Polacy kochają rabaty, a gdy dochodzi do tego dizajn i w jakimś stopniu technologia, nie możemy oprzeć się kompulsywnym zakupom. Zamawiamy dosłownie wszystko: od bielizny, przez elektronikę, na drobnych gadżetach kończąc. Zakupy na AliExpress są bowiem tanie, łatwe, wygodne, ale w żadnym wypadku eko. Od 1 lipca wiele może ulec zmianie, gdyż czeka na nas podatek VAT od towarów zakupionych na chińskich platformach. Co się zmieni? Jak podatek wpłynie na przedsiębiorców, a jak na konsumentów?
Poproszę wszystko, płacę szybkim przelewem
Polska jest liderem w zakupach na AliExpress w Europie Środkowo-Wschodniej i wcale nie wygląda (na razie), by miało się to zmienić. Sukces chińskich platform zakupowych tłumaczy nam rozkwit i eksplozję chińskich marketów, giełd towarowych w przedpandemicznych czasach. Założymy się, że nie raz przemknęła Wam przez głowę myśl – „Kto to kupuje?” – by następnie samemu dać się ponieść szaleństwie okazji. Nagle okazywało się, że trawa w chińskim markecie jest bardziej zielona, zaś elektryzująco różowa sukienka nadzwyczaj efektowna, choć nigdy nie nosicie różu a ślub koleżanki jest dopiero za dwa lata. Nie musimy okłamywać siebie, przekonując się jedyną w swoim rodzaju ofertą cenową i „dizajnem”.
Na chińskich platformach sprzedażowych odwzorowujemy 1:1 nasze kompulsywne zachowania zakupowe spowodowane wyłącznie CENĄ. Fake’owe AirPodsy dla zabłyśnięcia w towarzystwie? Poproszę. Zmysłowa bielizna na miarę tej, którą widzimy na wystawach sex shopów? 3 razy tak i 3 razy taniej. Tak zwane umiłowane przez nas gadżety, bibeloty, których nigdzie nie możemy znaleźć? Bez chwili zawahania. Do tego szybkie i łatwe płatności, wygodna forma dostawy, dodatkowy rabat w koszyku, brak opłat celnych za import towarów spoza UE. Wszystko, czego nam potrzeba do udanych zakupów. (Nie)stety od 1 lipca ma się to zmienić.
Żyła złota w luce podatkowej
Niech rękę podniesie ten, kto zastanawiał się nad:
- Dlaczego cena produktu jest podejrzanie niska?
- Czy płacę jakiś VAT, kupując na AliExpress?
- Co z opłatą celną za import dóbr z krajów poza UE?
Odpowiedzi znajdziemy w lukach podatkowych.
Luka numer 1, którą Polska przewidziała, ale ją też da się obejść:
Towary sprowadzane spoza UE listem lub paczką powinny być opodatkowane. Wyjątek stanowią dobra, których wartość nie przekracza 22 euro. I właśnie tutaj nasz kraj nie przewiduje takiego zwolnienia, więc towary trafiają do innych krajów UE, gdzie zwolnienie obowiązuje, a następnie przewożone są do Polski. Problematyczne 22 euro też nie stanowi większego problemu, ponieważ zaniża się deklarowaną wartość produktu lub sztucznie rozdziela przesyłki, by mieściły się w normach zwalniających z podatku VAT oraz cła.
Luka numer 2:
VAT-u nie obejmują prezenty oraz próbki, zatem chińskie platformy chojnie nas obdarowują giftami, samplami. I polski „Prezentowicz” szczęśliwy, i chiński sprzedawca ma uśmiech na twarzy.
Luka nr 3:
Chińscy sprzedawcy oznaczają czule swoje przesyłki jako listy. I choć celnicy nie wierzą w liczbę wysłanej korespondencji rocznie (do Polski dociera mocno ponad 10 mln sztuk rocznie) to przymykają na nią oko. Dane Poczty Polskiej mówią wiele: w 2018 r. Poczta Polska rozniosła ok. 14 mln listów z Chin, natomiast paczek jedynie 15 tys.
Jak teraz działa VAT i cło na przesyłki z Chin?
Towar z Chin przychodzi do oddziałów celno-pocztowych, gdzie poczty przewożą przesyłki do celników, którzy z kolei sprawdzają je pod kątem nałożenia ewentualnej opłaty za import. Jak wygląda samo sprawdzanie? Na oko, czyli jeśli przesyłka wydaje się celnikom podejrzanie ciężka lub duża poddają ją kontroli RTG. W pozostałych przypadkach, jak możemy się domyślać, nikt nie fatyguje się, by badać przesyłki celem oclenia i opodatkowania.
Nowe przepisy uderzą w przedsiębiorców i konsumentów
Obecnie wiele mniejszych firm robi dobre biznesy, sprowadzając hurtowo towary z Chin, by później sprzedać je na polskich platformach 100 proc. drożej. Od lipca nie będzie już tak łatwo i przyjemnie. 23 proc. podatek VAT przyczyni się do wzrostu, bo sprzedawcom będzie zależało na odrobieniu „strat podatkowych”.
Większe biznesy, typu Allegro, też będą pobierać od tych mniejszych podatek i odprowadzać go do Urzędu Skarbowego. Stanie się tak, jeśli sprzedający ma siedzibę poza UE, ale wysyła towary z terytorium UE. Przykład: Kupujemy produkt od sprzedawcy z siedzibą w Chinach. Ten wysyła towar z Czech. Allegro inkasuje odpowiednie opłaty.
Zakupy AliExpress też nie będą takie ekscytujące, bo w podsumowaniu zamówienia zobaczymy adnotację o doliczonym podatku VAT w wysokości 23 proc.
Po co nam ten podatek VAT?
Możemy być oburzeni podatkiem VAT na towary importowane spoza UE, ale chiński e-commerce rośnie na potęgę i stanowi realne zagrożenie dla lokalnych biznesów. Po części chodzi tu też o model biznesowy, o jakość produktów, która wpływa na nasze środowisko, o emisję CO2. W głównej jednak mierze chodzi o konkurencyjność. Chiny nie muszą uwzględniać rygorystycznych regulacji unijnych związanych z bezpieczeństwem towarów – stąd też wysoka podaż towarów rodząca popyt. Czy wprowadzenie podatku VAT przyczyni się do spadku zakupów online na chińskich platformach? Zobaczymy. Polska jest kluczowym rynkiem dla AliExpress w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, dlatego sprzedawcy nadal będą kombinować na zaniżaniu wartości przesyłek i ich oznakowaniach.
Pewne jest, że ceny nie będą już tak konkurencyjne (obecnie różnica to aż kilkanaście, czasem kilkadziesiąt procent), dzięki czemu drugą szansę dostaną polskie firmy z produktami notabene Made in China (w większości). Możemy oczekiwać cudu, że atrakcyjniejsze staną się produkty Made in Poland, doceniane na zagranicznych rynkach z uwagi właśnie na konkurencyjność cenową i jakość, której chińskim towarom brak.