Od jakiegoś czasu nie milknie dyskusja na temat Fashion Weeku w Łodzi : mnóstwo krytyki, niespełnionych obietnic, ale też i żalu. Dzięki programom telewizyjnym i polskim top modelkom, moda jest jednym z przednich tematów ostatnich lat. Dziewczyny robią oszałamiającą karierę na zagranicznych wybiegach, naszym projektantom również nie brakuje ani ambicji ani talentu, ale w dalszym ciągu mamy problem z wystartowaniem z miejsca w polskiej modzie. O problemach branży rozmawiamy z Magdaleną Christofi czyli General Manager FashionPhilosophy Fashion Week Poland.
Skąd wziął się pomysł na zorganizowanie Fashion Week w Łodzi? Dlaczego postawiliście na to miasto?
Pierwszy pomysł stworzenia polskiego FW powstał w 2004 roku, kiedy dość regularnie założyciele i pomysłodawcy FashionPhilosophy odwiedzali podobne imprezy zagraniczne w Mediolanie, Moskwie i Paryżu. Mając niedostatek popularnych nazwisk projektantów na polskim rynku widzieli potrzebę uruchomienia imprezy, która odkryje faktyczny potencjał polskiej mody. Znali go choćby z konkursu Złota Nitka – najstarszego w kraju festiwalu dla projektantów, przez którego 21 edycji przewinęło się setki projektantów, w tym ci najbardziej dziś uznani jak choćby Rafał Michalak, M.Paprocki i M.Brzozowski, nawet pokaz Agnieszki Ścibior – dziś czołowej redaktor mody. Wracając do pomysłu. Pomysły podobne powstawały już w latach 90 tych, ale wtedy rynek dopiero raczkował. Skończyło się wówczas na kilku projektach promujących polską modę w kilku krajach Europy. Od 2006 gotowy był biznesplan wydarzenia, ale nie było wsparcia finansowego. Dopiero w 2008 roku rozmowy z władzami miasta Łódź i Wydziałem Promocji UM w Łodzi zaowocowały projektem, który trwa do dziś. Miasto Łódź ze względu na swoje tekstylne korzenie, znakomite geopołożenie a także industrialny charakter zabudowy i przede wszystkim olbrzymie zaplecze ludzi z branży mody idealnie wpisywało się w wizję imprezy.
Jaka kryje się filozofia za Fashion Weekiem?
Obszernie i wielowątkowo, biorąc pod uwagę wiele aspektów misji i filozofii tej imprezy opisuje na swoim blogu szef projektu – Jacek Kłak. Ale próbując to skrystalizować do prostych tez, filozofia polskiego Fashion Week polega na:
- Integracji środowiska mody w kraju czyli łączeniu wielu grup zawodowych: dziennikarzy wszystkich mediów, projektantów, kupców, producentów i managerów przemysłu modowego, przedstawicieli przemysłów kreatywnych (sztuka, multimedia, fotografia, reklama, projektowanie, design) i organizacji skupiających branżę w tym wielu zagranicznych
- Uporządkowaniu rynku mody i kalendarza premier kolekcji sezonowych, co jeszcze parę late temu zupełnie nie działało w kraju nad Wisłą.
- Tworzeniu tuby medialnej dla branży mody o zasięgu międzynarodowym. Dziś jest to ponad 5 tys publikacji i relacji w kraju i zagranicą w ciągu jednego roku.
- Podarowaniu narzędzia promocji dla projektantów. Na świecie zbudowanie portfolio opartego o publikacje i filmy z pokazów to setki tysięcy euro.
- Budowaniu relacji biznesowych pomiędzy projektantami a kupcami, a także producentami, którzy coraz częściej chcą korzystać z projektantów celem podniesienia pozycji swoich marek modowych. Znakomitym przykładem jest Aryton, który zrobił milowy krok w swym rozwoju w ciągu ostatnich 2 lat.
Jak wygląda selekcja projektantów czy marek, które pojawiają się na Fashion Week?
Fashion Week proponuje udział w projekcie na wiele różnych sposobów. Jednym z nich jest zgłoszenie kolekcji do oceny Rady Programowej projektów Designer Avenue, Studio oraz OFF Out of Schedule. Projektanci wysyłają anonimowe zgłoszenia, Rada Programowa ocenia każdą kolekcję. Punkty są zliczane i te najwyżej ocenione trafiają do drugiego etapu selekcji.
Projektanci muszą przywieźć odszytą już częściowo kolekcję na spotkanie Rady Programowej. Tu już nazwiska projektantów są ujawnione i tak jak w pierwszym etapie podlegają punktacji. Te z najwyższą liczbą punktów dostają pokaz za darmo. Słabiej ocenionym proponujemy pokaz w bardzo preferencyjnej cenie.
Można oczywiście też kupić pokaz, dysponujemy ofertami pokazów dla firm, projektantów – cena uzależniona jest od godziny oraz sceny, na której odbywa się pokaz.
Kolejnym wariantem jest pokazanie się w strefie Showroom poprzez wykup stoiska. Modelem do którego dążymy, jest model zachodnich Fashion Weeków, w których projektanci pokrywają choć część kosztów produkcji pokazu. Póki co w większości przypadków jesteśmy ich fundatorami.
Czy selekcja marek odpowiada trendom, które w danym czasie funkcjonują?
Nie zawsze marki czy kolekcje projektantów wpisują się w trendy. Niektóre przechodzą selekcję Rady Programowej, ponieważ są inne, nowatorskie, awangardowe. Niektóre z nich oczywiście mają znamiona istniejących trendów, lecz zachowują swój charakter, posiadają znak szczególny, który odróżnia projektanta lub markę. Nie jest to wyznacznik wyboru Rad Programowych czy selekcji marek towarzyszącej strefie Showroom.
Co według Pani przekreśla projektanta na starcie?
Brak przygotowania i umiejętności poruszania się w rynku jest bardzo ważnym aspektem. Jeśli pierwsza kolekcja się nie sprzeda, trudno będzie zgromadzić środki na odszycie drugiej.
Do minusów należy także brak sezonowości oraz nieregularność kolekcji. Powoduje to, że nie wiemy czy projektant funkcjonuje nadal, czy zniknął z rynku.
Ważne też jest, aby projektant zdawał sobie sprawę, że nie wystarczy sama kreatywność i dobra kolekcja. Potrzebne są też mechanizmy promocyjne i sprzedażowe, tym samym udział w imprezach promujących m.in. targach zagranicznych, których celem jest kontraktacja i dalsza sprzedaż kolekcji. Niestety niewielu projektantów w Polsce jest na to przygotowana.
Na co mogą liczyć projektanci, którzy zakwalifikowali się na Fashion Week?
Korzyści jest wiele. Sam udział w pokazie na najdłuższym wybiegu w kraju buduje prestiż i jednocześnie portfolio marki, co z kolei otwiera inne drzwi jak choćby do targów Premium w Berlinie czy Who‘s Next w Paryżu. Uczestnictwo w pokazach to korzystanie z tuby reklamowej jaką Fashion Week tworzy. Składają się na to kampanie informacyjne jak choćby w Fashion TV czy Fashion One, gdzie rocznie emituje się setki filmów z polskiego tygodnia mody. Do tego dodać należy kampanie medialne i reklamy w radio, internecie i w magazynach t.j. Gala, Elle, Show, Cosmopolitan o wartości ponad 1,5 mln zł rocznie. Najważniejszy jest przekaz PR. Tysiące relacji w kraju i kilkaset w mediach zagranicznych robi swoje. Dziś każdy twórca i producent weryfikowany jest przez partnerów biznesowych w prosty sposób, czyli poprzez wyszukiwarkę Google. Social media i PR to chyba największa wartość dla projektantów, jaką mogą wynieść z wydarzenia. Dochodzą do tego kontakty ze światem biznesu (niektórzy dostają propozycje współpracy w dużych firmach odzieżowych). Chodzi o kontakty z zachodnim rynkiem odbiorców, albowiem imprezę odwiedza co roku kilkanaście dużych europejskich showroomów i portali handlujących designem jak choćby angielski gigant Not Just a Lebel.
Mówi się, że z roku na rok, coraz trudniej jest Państwu osiągnąć wyższą renomę. Czym może to być spowodowane?
Z reguły na świecie wydarzenia tego typu są niezmienne, bo oparte są o precyzyjny mechanizm marketingowy. Trudno powiedzieć co nowego w Nowym Jorku z wyjątkiem tego, że świat obiegła sensacja o odejściu Mercedesa. U nas pojawiają się opinie, które uważamy za marginalne i w naszej ocenie są efektem znudzenia osób, którzy traktowali wydarzenie głównie jako imprezę rozrywkową nie rozumiejąc jej dna i promocyjnego aspektu. Fashion Week to nie weekendowa impreza, ale narzędzie biznesowe. Ci, którzy tak ją traktują widzą w niej coraz większą szansę. Ostatnio wiele marek zmienia swoje destynacje z powodu kryzysu na wschodzie i poprzez nas szuka powiązań w kontaktach z zachodem. W tym też upatrujemy rozwój projektu.
Czy ciężko jest przekonać polskich i zagranicznych kupców na odwiedzenie polskiego Fashion Weeka? Dlaczego do Polski przyjeżdża ich tak mało?
Rynek polskich kupców niemal zupełnie nie istnieje. Przybywa do nas ponad setka przedstawicieli i chyba to większość tego, co na polskim rynku pozostało. Galerie handlowe zabiły zjawisko butików, których mieliśmy w Polsce tysiące jeszcze pod koniec lat 90 tych. Na szczęście powstają portale sprzedające modę i powstająca moda na modę powoduje powoływanie tzw butików multibrendowych. Proszę zobaczyć rankingi kto się dziś najlepiej sprzedaje przez internet. Ostatnio publikowano oceny czołowych sprzedawców mostrami, shwrm.pl itp. Większość ich typów to stali uczestnicy FW a zaskakuje brak tzw gwiazd.
Wielu projektantów utrwalonych na naszym tygodniu mody zaczyna eksportować do butików na świecie, gdzie paradoksalnie jest łatwiej niż na rodzimym rynku. Kędziorek ma odbiorców w ośmiu krajach. Czy ktoś sprawdził do ilu butików w świecie sprzedają projektanci uznawani za polski top? Ile milionów mają rocznego przychodu? Czy jedna pracownia jest w stanie zbudować markę na poziomie Dolce & Gabbana? Niestety nie. Nie stanie się tak, dopóki nie zmieni się myślenia i działania.
Zadając więc pytanie o kupca w Polsce trzeba najpierw go zdefiniować, bo możemy się zdziwić jak ma to wiele znaczeń. Na świecie kupcem jest ten, kto ma butiki lub multibrandy oraz kontraktuje na początek współpracy za min.25 tyś Euro płacąc zaliczkę przed dostawą na pół roku lub rok przed sezonem.
Od pierwszej edycji mamy wizyty showroomów z całego świata od Tokyo po Paryż. Ale od początku słyszymy, że polski rynek jest mało profesjonalny. To był pierwszy problem na jaki zwróciła nam uwagę Marlena Woolford (nasza stała bywalczyni) kiedy reprezentowała londyński WGSN. Niewielu projektantów ma przygotowane portfolio, przemyślaną politykę cenową, gotowość produkcyjną dla dużych zamówień i w ogóle chęć do rozmowy z kupcem. Ta sytuacja się poprawia i kupców przybywa co sezon i choć dziś zamawiają małe ilości, przybywają w wierze, że to się rozwinie. Naszą imprezę odwiedza rocznie ponad setka zagranicznych gości. Proszę pokazać miejsce w kraju, które może się tym pochwalić?
A jak wygląda finansowanie takiego wydarzenia? Czy trudno jest przekonać sponsorów?
Wbrew światowym regułom impreza w Łodzi w 90% opiera się o budżet pozyskany od sponsorów. W dużej części jest to efekt realizowanej usługi promocyjnej dla miasta Łódź dzięki czemu pozyskujemy ok 30 % budżetu. Resztę finansują sponsorzy oraz projekty komercyjne jak choćby sprzedaż stoisk dla firm z branży mody. Ostatni rok był dla rynku eventów bardzo trudny. Po 21 latach nie odbył się po raz pierwszy konkurs Złotej Nitki, a także Warsaw Fashion Street – dwudniowa impreza organizowana od 10 lat w Warszawie. Najpierw zmieniono datę by ostatecznie odwołać wydarzenie. Kryzys dopadł także Warsaw Fashion Weekend, które po kilku edycjach nie odbyło się jesienią. Nie pomogła jego organizatorom próba dopisania światowej nazwy Mercedes Benz Fashion Week i próba insynuowania że należą do struktury IMG. Inny obiecujący i wysokobudżetowy projekt promocyjny – T Mobile Fashion wspierający najbardziej medialne nazwiska takie jak Maciej Zień, Robert Kupisz, Gosia Baczyńska, Paprocki & Brzozowski, zakończył się raczej bezpowrotnie z powodu zaprzestania jego finansowania przez głównego sponsora. Wierzę że poradzi sobie Robert Kupisz, bo ma biznesowy instynkt, ale co będzie z innymi?
Można powiedzieć, że na tle tego, radzimy sobie całkiem dobrze. Żadna impreza w Łodzi nie przyciągnęła tylu sponsorów, którzy w ciągu 5 lat zainwestowali w projekt ponad 15 mln zł. Niektórzy od razu liczą te miliony ale, pragnę przypomnieć, że w ramach tego ponad 500 pokazów projektantów odbyło się bez jakiegokolwiek wkładu finansowego uczestników.
Projektanci, którzy wystawiają się, po Fashion Weeku mówią o bardzo dużej dezorganizacji czy braku odpowiedniej selekcji marek. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?
Dezorganizacja chyba nas nie dotyczy. Proszę zapytać zagranicznych gości i projektantów, którzy dzięki naszym partnerstwom mieli pokaz za granicą.
Brak selekcji to też akurat problem innych imprez w kraju, gdzie marki sieciowe produkowane w Chinach pokazywane są obok projektantów. U nas nawet stoiska Showroomu są sekcjonowane, a w tym roku będzie to selekcja szczególna. Wspomniana 15 osobowa Rada Programowa dość wnikliwie wybiera reprezentantów do pokazów. Dzięki temu kolekcje są różnorodne. Fashion Week to pełen wachlarz propozycji polskiej mody od komercyjnego Glamour po awangardowe, offowe pokazy czy instalacje.
Niestety razi mnie krytykowanie jednych przez drugich. Brak poszanowania pracy innych i „hate“ w środowisku. To niestety rażąca cecha, zresztą bardzo polska. Nigdzie na świecie się z tym nie spotkałam. Wróciłam do Polski po 12 latach mieszkania poza jej granicami i przypomniałam sobie, co mi się nie podobało hahah.
Większość krytykujących nigdy nie odwiedziło Premiere Vision w Paryżu czy targów Who’s Next, ani też żadnej poważnej imprezy czy Fashion Week choćby w Berlinie. Wszyscy oglądają filmy o Lagerfeldzie czy Chanel i porównują Polskę do stolic mody.
Projektanci, którzy doświadczyli innych FW jak choćby Łukasz Jemioł i Dawid Tomaszewski, Kasia Łęcka z Florencji czy Aleks Kurkowski z Berlin FW chwalą system organizacyjny FashionPhilosophy konfrontując go z innymi.
Co jest dla Pani najważniejsze w organizacji Fashion Week?
Kluczowa jest permanentna praca przez cały rok, tworzenie aliansów biznesowych, także poza samym wydarzeniem, współpraca z organizacjami jak choćby Lewiatan, czy uczelnie artystyczne oraz rozbudowywanie siatki kontaktów z całym światem.
Odwiedzam wiele imprez zagranicznych w ciągu roku, zapraszam przedstawicieli mediów, projektantów, aby przybliżyć im polski rynek i pokazać, że poziom projektowania w Polsce jest naprawdę dobry.
