noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
Robert Kupisz i Anna Borkowska

Ania Borowska, marka Kupisz: “Koszulka z orłem to fenomen, nasz bilet do sławy i pierwszych prawdziwych pieniędzy ze sprzedaży”

REKLAMA
noSlotData

Ciężko dziś znaleźć osobę, która nie znałaby tego ikonicznego logotypu. Przez ostatnią dekadę, metka QПШ KUPISZ stała się wyznacznikiem stylu, a marka w ekspresowym tempie awansowała do najbardziej pożądanych przez Polaków. Do przełomowych momentów należy zaliczyć premierę t-shirtu z orłem, którego pojawienie się w życiu publicznym, nazwano by dziś viralem. Bez wątpienia twarzą osiągającej nieprzerwanie sukcesy marki jest Robert Kupisz, niegdyś stylista fryzur i tancerz, ale za jej powodzeniem biznesowym stoi ktoś jeszcze. Ania Borowska, związana wcześniej ze światem filmu, wyprowadziła markę na bezpieczne tory, będąc mózgiem i kręgosłupem całej operacji. W wywiadzie dla FashionBiznes opowiedziała o początkach marki, a także o tym, jakie przeszkody muszą pokonywać polscy przedsiębiorcy, związani ze światem mody i nie tylko. 

Wojciech Szczot FashionBiznes.pl: Jak to się stało, że dobrze zapowiadająca się producentka filmowa znalazła się nagle w branży fashion?

Ania Borowska, marka KUPISZ: Mojego obecnego wspólnika, Roberta Kupisza, poznałam właśnie na planie produkcji filmu reklamowego. Przez dobrych kilka lat regularnie zatrudniałam Roberta do wielu swoich produkcji w roli stylisty fryzur. Był zdolny, kreatywny, pracowity i wyjątkowo zdyscyplinowany. Lubiłam z nim pracować, a klienci i dyrektorzy marketingu go uwielbiali. Zwracał na siebie uwagę, ponieważ nie tylko wykonywał swoją pracę wyjątkowo profesjonalnie, ale był zawsze niezwykle wystylizowany, wyglądał lepiej niż niejedna gwiazda, którą czesał. Nawiązała się między nami zawodowa sympatia, która zaowocowała tym, że zaczął mi pokazywać swoje, wykonywane jeszcze chałupniczą metodą, projekty ubrań i dużo opowiadał o marzeniu, które miał w głowie od wielu lat, aby zostać projektantem mody. 

Czyli można powiedzieć, że połączyły Was marzenia. 

Jego opowiadania o marzeniach padały na podatny grunt, ponieważ sama kilka lat wcześniej miałam nierealne marzenie, żeby zostać producentką filmową w Hollywood i konsekwentnie je realizowałam. Zawsze wierzyłam, że trzeba iść za marzeniami i chociaż próbować je spełniać, więc słuchałam jego opowieści, dopingowałam i otwarcie trzymałam za niego kciuki. Robertowi podobało się to, że wierzyłam, że nie ma rzeczy niemożliwych i entuzjastycznie podchodziłam do jego pomysłu zmiany zawodu. W tym czasie Robert rozstał się także ze swoją ówczesną wspólniczką, znaną stylistką mody, z którą razem miał tworzyć swoją markę i w takich okolicznościach zaproponował mi połączenie sił i wspólne tworzenie marki modowej. 

“Ostatni tydzień lutego 2011 r. odbieram telefon od Roberta: “Jestem w totalnych tarapatach a wręcz w du…. . Ogłosiłem w mediach datę pokazu, a wszyscy, którzy obiecali mi pomóc, wycofali się z projektu. Gdzie jesteś i czy mogę na Ciebie liczyć?” Zatkało mnie”

Porzuciłaś film na rzecz mody? Ot, tak? 

