Produkty z bambusa zaczynają pojawiać się wszędzie, metki z zielonym napisem ECO BAMBOO widnieją na sukienkach, czapkach, czy skarpetkach. Producenci wykorzystują proekologiczne motywacje konsumentów do sprzedaży swoich produktów. Ile jednak jest prawdy w właściwościach antybakteriologicznych, antyzapachowych i grzybobójczych bambusa? Jesteśmy na tropie afery greenwashingowej.
Greenwashing to przekonywanie klientów o tym, że produkt lub firma go wytwarzająca są w zgodzie z naturą, kiedy w rzeczywistości rzecz nie ma związku z ekologią. Greenwashing szarga dobre imię ekologicznej mody – mówi w wywiadzie dla WysokieObcasy.pl Magdalena Płonka, autorka książki Etyka w modzie, czyli CSR w przemyśle odzieżowym i dyrektorka MSKPU, dodając: nic dobrego dla środowiska i konsumentów z niego nie wynika, a perfidnie wykorzystując naiwność konsumenta, naciąga go i – co gorsza – zniechęca do etycznych postaw w przyszłości.
Czy faktycznie pojawiające się ostatnio wszędzie włókno bambusowe jest takim cudownym produktem?
Cytując za Polską Izbą Odzieżowo-Tekstylną: nazwy – włókno bambusowe – nie ma w oficjalnym wykazie nazw włókien tekstylnych, zarówno w przepisach krajowych, jak i dyrektywach Unii Europejskiej. Jak się okazuje włókno to, to dobrze nam znana wiskoza, tyle że nie pozyskiwana ze świerka czy sosny, a z bambusa. Roślina ta faktycznie ma właściwości antybakteryjne, a jego uprawa jest pozbawiona insektycydów, jednak sama przetworzona wiskoza te właściwości traci. Co więcej, by ją uzyskać należy poddać ją obróbce chemicznej, przy zastosowaniu ługu sodowego i dwusiarczku węgla. Jak więc widać, jej proces powstawania nie jest ekologiczny, a właściwości antybakteryjne można włożyć między bajki.
Dlaczego więc to właśnie bambus stosuje się do produkcji wiskozy? Dlaczego nie pozostać przy polskiej sośnie i świerku?
Kwestia leży po stronie finansowej. Jego uprawa jest szybsza, tańsza i wydajniejsza. Co więcej, jeśli celuloza pozyskiwana jest z azjatyckich bambusów, dochodzi tu również tania siła robocza.
Co z odpowiedzialnością karną?
W Stanach sytuacja wraca powoli do normy – w składzie produktów nie może już widnieć informacja, iż produkt został wyprodukowany z włókna bambusowego, a koncerny wprowadzające konsumentów w błąd musiały zapłacić kary. Takie firmy jak Amazon.com, Leon Max, Sears czy Kmart zapłaciły kary sięgające w sumie 1,26 miliona dolarów za greenwashingowe oszustwa. Kiedy firmy próbują zakorzenić się w środowiskowej świadomości klientów, muszą być pewne tego, że nie przekroczą granicy i nie będą wprowadzać kupujących w błąd poprzez złe ometkowanie – mówi Charles Harwood, dyrektor amerykańskiego Biura Obrony konsumenta. U nas jednak prawda o bambusie przeszła bez echa, a koncerny nadal zapewniają nas o ekologicznych właściwościach ich wyrobów.
Czy kupować produkty z bambusa?
Kupując odzież lub jej elementy z bambusowej wiskozy, musimy pamiętać, że niezależnie od tego, co napisane jest na opakowaniu, właściwości antybakteryjne czy grzybobójcze to tylko chwyt marketingowy. Warto mieć świadomość, że rzeczy z metką „wyprodukowano z włókna bambusowego” powinny być tańsze, niż te z wiskozy świerkowej czy sosnowej, gdyż uprawa bambusa jest prostsza i nie wymaga oprysków. Tymczasem wciąż sprzedawane są po wyższych cenach, a sprzedawcy w żywe oczy kłamią o ich ekologicznym podłożu.
Autor: Joanna Porayska