REKLAMA

Czy dzielisz się wiedzą biznesową z innymi? Pieniądze i porażki – tematy tabu w branży modowej

REKLAMA
REKLAMA

Tematy tabu w branży modowej są różne. Każdy przemysł je ma. U nas to: szczera rozmowa o biznesie, pieniądzach i porażkach.

Dolina Krzemowa funkcjonuje w ten sposób, że wiele rzeczy i informacji jest w niej zopen-source’owanych (open-source, czyli otwarcie kodu źródłowego, w wolnej interpretacji – dzielenie się informacjami o tym, jak coś zrobić). Oczywiście nie wszystko – innowatorzy na potęgę patentują swoje wynalazki.

Wojny patentowe między ogromnymi technologicznymi firmami (jak Apple vs. Samsung) to codzienność w Silicon Valley. Istnieją tajemnice tak dobrze chronione, że przeciętny konsument nie usłyszy o nich przez kolejne 20 lat. Ale poza tym, branża startupowo-technologiczna dzieli się zdobytą wiedzą, porażkami, sukcesami i wnioskami płynącymi ze swoich działań.

Tematy tabu w branży modowej

Na polskim, modowym podwórku również istnieją osoby i instytucje, które dzielą się wiedzą (a przynajmniej starają). Taki cel przyświeca mojemu GGC Fash&Tech, ale i spotkaniom Fashion Management Club SGH, KN Dziennikarstwa i PR Mody UW lub Fashion Talks x Hush Warsaw. Sprowadzajmy specjalistów, którzy opowiadają o tym co robią, wiedzą i jakie mają sukcesy, a czasem porażki.

Zauważyłam jednak, że istnieją tematy, o których w tej branży po prostu się nie rozmawia lub rozmawia się mało. Często to tajemnice poliszynela, o których nie mówi się głośno. Wynika to według mnie z niedojrzałości naszego rynku (co jest i plusem i minusem), ale i specyfiki całej branży globalnie. Może trochę z naszej narodowej skrytości. Czas chyba coś zmienić.

Porażki – it’s ok to fail!

Zacznę od porażek. Nikt z nas ich nie lubi. A ja już na pewno, zwłaszcza teraz – kiedy pracuję nad strategią GGC na kolejny sezon i serio nie jest łatwo. Osobiście wolę uczyć się na sukcesach. Ale mam za sobą kilka większych i mniejszych porażek. Przegrał wiele razy w życiu ten, kto prowadzi swój własny biznes i robi jakiekolwiek projekty. Krótko mówiąc: każdy kto coś robi.

Zapytałam branżę modową o jej porażki

Zdarzyło się, że prelegenci spotkań poświęconych biznesowi modowemu opowiadali o tym, co im w życiu nie wyszło – w biznesie, projekcie itd., ale zasadniczo poruszamy się w świecie ogólników. Skąd te moje wnioski? W trakcie dwóch sezonów GGC Fash&tech, miałam świetnych i bardzo otwartych prelegentów #ggcmeetupów, ale kiedy szukałam osoby, która wprost podzieliłaby się swoją projektową porażką, znalazłam Allegro i Monikę Kapłan.

W przypadku Allegro ciężko było nam znaleźć adekwatny przykład, odpowiadający tematowi spotkania – business models. Natomiast Monika Kapłan opowiedziała o tym, czego nauczyły ją biznesowe porażki i jak wpłynęły na jej dalszą działalność. Moja prywatna opinia? Tylko pewne siebie i „wielkie” osoby oraz firmy są w stanie przyznać się do potknięć i mówić otwarcie o tym, jak utopiły projekty. Bo właśnie takie osoby zbierają wnioski i uczą się na błędach.

Ktoś, kto umie uczyć się na porażkach, ale i sukcesach – bez zażenowania potrafi się do nich przyznać, a nawet opowiedzieć o nich i nauczyć innych. Takie osoby traktują porażki jako dane, które zbierają, analizują i wykorzystują. Dlatego Allegro to Allegro, a Monika Kapłan to Monika Kapłan – marki same w sobie.

Czemu porażka to temat tabu w tej branży i czemu to źle?