W tamtym momencie byłam na etapie końcowych prac pozyskiwania środków z PISF na debiut reżyserski pewnej znanej osoby. Był to niezwykły projekt filmowy, animacja, w który mocno wierzyłam, i nie miałam przestrzeni na kolejny duży projekt. Po długiej i szczerej rozmowie z Robertem, życząc mu samych sukcesów, wypowiedziałam słowa, które dosłownie za kilka miesięcy, miały do mnie wrócić. Powiedziałam: “Robert wierzę, że dasz radę i sam stworzysz swoją markę modową! Jeśli jednak znajdziesz się w totalnych tarapatach i będziesz potrzebował pomocy, to dzwoń, bo zawsze możesz na mnie liczyć.”

I zadzwonił.

Dosłownie kilka miesięcy później, ostatni tydzień lutego 2011 r. odbieram telefon od Roberta: “Jestem w totalnych tarapatach a wręcz w du…. . Ogłosiłem w mediach datę pokazu, a wszyscy, którzy obiecali mi pomóc, wycofali się z projektu. Gdzie jesteś i czy mogę na Ciebie liczyć?” Zatkało mnie, ponieważ, mówiąc szczerze, nie spodziewałam się tego telefonu. Wiedziałam, że wokół Roberta kręciło się sporo osób, które były mocno zaangażowane i deklarowały chęć współtworzenia z nim marki. “Jestem w Kolorado na nartach, wracam 1 marca. Spotkajmy się po moim powrocie, zobaczymy, jak mogę Ci pomóc. A na kiedy ogłosiłeś swój debiutancki pokaz? I co masz już przygotowane?” – dopytałam. “17 marca. Mam wystarczająco ciuchów, żeby robić pokaz, a reszta się posypała”. Gdyby nie fakt, że zawszę wielką wagę przykładałam do wypełniania danych słów, i gdyby nie moja wcześniejsza obietnica złożona Robertowi, nie podjęłabym się tego karkołomnego zadania. 

Robert pojawił się u mnie w domu dokładnie, jak tylko wylądowałam w Warszawie i praktycznie nie wychodził. Wydzwoniłam swoją kierowniczkę produkcji filmowej, Alicję Łyszkowicz. Ani ja, ani Alicja nigdy wcześniej nie organizowałyśmy pokazu mody, nie znałyśmy nikogo ze środowiska, ale wyszłyśmy z założenia, okazało się, że słusznego, że jeśli potrafisz wyprodukować pełnometrażowy film, to też potrafisz wyprodukować pokaz mody. 

Pokaz był wielkim sukcesem. Pamiętam, że nazwisko Kupisz było wówczas wszędzie – w telewizji, w internecie, w radio. Ten sukces Cię przekonał, by wejść w ten projekt na 100%? 

W ciągu 17 dni do pokazu udało mi się zorganizować i pozyskać wszystko, co było potrzebne: sponsorów, wszystkie ekipy zarówno artystyczne, jak i techniczne, lokalizację, zaproszenia dla gości i mediów… Osobiście stałam “na bramce” i witałam wszystkich gości. Pokaz był niewiarygodnym sukcesem pod każdym względem. Media rozpisywały się o tym totalnie niekonwencjonalnym, jak na tamte czasy, spektaklu mody.  Większość w samych superlatywach. Ku naszemu zaskoczeniu i radości zaproszone przeze mnie Fashion TV zakochało się w naszym pokazie i emitował go codziennie przez miesiące na swoim głównym kanale, co też było na tamte czasy sytuacją niespotykaną. 