Wyróżnieniem dla nas jest organizacja spotkań w Łodzi z udziałem przedstawicieli innych organizacji branżowych (jak choćby „Euratexu”), albo kultowych światowych firm doradczych takich jak londyński WGSN, który ponownie w tym roku planuje spotkanie swoich kontrahentów i prezentację swoich możliwości podczas łódzkiego tygodnia mody. Będzie to jedyne tego typu wydarzenie w Europie wschodniej.
Czy może Pani odpowiedzieć nam jak wygląda proces planowania kolejnej edycji Fashion Weeka? Czy trzymacie się Państwo ściśle określonego terminarzu?
Moje drugie imię to harmonogram. Nie chcę zdradzać tajemnic kuchni, ale zarówno plan działania jak i plan finansowy mamy rozpisany co do dnia na cały rok. Zaczynam od formularza, który odlicza ile dni pozostało do następnej edycji. Rozpisuję tygodniami wszystkie etapy przygotowań. Dzielę je między działy. Oczywiście zaczynamy od sponsorów i planujemy budżet. Potem lista teamu i kierownicy produkcji. Uwzględniam też urlopy i wakacje. Ważnym elementem jest kilkuetapowy raport dla miasta Łodzi.
Określam grupy wolontariatu, nabory. Zapraszam projektantów i gości zagranicznych oraz media zagraniczne. Ci muszą znać harmonogram imprezy na kilka miesięcy wcześniej. To determinuje ich obecność.
Potem wdrażane są kolejne działy projektowe. Schemat co pół roku jest podobny. Weryfikuje go lekko miejsce wydarzenia oraz wydarzenia specjalne jak konferencja WGSN, wykłady Not Just a Label, specjalne kolacje czy panele dyskusyjne oraz wystawy.
Fashion Week w Łodzi, jest jednym z ostatnich w sezonie, czy zatem obserwuje Pani zagraniczne edycje i później próbuje przenieść pomysły do Polski?
Nie mamy czasu na przenoszenie bieżących pomysłów od innych. Odwiedzaliśmy inne FW kiedy nasz projekt powstawał i wtedy tworzyliśmy własną wizję. Konsultujemy też naszą imprezę od 3 lat z IMG – organizatorem Mercedes Benz Fashion Week na świecie.
Dzięki temu, że jesteśmy w jednym z ostatnich w Europie (choć dla wielu projektantów nadal za wcześnie) mamy okazję zapraszać przedstawicieli innych FW takich jak Moda Lisboa, AMQ Vienna, Moscow FW, Showfloor Berlin.
Paradoksalnie widzimy transponowanie pomysłów z naszej imprezy do nich. Tak było z naszymi projektami Fashion Film Festival czy strefą offową. Trudno jednak oczekiwać nowości tam, gdzie struktura typowego Fashion Week jest bardzo prosta i uniwersalna, by czytelnie działać na całym świecie.
Różnicą mogą być same kolekcje i rozmach ich prezentacji. Ich jakość zależy bardziej od jakości i zamożności wystawiających się projektantów. Na pokaz Jean Paul Gaultier w paryskiej Operze potrzeba min 2 mln Euro. Długo żadna marka w Polsce nie znajdzie takiego budżetu na swój pokaz w naszym kraju. My tworzymy możliwości, ale forma pokazu i jego atrakcyjność zależy też od samego otoczenia projektanta. Dotyczy to choćby takich spraw jak wybór modelek i reżyserów.
Jak Pani sądzi jaka jest różnica pomiędzy tymi zagranicznymi Fashion Weeks a naszym? Co nas wyróżnia na tle pozostałych?
Wyróżnia nas ponadprzeciętny poziom projektowania, a w samej imprezie różnorodność wydarzeń. To potwierdza wielu dziennikarzy zagranicznych. Co ciekawe, ich typy zupełnie różnią się od utartych opinii. Różni nas też wielopłaszczyznowe podejście do problemu mody. Niewiele jest imprez Fashion Week, które organizują konkursy fotograficzne, programy edukacyjne z udziałem europejskich autorytetów, nikt nie finansuje pokazów offowych.
