Kiedy we Francji domy mody Chanel i Dior poszukują wykwalifikowanych rzemieślników, a w poszukiwaniu nowych pracowników część rzemieślniczych produkcji przenoszą do Indii, w Polsce cechy rzemiosła upadają i popadają w zapomnienie.
W XXI wieku trudno już spotkać punkty rzemieślnicze, które do lat dziewięćdziesiątych były nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu. Modyści, szewcy, wyrobnicy skórzani, punkty cerowania i naprawiania ubrań są to zawody dziś praktycznie zapomniane i spotykane pojedynczo jedynie w dużych miastach. Rzemieślnicy przegrali z walką cenową i przemianami ustrojowymi w kraju. Nowe, kolorowe ubrania z Zachodu, galerie handlowe, które dały Polakom poczucie luksusu i przybliżyły ich do świata widzianego z katalogów wysyłkowych i filmów spowodowały, że wyroby rzemieślnicze, a przez to wielowiekowa tradycja – odeszły w niepamięć.
O ile w przypadku grup średnio zamożnych cena i łatwość dostępu towaru ma ogromne znaczenie i z przyczyn ekonomicznych jest to ogromne udogodnienie, to niezrozumiałe jest, dlaczego wśród osób zamożnych towary z różnych sklepów sieciowych uważane są za towar luksusowy, mimo że wciąż słyszymy o kiepskiej jakości surowców, wykonania, a co gorsza nagminnym wykorzystywaniu pracowników. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Polsce dokonała się dziwna dewaluacja luksusu, a towarem luksusowym stał się wyrób sieciowy. Czy w najbliższej dekadzie nastąpi zmiana świadomości polskiego bogatego konsumenta? Czy nowo powstałe magazyny wyedukują Polaków i skierują ich wzrok na produkty polskich projektantów, a i często rzemieślników? Mam nadzieję, że zmiana ta nastąpi, choć niestety poprzedzenie lata nie napawały optymizmem. Nadal klient zwraca głównie uwagę na cenę, nie zastanawia się też, jaka praca kryje się za produktem i ile czasu zostało mu poświęcone.
Z krawiectwem mam do czynienia od dziecka, to mój rodzinny dom i dom mojej babci. Na wszystkie najważniejsze uroczystości rodzinne mama szyła ubrania dla nas, dlatego wszechobecne nitki, wykroje i rozłożone tkaniny to była dla mnie codzienność. Słowo „fastryga” było ze mną od zawsze. Wakacje u babci to obcowanie z krawiectwem najwyższej klasy. Babcia była krawcową i szyła płaszcze, futra i sukienki. Była w tym mistrzynią, wszyscy zgodnie do dziś powtarzają dwie cechy babci – cierpliwość i precyzja.
Pierwsza moja styczność z krawiectwem francuskim to magazyn „Burda” i artykuły Jerzego Antkowiaka o aktualnych trendach z Paryża. Babcia posiadała wszystkie numery Burdy Polskiej, oraz sporo numerów „załatwianej” „Burdy” niemieckiej z końca lat osiemdziesiątych. To tam zobaczyłem pierwsze szkice-projekty i dowiedziałem się o takich domach mody jak: Christian Dior, Chanel, Madame Gres, YSL, Claude Montana, Thierry Mugler, Christian Lacroix, Pierre Cardin i inni. Do tej pory posiadam jeden ze swoich pierwszych projektów narysowany w notesiku, który powstał w 98 lub 99 roku. Była to prosta, fioletowa satynowa sukienka wieczorowa na ramiączkach o kroju koszuli nocnej z jedwabnym szalikiem na ramiona i fioletowymi pantoflami. Projekt jest podpisany „dla Pani Grażyny Torbickiej”.
>>> Przeczytaj również: Czy panuje moda na hejt?
Zamiłowania do dbałości o detal, szczegół i perfekcyjne wykończenia nauczył mnie Michał Szulc który był moim promotorem, gdy broniłem dyplomu w MSKPU w 2014 roku. Wtedy zacząłem zgłębiać informacje o hafcie, technikach szycia i wykończenia. W 2014 roku założyłem własną markę, a wszystkie wolne chwile przeznaczyłem na przeszukiwanie Internetu, stron angielskich i francuskich w celu pozyskania informacji o technikach Haute Couture. Dzięki temu nawiązałem też kilka fantastycznych znajomości z osobami, które zajmują się tym zawodowo i chciały mi udzielać wskazówek. Cała moja wiedza o krawiectwie francuskim została pozyskana dzięki osiągnięciom XXI wieku oraz drogą prób i błędów.