Po naszym pierwszym pokazie Robert był szczęśliwy i unosił się nad ziemią. Jeszcze tego wieczoru ponownie zaprosił mnie do współpracy. Ponownie odmówiłam, podejrzewając, że jest na takim haju ze szczęścia, że na pewno nie panuje nad emocjami i następnego dnia będzie zupełnie inaczej patrzył na rzeczywistość. Jednak Robert trzy dni po pokazie zaprosił mnie na lunch, wygłosił płomienne przemówienie, dlaczego powinnam rzucić wszystko i zostać jego wspólniczką, a następnie ponowił propozycję wspólnego tworzenia marki na bardzo partnerskich zasadach, gdzie dzielimy się po połowie udziałami firmy oraz w bardzo jasny sposób dzielimy nasze obszary kompetencji. Robert odpowiada za całą część artystyczną budowania kolekcji marki, a ja za wszystkie aspekty biznesowe, sprzedażowe i operacyjne firmy. Po kilku dniach namysłu, jak i konsultacjach z osobami, którym ufam w kwestiach biznesowych, zdecydowałam się podjąć to wyzwanie, uznając że talent Roberta, ale też nasz wyjątkowy, (tj. uzupełniający się) tandem ma szansę stworzyć niezwykłą markę na rynku, jednocześnie mając dużo frajdy robiąc to wspólnie. Kilka tygodni później przyjęłam Roberta do swojej istniejącej producenckiej spółki Art Works Sp. z o.o. i zarejestrowaliśmy w urzędzie patentowym nasz logotyp: QПШ. 

“Zawsze sugeruję młodym markom, żeby prezentowały swoje pomysły grupie tzw. FFF – czyli friends, family and fools”

Co należy dzisiaj do Twoich obowiązków, jako “kręgosłupa” modowej marki?

Jako Prezeska Zarządu odpowiadam prawnie za funkcjonowanie naszej firmy, a co za tym idzie marki na rynku.  Wszystkie aspekty operacyjne dotyczące codziennej działalności firmy oraz jej biznesowej strategii są w obrębie moich bezpośrednich kompetencji. 

Jak tworzy się markę odzieżową od strony organizacyjno-finansowej, gdy obok jest twórca, czyli osobowość bardzo artystyczna? 

Nasza marka była finansowana 50/50 przez nas samych i taki jest nasz podział właścicielski. Do stworzenia kolekcji potrzebne są oczywiście pieniądze, bez tego nie ma możliwości stworzenia profesjonalnej marki. Ale te pieniądze paradoksalnie w naszym przypadku nie były wielkie, gdyż bardzo szybko zaczęliśmy generować spore zamówienia, a co za tym idzie sprzedaż. Przypominam, że obydwoje byliśmy już dojrzałymi ludźmi, z dużym dorobkiem zawodowym i sukcesami, a renoma Roberta jako rozpoznawalnego stylisty fryzur i jednego z najlepiej wystylizowanych Polaków była bardzo dużym atutem na start. Zdaje sobie sprawę, że to zupełnie inaczej wygląda u młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają. Zawsze wtedy sugeruję, żeby prezentować swoje pomysły grupie tzw. FFF – czyli friends, family and fools :) Ja w kilka takich prezentacji zainwestowałam i globalnie jestem na plusie.

Anna Borowska, Robert Kupisz, SK: fot. Jacek Kurnikowski/AKPA / mat. prywatne

“Dużo razem osiągnęliśmy i przeżyliśmy, ale będąc partnerami w bardzo kreatywnej branży, ciągłym wyzwaniem dla nas jest utrzymanie świeżości w relacjach i podejmowania się wyzwań, które nie są odtwórcze, a wręcz pokażą oryginalne podejście do każdej nowej kolekcji.”

Czym wyróżniała się wtedy marka Kupisz na rynku? 