Z kolei w Berlinie, IMG nie zajmuje się prawie wcale zapraszaniem dziennikarzy! Leży to po stronie biur prasowych każdego projektanta. IMG dba o miejsca dla swoich sponsorów, którzy włożyli w imprezę pieniądze.
Na porównywalnych imprezach w Amsterdamie, Wiedniu, Lizbonie, Moskwie czy Kopenhadze radzimy sobie lepiej. Wystarczy zapytać projektantów biorących udział w tych wydarzeniach. Konrad Parol dopiero kiedy znalazł się na London Fashion Week docenił nasz wysiłek a Aleks Kurkowski podsumowała, że niepotrzebnie zabierała swoje asystentki z Berlina, bo tu wszystko jest zorganizowane od początku do końca. Ten full service trochę staje się naszym wrogiem i oczywiście nie jest dobrym zjawiskiem na dłuższą metę. Projektant, który dostaje wszystko za darmo nie szanuje naszej pracy, bo nie zna jej wartości i na dodatek będzie miał problem, aby odnaleźć się na innych imprezach światowych gdzie wszystko ma swoją cenę.
Czy może Pani odpowiedzieć nam o zespole z którym Pani pracuje? (kto odpowiada za poszczególne sektory: dobór projektantów, część showroomowa, reżyserowanie pokazów, scenę itp)
Zespół biura to kilka osób pracujących przez cały rok. Team ludzi pracujących przy produkcji wydarzenia to sztab ponad 60 osób, do tego ponad 100 asystentów i dyżurnych oraz armia wolontariuszy w liczbie około 130. Trudno się rozpisywać na ten temat. Pracujemy z najlepszymi.
Kasia Sokołowska, która pracuje z Moda Forte od 20 lat jest uznanym reżyserem w kraju. Waldek Szymkowiak to reżyser pracujący na co dzień dla IMG na całym świecie. Doświadczenie firmy to 24 lata na rynku i realizacja ponad 1500 pokazów.
W skrócie na team składa się koordynator działu, który dobiera sobie asystenta oraz wolontariuszy. Dodatkowo dochodzą koordynatorzy transportu, hoteli, gości zagranicznych, ekipy montażowe itp.
Tak jak wspomniałam wcześniej dobór projektantów to w głównej mierze Rady Programowe projektów Designer Avenue, Studio, OFF OUT of Schedule i Showroom.
Jeśli chodzi o zaproszonych projektantów zagranicznych, to jest to decyzja wspólna teamu zarządzającego.
Jak Pani sądzi, jaki jest największy mankament polskiej mody.
Jej młodość i niedojrzałość w zderzeniu z realiami ogólnoświatowymi. Ciągle porównujemy się do rynków gdzie Fashion Weeki mają po 50 lat, czołowi projektanci mają więcej niż jeden butik w stolicy i zarabiają setki milionów, bo przekształcili swoje marki w silne korporacje, a konsument ma wyrobione gusta estetyczne i odpowiedni portfel klasy średniej, który napędza rynek mody.
W końcu moda to jedna z 3 największych na świecie gałęzi liczona w trylionach dolarów a we Włoszech to główny produkt eksportowy.
My trochę zakompleksieni wybraliśmy w pewnym czasie sieciówki niszcząc lokalny rynek ciekawych producentów. Nadal często zachwycamy się światowymi markami nie wiedząc, że odszywają kolekcje w Polsce.
Czym będą Państwo chcieli zaskoczyć podczas najbliższej edycji Fashion Week?
Zaskoczymy, ale póki co pozostawię to dla siebie. Niemniej, będzie to absolutna niespodzianka. To nowy projekt równolegle rozwijany przy FW, który ma zniwelować różnice dziś dzielące nas od świata. Zaskoczeniem będzie też pokaz polskiej marki, która powraca na polski rynek. Jej powrót nie tylko na Fashion Week w Łodzi może byś sensacją roku.
Rozmawiała Marta Poszeczyńska