Na pytanie swojej matki czego boi się najbardziej, odpowiedział: “Że umrę przed Tobą”. 11 lutego 2010 roku – w dzień pogrzebu swojej ukochanej mamy Joyce – Lee Alexander McQueen odebrał sobie życie.
Brytyjski zły chłopiec świata mody, szalony buntownik – tak postrzegali go inni. On sam chciał po prostu być prawdziwy i wiarygodny. Dorastając w centrum Londynu widział to, czego większość projektantów nie dostrzegała lub dostrzec nie chciała. Znał prawdziwe, mroczne oblicze Londynu- prostytucję, kluby nocne, bezdomność. Wszystko to, co działo się wokół niego, miało odzwierciedlenie w kontrowersyjnych projektach i pokazach mody.
“Moi klienci oczekują ode mnie szczerości w modzie, w tym co dla nich tworzę. Nie chodzi mi o szokowanie, ale o to by pokazać to co się dzieje poza światem mody, a to nie zawsze jest pozytywne” – mówił o swojej twórczości.
Kobieta idealna
McQueen dążył do wykreowania idealnych proporcji kobiecej sylwetki. W dzieciństwie był jednocześnie ofiarą i świadkiem przemocy zadawanej przez szwagra wobec niego i jego starszej siostry. To między innymi te przeżycia ukształtowały go zarówno jako człowieka i artystę. Zależało mu na tym, by kobiety czuły się dzięki jego ubraniom silne, niezależne i odważne. Chciał by kobiety w jego projektach wzbudzały lęk.
“McQueen wplatał gniew w swoje ubrania” – tak o twórczości projektanta mówił Andrew Bolton, kurator wystawy Savage Beauty (Okrutne Piękno) zorganizowanej w Metropolitan Museum of Art w 2011 roku (rok po śmierci projektanta).
Ciężka praca dla dwóch firm
“To był dość traumatyczny czas, tworzyłem 14 kolekcji rocznie. To było cudowne doświadczenie, ale nie chciałbym tego powtórzyć. Jestem zadowolony, że miałem tę możliwosć ale cieszę się, że ten etap jest już za mną.” – mówił McQueen wspominając pracę dla Givenchy. Od początku kariery pracował na swoje nazwisko, został nagrodzony tytułem Projektanta Roku w Wielkiej Brytanii, ale kiedy w 1996 roku Givenchy zaproponowało mu stanowisko głównego projektanta, nie odmówił, mimo iż wiązało się to z szalenie ciężką pracą – kilkanaście kolekcji rocznie i ciągłe podróże między Londynem a Paryżem. Jak sam później przyznał, cieszył się, że przyjął tę propozycję, ale nie chciałby drugi raz przez to wszystko przechodzić, był to dla niego dość traumatyczny czas. Jednak dzięki wynagrodzeniu jakie zaproponował mu koncern mógł rozwijać swoją markę, a doświadczenie jakie zdobył dało mu większą pewność siebie w tworzeniu kolejnych kolekcji.
Jego pierwsza kolekcja dla Givenchy nie została przyjęta z entuzjazmem. On sam twierdził, że drugi raz nie zdecydowałby się uszyć kolekcji składającej się wyłącznie z bieli i złota. Dlaczego więc to zrobił? Celem tego zabiegu było wyraźne oddzielenie jego twórczości od projektów Johna Galliano – poprzedniego projektanta marki. Chciał w ten sposób dać ludziom swego rodzaju czystą kartę- on stworzył strukturę, by sami mogli wybrać kolory. Jednak ludzie potrzebowali pełnego obrazu, kompletnego projektu, chcieli widzieć kolory. Kolejne kolekcje dla Givenchy okazywały się sukcesem, bo jak sam twierdził McQueen, był już sobą, robił co chciał.
Joh Galliano vs. Alexander McQueen
Kiedy zrozumiał, że jako główny projektant Givenchy nigdy nie dogoni Johna Galliano, który w tym czasie zajmował to samo stanowisko w domu mody Dior (obie marki należały do koncernu LVMH) – wiedział, że koncern nigdy nie przeznaczy na jego kolekcję takich funduszy jak na kolekcję Galliano. Zrezygnował więc z tego stanowiska i jeszcze tego samego 2001 roku związał się z konkurencyjną Gucci Group, której odsprzedał 51% udziałów marki Alexander McQueen. Praca pod skrzydłami Gucci dawała mu więcej swobody i wolności. Tom Ford, ówczesny dyrektor kreatywny Gucci przyznał, że kiedy zaczynali inwestować w inne marki, szukali takich, o których kolekcje czuł się zazdrosny. Każdego sezonu kolekcje McQueena wzbudzały jego podziw i zachwyt.
Więzień własnej ambicji
“Aleksander jest jak dziki ptak i sprawia, że jego ciuchy są wolne, tworzy doskonałe sylwetki, które potrafią latać”. Tak o projektach McQueena mówiła Isabella Blow przyjaciółka McQueena, która odegrała znaczącą rolę w jego życiu. To ona jako stylistka odkryła i uwierzyła w talent Alexandra. To ona przekonała Lee (tak brzmi pierwsze imię McQueena), że jego drugie imię – Alexander- brzmi bardziej światowo. Oboje byli bratnimi duszami, byli dla siebie inspiracją, ale też oboje mieli trudne charaktery, dlatego kiedy McQueen związał się z Givenchy ich relacja została wystawiona na próbę. Isabella wciąż go potrzebowała, chciała być zaangażowana w jego pracę, jemu natomiast nie podobało się to, iż mówiono, że to Isabella go stworzyła. Kiedy oboje najbardziej potrzebowali wzajemnego wsparcia, nie potrafili go sobie dać. Oboje czuli się w niewystarczająco dobrej formie, by być oparciem dla drugiej osoby. Depresja, w jakiej pogrążyła się Isabella doprowadziła do jej samobójstawa, czego Alexander nigdy sobie nie wybaczył. 3 lata później walkę z rakiem przegrała jego ukochana mama.
McQueen tworzył dla kobiet, kiedy więc w krótkim okresie czasu stracił dwie najważniejsze kobiety w swoim życiu, dalsze tworzenie straciło dla niego sens. Pomimo tego, że był w trakcie tworzenia kolejnej kolekcji, której pokaz miał odbyć się za miesiąc, nie był w stanie jej dokończyć. Tego dnia, w którym Alexander pożegnał swoją mamę, świat pożegnał modowego geniusza a jednocześnie bardzo wrażliwego człowieka. Dziś dom mody Alexander McQueen, w zgodznie z DNA marki, prowadzi Sarah Burton, prawa ręka i przyjaciółka Lee.
Autorka: Natalia Malinowska