W tamtych okresie wszyscy polscy projektanci tworzyli suknie ślubne, wieczorowe i koktajlowe, “poważne” marynarki, garnitury, garsonki itp. Praktycznie nikt z cenionych projektantów polskich nie projektował t-shirtów, bluz sportowych, spodni dresowych, powyciąganych koszul i casualowych sukienek na cały dzień. Wszyscy projektowali na “czerwone dywany” i spod żelazka. A tutaj pojawiła się marka QПШ ze swoimi wygniecionymi ciuchami, każdy inaczej pofarbowany, każdy dekolt inaczej wycięty i do tego jeszcze ręcznie! Osobiście przez samego projektanta. Toż to istny PR-owy samograj! Praktycznie wszyscy, którzy cokolwiek znaczyli w środowisku modowym, i poza nim, byli zainteresowani i uważnie nam się przyglądali. Dosłownie wszystkie media o tym pisały. Część w superlatywach, ale nie brakowało krytycznych głosów, które wyśmiewały kolekcje i nasze mocno stylizowane tematycznie pokazy/spektakle. 

Krytyka miała na Was i markę jakikolwiek wpływ? 

Fala krytyki wylała się także na mnie z powodu prezentowania kolekcji i natychmiastowego wprowadzania ich do sprzedaży tzw. pre-sale na rok przed sezonem. Czyli prezentujemy kolekcję SS2024 w czerwcu 2023 r i od razu jest w sprzedaży (jeśli ktoś chciałby sprawdzić, to zapraszam na nasz online). Dlaczego? – bo po pierwsze nie dajemy szansy na podrabianie i kopiowanie naszych pomysłów, co było naszą dużą bolączka w pewnym momencie działalności; po drugie nie ma szans na zebranie zamówień hurtowych z zagranicy i wyprodukowanie naszych kolekcji oraz dostarczenie na czas, jak się pokazuje kolekcje 6 miesięcy przed sezonem, a na polskim podwórku to nawet na kilka miesięcy przed sezonem; po trzecie wyszłam z założenia, że nikt nie chce oglądać kolekcji zimowych latem i odwrotnie; po czwarte uważałam, że jak najdłużej należy sprzedawać kolekcje w pierwszej cenie, bez rabatów. Działamy tak od 2011 r. 

“Największym wyzwaniem dla wszystkich przedsiębiorców jest nieprzewidywalność prawna i ciągłe zmiany w systemie podatkowym.”

Decyzje, które podejmujecie, zawsze są zgodne? Spieracie się czasami? 

Co do moich relacji z Robertem, oczywiście mogłabym kreować obraz sielanki, który panuje między mną a Robertem, i pewnie część ludzi by w nią uwierzyła. Nasze relacje to 13-letni związek, gdzie mamy wspólne dziecko, jakim jest marka QПШ. Dużo razem osiągnęliśmy i przeżyliśmy, ale będąc partnerami w bardzo kreatywnej branży, ciągłym wyzwaniem dla nas jest utrzymanie świeżości w relacjach i podejmowania się wyzwań, które nie są odtwórcze, a wręcz pokażą oryginalne podejście do każdej nowej kolekcji. Taki proces kreatywny niekiedy powoduje napięcia w dążeniu do realizacji naszej wspólnej wizji rozwoju marki.

Jakie są największe wyzwania w prowadzeniu marki modowej w Polsce?

Największym wyzwaniem dla wszystkich przedsiębiorców jest nieprzewidywalność prawna i ciągłe zmiany w systemie podatkowym. Dodatkowo nowo wprowadzane przepisy są często nieprzejrzyste i komplikują prowadzenie firmy (nawet w tak podstawowych czynnościach, jak naliczanie wysokości składki ZUS przy wypłacaniu pracownikom comiesięcznej pensji). Drastyczne zwiększenie kosztów produkcji i opłat. Inflacja. Podwyżki płac, które w żadnej mierze nie wiążą się z podwyższeniem produktywności czy rentowności firm. Biznes lubi przewidywalność i transparentne zasady funkcjonowania podmiotu prawnego na rynku. W Polsce przez ogólne panujący chaos prawny przedsiębiorca musi się borykać i angażować nadmierną ilość czasu oraz energii na pracę papierkową, zamiast ten czas poświęcać na kreowanie strategii i wizji rozwoju swojej firmy.  Nie bez przyczyny z roku na rok Polska jest uznawana za kraj coraz mniej przyjazny do prowadzenia biznesu, a niesłychanie trudny do wystartowania nowego przedsięwzięcia.  Według raportu stworzonego na zlecenie Banku Światowego polski rynek jest na 40. (!) miejscu, jeśli chodzi o rozwiązania przyjazne prowadzeniu działalności gospodarczej oraz na 128 (!!!) miejscu, jeśli chodzi o rozpoczęcie nowego biznesu. W Europie znajdujemy się wśród czterech najgorszych państw w tym obszarze.