Myślę, że jedną z najważniejszych przyczyn, dla których nie rozmawiamy o porażkach (nie tylko tych ostatnich, ale tych sprzed kilku lat!) jest to, że w naszej kulturze porażkę traktuje się jako przegraną: nie wyszło Ci? Przegrałeś życie, nigdy się nie nadawałeś do tej roboty, jesteś utalentowany, ale czegoś Ci brakuje, oszukiwałeś i masz za swoje. Bezwstydnie nadajemy łatki zamiast pomyśleć: nie wyszedł Ci projekt? Popełniłeś jakiś błąd albo warunki były niesprzyjające, ale dzięki temu masz więcej doświadczenia, lepiej znasz rynek, zahartowałeś/aś się w boju, masz się czym dzielić z innymi. Kultura Silicon Valley celebruje i wybacza porażki, mówiąc: it’s ok to fail. My odnoszących porażki oceniamy i spychamy za margines. Takie fakty.

Wiedza finansowa – porozmawiajmy o pieniądzach

Jest to w zasadzie przyczyna, dla której w ogóle postanowiłam napisać ten artykuł. Kilka miesięcy temu koleżanka Paula Pul z Lawmore zapytała mnie: Kasia, a tak właściwie, to które polskie, młode marki modowe mają inwestora? Ze wstydem potrafiłam wymienić jej 2-3 nazwiska/firmy, ale czułam, że jest tego o wiele więcej. Zaczęłam szukać, aż w końcu pomyślałam: hej dziewczyno! po co stworzyłaś grupę GeekGoesChic na Facebooku, jak nie po to, aby dzielić się wiedzą? Weszłam zatem na grupę i zapytałam.

Czemu pieniądze to temat tabu?

Dowiedziałam się, że marki raczej o tym nie rozmawiają. Zaczęliśmy się zastanawiać czemu. Przyczyn padło kilka:

  • kwestie wizerunkowe  – inwestycja to porażka — marka posiadająca inwestora, to w rozumieniu konsumentów marka źle prosperująca,
  • strach przed przyszłością – inwestycja to sukces — obawa przed nadmiernym śledzeniem dziejów marki, jako tej, która dostała zastrzyk pieniędzy,
  • umowy inwestycyjne — zakazujące dzielenia się takimi informacjami, wybór inwestora.

Dlaczego warto chwalić się inwestycjami?

Jest to trudny i poważny temat. Nic dziwnego w tym, że marki nie publikują wszystkich swoich wyników finansowych, ale wydaje mi się, że gdyby dzieliły się ogólną wiedzą: skąd, w jaki sposób pozyskały inwestycje i gdybyśmy nie bali się rozmawiać otwarcie o pieniądzach, może moglibyśmy sobie nawzajem pomagać. Wydaje mi się, że korzystnie byłoby też nauczenie społeczeństwa, że pozyskanie inwestycji jest sukcesem biznesowym firmy – ktoś zaufał naszej wizji.

Ktoś uważa, że mamy szansę odnieść ogromny sukces. W Dolinie Krzemowej o ogółach finansowych mówi się bardzo otwarcie – startup o nazwie Startup uzyskał 500K/1mln/3mln/10mln USD w rundzie Seed/A/B/C/D/E. Powstały nawet serwisy takie jak CrunchBase czy AngelList, które prowadzą ewidencje takich danych lub nawet pomagają znaleźć inwestycję.

Mówi się o tym jako o sukcesie. Osobiście pozyskiwałam finansowanie dla startupu, który współzakładałam i rozwijałam – Flowboxa (wydajnego języka programowania o reprezentacjach – wizualnej i tekstowej, na bazie którego budowaliśmy aplikację do efektów specjalnych w filmie). O tym, kto w nas zainwestował pisały media, a inwestor (Innovation Nest) sam zachęcał nas do opowiadania o ich akceleratorze.

Należy zopen-source’ować modę!

Spotkania edukujące branżę biznesową są bardzo istotne i zmieniają nasz przemysł. To jest jednak tylko jeden ze sposobów na to, abyśmy się jako branża rozwijali. Czy zopensource’owanie wiedzy o prowadzeniu biznesu modowego wystarczy? Z pewnością nie jest to jedyna recepta na wywindowanie rodzimego przemysłu modowego, ale wydaje mi się, że bez współpracy nie osiągniemy tak wiele, jak możemy.

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES