradycyjne media z głównego nurtu, które miałyby o tym pisać i mówić, o czym zresztą wspominałam w książce. Bo zobacz – znajdziesz tam często naprawdę dobre artykuły o tej tematyce, po czym przewrócisz stronę i znajdziesz materiał o powiedzmy wyzyskiwaniu pracowników w fabryce w Kambodży. Przerzucisz kolejną stronę i co? Będzie tam 20 rzeczy, które musisz mieć itp. Niektóre przedmioty będą dokładnie tych marek, które wyzyskiwały pracowników w Kambodży!

Powiedzmy więc, że masz nieograniczoną moc i możesz zmienić w mediach jedną, dowolną rzecz. Co by to było?

Zmusiłabym wszystkich do mówienia prawdy. Wyglądałoby to mniej więcej tak, że np. na stronach z reklamami w magazynach informowano by, że ok, możesz kupić sobie tę torebkę, ale musisz wiedzieć co stoi za tą firmą, poznać jej prawdziwe oblicze.

Przewiduje się, że rynek ubrań z drugiej ręki potroi swoją wartość w ciągu następnych 10 lat. Czy moda vintage, lumpeksy, a może wypożyczenia są przyszłością tej branży? Obecnie jest na to duży boom.

Uważam, że to dobrze, że cieszą się coraz większą popularnością, ale wciąż nie rozwiązuje to podstawowego problemu – nie sprawia, że pracownicy fabryk są właściwie wynagradzani. Potrzebujemy odpowiednich regulacji, by ich chronić. Jeśli chodzi natomiast o wypożyczanie ubrań to sprawa wygląda dla mnie tak: jeśli wypożyczasz, bo nie możesz założyć tego samego stroju więcej niż raz, zawsze chcesz wyglądać inaczej, mieć coś nowego za każdym razem kiedy wychodzisz na miasto, to wtedy nie jest to ok. Tego nie lubię i nie pochwalam.

Na zdjęciu w książce masz na sobie sweter projektu Bereniki Czarnoty, zauważyłam, że jesteś jej fanką. Czy w takim razie uważasz, że właśnie takie rzemiosło jest przyszłością? Ręcznie robione rzeczy przez prawdziwych specjalistów?

To prawda, uwielbiam ją! Uważam, że jest świetna, podobnie jak jej produkty. Mam ich kilka w różnych kolorach i noszę od lat. Doceniam takie ubrania i myślę, że skoro wciąż dyskutuje się o przyszłości tej branży, o zapewnieniu miejsc pracy itp., powinno to być dla nas szalenie ważne, by znaleźć tam również miejsce dla rzemieślników, ponieważ przy obecnym systemie zwyczajnie stracimy wszystkich ludzi z umiejętnościami. Nie są to dobrze płatne pozycje, przez co niewiele osób chce tam pracować. A my nie potrafimy docenić tego, co mamy i zapewnić im godnych stanowisk. 

Spieprzyliśmy wszystko? Czy może widzisz przyszłość branży mody w lepszych barwach?

Albo postawi na zrównoważony rozwój, albo przestanie istnieć. Taka jest prawda. Pójdziemy w tym kierunku, albo branża mody zje siebie samą. Jeśli nie zainteresujemy się tym, jaką cenę przyjdzie nam płacić za zmiany klimatu, niebawem nikt nie będzie w stanie robić pięćdziesięciu kolekcji w roku, ponieważ materiały, które będą potrzebne do wykonania takiej ilości ubrań zwyczajnie nie będą istnieć. Jeśli więc okaże się, że z powodu zmian klimatu nie będziemy mogli wychodować takiej ilości bawełny, ceny odzieży drastycznie wzrosną. To jest coś, czego naprawdę nie chcę doświadczyć, nie chcę żeby tylko bogaci ludzie mogli pozwolić sobie na zakup ubrań, ale niestety na ten moment wszystko wskazuje, że taka ponura przyszłość nas czeka.

Po przeczytaniu twojej książki, chociaż chciałaś dać czytelnikom nadzieję, ja akurat miałam poczucie, że właśnie ją straciłam. Co chciałabyś żeby ludzie myśleli po skończeniu „Consumed”?

Chciałabym żeby pomyśleli: czy naprawdę potrzebuję nowych ubrań co sezon? Powiedzmy sobie szczerze – odpowiedź brzmi „nie”. Jeśli masz pełną szafę ubrań, które są na ciebie dobre, a obecnie nie widujesz się za dużo z ludźmi, bo pandemia wymusza pracę z domu lub ograniczanie kontaktów, to czy rzeczywiście musisz kupić sobie coś nowego? Bardzo chciałabym żeby ludzie przyjrzeli się swoim nawykom zakupowym i zadali sobie pytanie, dlaczego to robią w taki a nie inny sposób? Bo prawda jest taka, że najbardziej etyczne ubrania to te, które już masz w swojej szafie.

Aja Barber – pisarka, konsultantka mody i edukatorka. Pochodzi z Reston w stanie Virginia, obecnie mieszka w Londynie. We wrześniu 2021 roku ukazała się jej debiutancka książka „Consumed”, wydana w Wielkiej Brytanii przez Octopus Publishing Group oraz w Stanach Zjednoczonych nakładem wydawnictwa Balance.

REKLAMA
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1
REKLAMA
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1
(1,0)foreachslotdata->visible_adsense:1
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1
REKLAMA
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:1

Newsletter

FASHION BIZNES