“Koszulka z orłem to fenomen, moja największa modowa miłość i nasz bilet do sławy i pierwszych prawdziwych pieniędzy ze sprzedaży”

Czy biorąc pod uwagę wysokość wszystkich opłat, młodym projektantom naprawdę jeszcze opłaca się zakładanie własnych marek?

Chcę wierzyć, że tak. Chcę wierzyć, że dobry produkt i jego twórcy obronią się nawet na takim rynku i w takim zmiennym świecie, który mamy obecnie. Potrzebujemy “świeżej krwi”, potrzebujemy nowych pomysłów i szalonych twórców, charyzmatycznych postaci, którzy wierzą, że mają coś wyjątkowego do pokazania. W pewnym momencie przed pandemią nawet miałam taki pomysł, żeby w ramach naszej firmy Art Works wyszukiwać młodych, krajowych, streetowych projektantów, zapraszać ich do współpracy pod ich własnymi markami i promować ich na naszym online i na naszych SoMe, być dla takich wyjątkowych twórców trampoliną do dalszej ekspansji i sukcesów, troszeczkę ułatwić im start. Nadal uważam, że to dobry pomysł. A zdolnych młodych projektantów nie brakuje. Paradoksalnie najczęściej tym twórcom najbardziej brakuje umiejętności biznesowych / przedsiębiorczych lub osoby, która je posiada, aby mogli w pełni skoncentrować się na rozwijaniu tematów połączonych bezpośrednio z kreacją, a nie pilnowania Excela i Urzędów.

Koszula z orłem była prawdziwym hitem. Każdy chciał ją mieć w tamtym czasie. Czy uważasz, że możecie jej zawdzięczać najwięcej w kontekście rozpędu marki na arenie polskiej mody?

Koszulka z Orłem z 2011 r. z kolekcji AW 2012 Heroes, poświęconej bohaterom Powstania Warszawskiego to nasz absolutny hit. Od lat utrzymuje się w pierwszej piątce naszych hitów sprzedażowych, przez pierwsze cztery lata od premiery w 2011 r. była nr 1! To fenomen, moja największa modowa miłość i nasz bilet do sławy i pierwszych prawdziwych pieniędzy ze sprzedaży. Trzeba uczciwie przyznać, że jest kultowa. Nadal. Pod każdym względem. Jest idealnym połączeniem grunge’u z nostalgią i sentymentem. Bardzo baliśmy się tej koszulki ze względu na przekaz, jaki niesie. Wiedzieliśmy, że stąpamy po wąskiej czerwonej linii, ale zaryzykowaliśmy, bo wierzyliśmy, że ludzie zobaczą w niej coś totalnie pozytywnego. Wiedzieliśmy, że coś dobrego jest na rzeczy, jak w naszym butiku na Mokotowskiej koszulkę z Orłem kupiła pani, która osobiście walczyła w Powstaniu. Pamiętam jej wypowiedź, że ten powstańczy Orzeł właśnie taki był: poplamiony, pobrudzony, zmęczony, przekrzywiony, ale nie poddający się, walczący i dumny. Popłakałam się wtedy ze wzruszenia. Tak więc mam szczególny sentyment do tej koszulki, ponieważ w każdy egzemplarz wkładaliśmy dużo serca. 