I choć wszyscy zachwycamy się filmami Haute Couture – making-off, to klient w Polsce nadal wyraża się z ogromnym niezrozumieniem do tych produktów, a częste pytanie które pada to: „jak ci się chciało?” Aby wykonać projekt ręcznie od zera trzeba poświęcić mu cały swój czas, zaczynając od szkicu samego projektu, projektu wzoru lub nadruku, wszystkich detali i wykończenia. Następnie trzeba wykonać formę, nakreślając linie bezpośrednio na manekinie za pomocą taśm. Za pomocą surówki bawełnianej modeluje się daną rzecz zgodnie z wyznaczonymi wcześniej liniami. Powstałą formę przenosi się na tkaninę, wszystkie zaszewki, cięcia i detale trzeba zaznaczyć fastrygą. Następnie można przejść do etapu przenoszenia wzoru haftu na wykrój. Tak przygotowaną formę naciąga się na ramę i haftuje dniami, tygodniami a czasem i miesiącami. Czasami jeden top można haftować przez rok we wszystkie wolne weekendy. Bo aby się utrzymać w tygodniu trzeba podjąć dodatkową pracę.
Praca nad jedną rzeczą zajmuje dziesiątki, setki godzin. Samo przygotowanie dodatków w postaci jedwabnych kwiatów jest ogromnie czasochłonne. Na koniec pozostaje zdjąć z ramy tkaninę, wykroić i ręcznie zszyć tak, aby wszystkie szwy były ukryte. Niestety… Większość projektów pozostaje na wieszaku w pracowni.
Jednak aby móc urzeczywistnić projekty, które od dawna miałem w głowie, samo dobre krawiectwo nie wystarczyło. Zapragnąłem jedwabnych kwiatów od Legerona i haftów od Lesage’a. W polskich realiach i przy moim skromnym budżecie było to nie możliwe, dlatego postanowiłem zgromadzić odpowiednie narzędzia do pracy. Dzięki wielu przyjaznym osobom, które poznałem przez zagraniczne portale, mogłem drogą prób i błędów i wymianą informacji uczyć się kolejnych technik wykorzystywanych w domach mody Haute Couture.
>>> Przeczytaj również: OPINIE: „Pomimo tego, że polskie firmy mają jeszcze słabą reklamę za granicą, nie mamy się czego wstydzić”
Niestety, pomimo że lista najbogatszych Polaków „Forbesa” jest długa, a liczby te co roku rosną, nie przekłada się to na zainteresowanie polskim wyrobem luksusowym. Ostatnie polskie pokolenie, które miało styczność z wysokim francuskim krawiectwem to wąska grupa przedwojennych bogaczy. Ta długa przerwa spowodowana latami izolacji Bloku Wschodniego spowodowała przerwanie tradycji, a lata dziewięćdziesiąte i początek lat dwutysięcznych dobiły krawiectwo miarowe.
Obecnej sytuacji jest też winna sama branża mody. Na rynku obecna są bardzo kiepskiej jakości ubrania sprzedawane są w cenach zawyżonych, co powoduje, że bogaty klient, który oczekuje dobrej jakości produktu zniechęca się i często już nie wraca. Dużym problemem dla rzemieślników i młodych marek jest brak budżetu na reklamę. Jest to spowodowane wysokimi cenami surowców oraz częstym przymusem zakupu tkanin i dodatków w ilościach hurtowych, a także wielu wysokich opłat związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Koszty produkcji są wysokie i często, aby znaleźć ciekawe tkaniny i dodatki trzeba ściągać je z zagranicy. Koszt transportu z Japonii, Chin, USA czy Indii pozostaje nadal wysoki. Tańsze środki transportu to znów czas, który przy pracy nad kolekcją również jest bardzo cenny. Wykonanie takiej pracy zakrawa o zajęcie hobbystyczne, bo brak klientów to brak środków finansowych, reklam, budżetu na surowce i… koło się zamyka.
Dużym problemem jest sama dystrybucja produktu, pomimo kilku platform sprzedażowych w Polsce nadal nie ma butików, które byłby gotowe kupować od projektantów kolekcje i wprowadzać je do sprzedaży we własnym zakresie. Ogromną bolączką projektantów są często niekorzystne warunki ze strony osób prowadzących butiki i pop-up store’y. Umowy często opierają się na warunkach „komisu”. Dokumenty te są podpisywane zazwyczaj na konkretny okres czasu, podczas którego trzeba opłacać wieszak, dzielić się zyskiem ze sprzedaży danej rzeczy, a często naliczone są dodatkowe opłaty związane z czynszem, reklamą lub innymi opłatami związanymi z butikiem. Wiele młodych osób zawiera jednak te umowy.
Liczę, że profesjonalizacja branży mody w Polsce, nowo otwierające się magazyny modowe i lajfstajlowe, a także nowe luksusowe marki modowe, które otwierają swoje butiki w Polsce stworzą grunt dla polskich wyrobów luksusowych i zwrócą uwagę polskiego klienta na nas – projektantów. A liczne nowo powstałe szkoły wyczulą projektantów na jakość tworzonych przez nich produktów. Bo tylko dobry produkt może przekonać klienta do tego, aby wydał swoje ciężko zarobione pieniądze.
Autor: Michał Rogaliński