Wracając do domu po pokazie Roberta Kupisza otworzyłam drzwi klatki złodziejowi, który właśnie wyprowadzał mój rower z kamienicy. Raczej wykluczam przejażdżkę o tej porze dnia i o takim scenariuszu mogą zapomnieć wszystkie ofiary kradzieży swoich dwuśladów. W Polsce każdego roku ofiarą takiego przestępstwa pada kilkadziesiąt tysięcy osób.
Chociaż moja uwaga w tym momencie była skutecznie rozproszona rozmową telefoniczną, to nie pozostałam obojętna na to, co się działo. W pierwszej sekundzie nie mogłam uwierzyć temu co widzę, aby po chwili zorientować się, że: „hej, przecież to mój rower”. Przerwałam konwersację (błąd), aby zatrzymać złodzieja bezkarnie przechodzącego obok. „Przepraszam, dlaczego pan zabiera mój rower?” – zapytałam. Dziś sama nie mogę uwierzyć swojej kurtuazji. Pan w kapturze grzecznie odstawił rower przy pierwszej barierce, aby odejść w pokoju. No właśnie w pokoju. Miałam kupę szczęścia, bo ta sytuacja w środku nocy mogła się skończyć zupełnie inaczej.
Okazja czyni złodzieja
Kradzieże rowerów to prawdziwa plaga. Giną z klatek, są wynoszone z piwnic, balkonów. Według portalu rowery.pl w całej Polsce, średnio co 7 minut, ktoś traci swoje dwa kółka. Wykrywalność takich kradzieży wynosi 30 procent, ale nie oznacza to, że odnajduje się co trzeci rower. Wiele pojazdów udaje się złodziejom sprzedać – czytamy. Statystyki mówią o 20 tysiącach skradzionych rowerów, ale tylko co czwarta osoba zgłasza przestępstwo na policję. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, szybki wyskok po jedną rzecz do sklepu czy słaba linka, aby skusić los. A jest co kraść, bo zakup roweru to nierzadko inwestycja w wypasiony pojazd marzeń.
Moda na rowery
A jest co kraść. Rowery są coraz droższe, wręcz wyrafinowane, a niektóre z nich spokojnie można zaliczyć do towarów luksusowych wartych nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Popyt na takie gadżety rośnie z roku na rok, a firmy prześcigają się w ofercie, do której dołączyły nawet firmy modowe. W ubiegłym roku Hermès chwalił się luksusowymi rowerami z siodełkami wykonanymi ze skóry specjalnie dla tej marki. Wartość rowerów wynosi ponad 10 tys. (około 40 tysięcy zł).
Hermès zapoczątkował tę falę, w ślad za nim poszła Balenciaga, która pokazała gadżet na ostatnim pokazie. Rower górski jest jednym z „eksperymentów projektowych”, stworzonych przez Gvasalię na potrzeby współpracy z domem handlowym Colette, razem z innymi przedmiotami codziennego użytku, jak kubki czy maski na oczy. Takie limitowane kolekcje sprzedawane w pop-upach wydają się logicznym krokiem dla projektanta zafascynowanego kiczowato-ironicznym połączeniem formy i funkcjonalności — wystarczy spojrzeć na jego poprzednie dzieła: naszyjniki Vetements z wbudowanymi młynkami do kruszenia marihuany.
Nie możemy dać słowa, że rower dobrze sprawdzi się w trudnych górskich warunkach, ale mamy nadzieję, że za cenę 3.5 tys. euro (około 15 tys. zł) można spodziewać się chociaż przyzwoitego zawieszenia.
Bugatti oprócz luksusowych aut pomyślało również o swoich aktywnych klientach, tworząc rower, który kosztuje ponad 51 tys. dolarów i nie przekracza 5 kg. Zarówno koszt, jak i waga sprowadzają się do ramy roweru, która jak twierdzi marka, wykonana jest w 95% z włókna węglowego. Każdy element został skrzętnie zaprojektowany niczym niejeden samochód Bugatti. Atrakcyjną kwestią jest fakt, że klient może dostosować swój rower do wyposażenia i wykończenia swojego auta. Liczba wyprodukowanych rowerów jest ograniczona. Według finance.nine.com Bugatti zamierzało wyprodukować ich tylko nieco ponad 600 sztuk.
Stylowy włoski producent rowerów Montante podniósł poprzeczkę na rynku rowerów. Marka stworzyła miejski rower damski wykończony 24-karatowym złotem i 11 tys. kryształkami Swarovskiego. Wykończenia również zadziwiają. Siodełko pokryte skórą pytona czy lakierowane drewniane błotniki sprawiają, że cena 46 tys. dolarów już tak nie dziwi. Ale czego innego oczekiwać po takiej kwocie?
Dawno, dawno temu, a właściwie w 2011 roku dwie enigmatyczne włoskie marki postanowiły połączyć siły, aby stworzyć rower wart ponad 15 tys. dolarów. Mowa o Bianchi oraz Gucci. Jak przystało na wspaniałe włoskie pochodzenie, rower uzupełniony jest o parę rowerowych rękawiczek Gucci wartych 300 dolarów, butelkę na wodę Gucci za 105 dolarów oraz kasetę rowerową, oczywiście marki Gucci, wartą 900 dolarów. 10-cio kilogramowy rower wyposażony jest również w niestandardowe siodełko San Marco Mantra.
Asortyment rowerowy jest równie bogaty co torebkowy, ale w mieście chyba o wiele łatwiej zadbać o birkin bag, aniżeli o rower. Ten może ktoś Wam sprzątnąć sprzed nosa w kilka sekund. Marna ze mnie fashionistka, skoro mogę tylko pomarzyć o tak wyrafinowanym środku komunikacji. Ale lepszy markowy jednoślad niż żaden, a o status powalczę wirtualnie. Zapinajcie swoje rowery, nigdy nie wiecie kto się połasi na Wasz sprzęt.
Autor: Ula Wiszowata