Miłość, zdrada, morderstwo i finansowe machlojki. A w tle wielka moda. „Dom Gucci” to o wiele więcej niż aktorski popis Lady Gagi. To zręczne połączenie historii, której nie powstydziłby się Szekspir, greckiej tragedii i serialu „Dynastia” w przyjemny prawie trzygodzinny film.
Sto milionów dolarów budżetu. Lady Gaga, która tak wczuła się w rolę, że nie potrafiła z niej wyjść. I rodzina Guccich, która nie zostawiła na reżyserze Ridley’u Scottcie suchej nitki. Powstanie filmu „Dom Gucci” od początku wzbudzało ogromne emocje. Historia jest jak z Szekspira: ona przebojowa pasierbica właściciela firmy transportowej kręci się wokół elit Mediolanu, marząc o lepszym życiu. On nieśmiały dziedzic modowej fortuny, nie jest zainteresowany rodzinnym biznesem. Ona przy nim rozsmakuje się w luksusie, on przy niej zacznie żyć pełnią życia. Z czasem jej zamarzy się przejęcie firmy, z niego zrobi marionetkę, którą zacznie sterować. On uwierzy, że jest zdolnym menagerem, ale zmęczą go jej intrygi. Zakocha się w innej kobiecie, podczas rozwodu odbierze jej prawo do posługiwania się nazwiskiem Gucci. Ona, upokorzona, zleci jego zabójstwo w myśl zasady: „Jeśli ja cię nie mogę mieć, to nie będzie cię mieć nikt inny”. Jej procesem sądowym przez lata będą żyć całe Włochy.
Spodziewałam się, że Ridleya Scotta, który ma na koncie m.in. „Gladiatora” i „Blade Runner” właśnie proces, który przypominał przecież telenowelę, zainteresuje najbardziej. Patrizia Reggiani została skazana za zlecenie zabójstwa swojego eks-męża Maurizio Gucciego na 29 lat więzienia. Wyszła po osiemnastu i obecnie, co zaskakujące, żyje w luksusach w Mediolanie z pieniędzy, które po nim odziedziczyły ich dwie córki (bagatela 150 milionów dolarów). O rodzinie Gucci napisano od czasu procesu kilka książek. Ridley Scott przymierzał się do nakręcenia „Domu Gucci” na podstawie jednej z nich od lat. I choć to Patrizię uczynił główną bohaterką, jego film to o wiele więcej niż historia zdradzonej kobiety.
„Dom Gucci” to przede wszystkim sprawnie nakręcona opowieść o ludziach, ich słabościach i chciwości, która pcha ich do walki o władzę. To historia skonfliktowanego wewnętrznie toskańskiego rodu, które zdaje się nie dostrzegać, że jego modowe imperium chyli się ku upadkowi i cały czas toczy między sobą walkę o wpływy. W to Ridley Scott zręcznie wplótł love story Patrizii Reggiani i Maurizio Gucciego. Chciałabym napisać, że to dla Lady Gagi, która brawurowo zagrała Patrizię, warto pójść do kina na „Dom Gucci”. To na pewno JEJ film i jeśli nie przyniesie jej nominacji do Oskara, będę zaskoczona. Przerysowane włoskie gesty, chód kocicy i stylizacje jak z „Dynastii” sprawiają, że trudno oderwać od niej oczy. Ale w tym filmie wiele ról to aktorski majstersztyk. Adam Driver doskonale sportretował ulegającego wpływom żony Maurizio. Al Pacino jest genialny jako ekscentryczny Aldo Gucci, wuj Maurizio, który unika płacenia podatków i rozdrabnia markę Gucci na drobne sprzedając licencję na logo komu się da. Na uwagę zasługuje Jeremy Irons jako jego powściągliwy, schorowany brat – Rodolpho, ojciec Maurizio. Fantastycznie wypada Salma Hayek w roli wróżki Piny, która steruje decyzjami Patrizii (także tej o zabójstwie męża).
„Dom Gucci” świetnie pokazuj atmosferę włoskiej dolce vita lat 70. i 80., tego jak żyli i bawili się sławni i bogaci. Przyjemnością jest patrzenie na włoskie pałace, w których rozgrywa się wiele scen. Prawdziwą ucztą dla oka jest patrzenie na ubrania i dodatki. Oryginalne, bo choć com mody Gucci oficjalnie nie brał udziału w powstaniu filmu, to otworzył przed filmowcami swoje archiwa. Zabawnie jest wyłapywać w epizodach i w tle znanych osób ze świata mody. Ogromną zaletą są piękne zdjęcia – dzieło naszego rodaka Dariusza Wolskiego, który od lat jest autorem zdjęć filmów Ridleya Scotta.
Są też minusy. Irytujący jest Jared Leto, grający uchodzącego w rodzinie za głupka Paolo Gucciego w tak przerysowany sposób, że byłam zmęczona patrzeniem na niego. Anna Wintour została w epizodzie sportretowana tak karykaturalnie, a wręcz szkolnie, że podejrzewam, że Ridley Scott nie znosi Wintour i celowo chciał jej dopiec. Kuriozalnie w jednej ze scen z Tomem Fordem brzmi zwrot „język mody” przetłumaczony jako „modowa wokabularyzacja”. Nie rozumiem też dlaczego Karl Lagerfeld został pokazany z kotką Choupette pod pachą, skoro scena z jego udziałem rozgrywała się w latach 80.?
Da się jednak na te drobiazgi przymknąć oko – w końcu filmów o świecie mody, który już nie istnieje i który nie wróci powstaje jak na lekarstwo. Historia rodu Gucci aż prosiła się o przeniesienie na wielki ekran, choć dom mody od lat stara się dyskretnie przemilczeć fakt, że jedne z członków rodziny zlecił zabójstwo drugiego. I nawet jeśli wyciągnięcie tej historii na światło dzienne jest marce nie do końca na rękę, to na razie właśnie ona najwięcej na tym zyskała. Odkąd do mediów trafiło pierwsze zdjęcie Lady Gagi i Adama Drivera z planu we włoskich Alpach, publikacje w internecie na temat domu mody Gucci według Launchmetrics dały mu reklamę wartą 104 miliony dolarów. Gucci nie zainwestowało w film nawet dolara. Jednym słowem: „Niezły deal” – jak śpiewa Sanah.