Maja Sablewska, Anna Borowska, SK: fot. Kurnikowski/AKPA / mat. prywatne

“Obecny model biznesowy działa na tyle skutecznie, że cały trud i pompa w tworzenie tak dużych przedsięwzięć w “realu” nie są niezbędne do skutecznego prowadzenia sprzedaży.”

Była też pierwszym tego typu produktem, wpisującym się w styl tie dye. 

Początkowo była to wyłącznie ręczna robota i każda sprzedana koszulka przechodziła przez ręce Roberta, potem moje, zanim trafiła do klienta. Robert “rozprasowywał” nadrukowanego równiutko orła gorącym żelazkiem, żeby był nierówny, potem ręcznie farbował i plamił, wycinał nożyczkami dekolty, ja prałam je i suszyłam w moim małym ogródku na osiedlu Pod Skocznią. Następnie skręcałam w supeł, dopinałam metkę na zwykłym sznurku, pakowałam w torby IKEA i wiozłam na Mokotowską 48 do naszego butiku, gdzie znikały w ciągu kilku godzin. Moi sąsiedzi do dziś wypominają mi ten “sukces”! Wówczas nie mogli uwierzyć, że w ich prestiżowej okolicy ktoś suszył tony ciuchów na sznurach rozwieszonych w ogródku. 

Jeszcze przed pandemią “pokazy Kupisza” były legendarne. Mówiło się, że większych nikt w Polsce nie organizuje. Dlaczego z nich zrezygnowaliście?

Nasze pokazy od początku były ogromne i stawały się coraz większe, co za tym idzie coraz bardziej wymagające pod każdym względem: organizacyjnym, czasowym, finansowym, prawnym… Od pierwszego debiutanckiego pokazu w 2011 r. do ostatniego pokazu kolekcji Latina SS2019 w czerwcu 2018 r. produkowałam te spektakle osobiście. Te pokazy były tak spektakularne, bo każdy szczegół był dopieszczony, bo nie były traktowane jak praca, tylko jak coś bardzo, bardzo osobistego. Tworzyłam prezentacje, szukałam sponsorów, organizowałam castingi, pilnowałam każdego etapu, zatrudniałam wszystkie ekipy i osoby, które brały udział w tym przedsięwzięciu, negocjowałam i podpisywałam każdą umowę, wybierałam i zapraszam media i gości, pilnowałam rozsadzania VIPów… Brałam całe ryzyko organizacyjne i produkcyjne na siebie. Jestem niezwykle dumna z tych pokazów, nikt nie robił lepszych. Pandemia w oczywisty sposób położyła kres tej formie promocji, a my położyliśmy większy nacisk na obecność w SoMe oraz naszą sprzedaż on-line.  Obecny model biznesowy działa na tyle skutecznie, że cały trud i pompa w tworzenie tak dużych przedsięwzięć w “realu” nie są niezbędne do skutecznego prowadzenia sprzedaży. Ale nie mogę wykluczyć, że w przyszłości będziemy chcieli stworzyć kolejne wielkie widowisko, ale już na pewno nie w takim natężeniu czasowym jak co 6 miesięcy, gdyż będzie to musiało być w pełni kompatybilne z naszą działalnością w online szczególnie e-commerce. 

“Najbardziej kreatywni i płodni twórcy tworzą własne trendy.”

Marka Kupisz to przede wszystkim bardzo charakterystyczne logo. Nadrukowane na koszulkę lub bluzę sprawia, że od razu wiadomo, skąd pochodzą. Ale prognozy trendów mówią o stopniowym odchodzeniu od logotypów. Czyli marki muszą się cały czas zmieniać, dostosować do nowych trendów, odbiorców? Co z ponadczasowym wyróżnikiem, który sprawił, że wówczas stały się sławne?

Nasze logo jest bardzo charakterystyczne, ale jednocześnie nie jest oczywiste. Jeśli nie znasz marki QПШ  Robert Kupisz, nie domyślisz się, o co chodzi. Q jak Ku, potem liczba Pi, która nie dla każdego jest czytelna, a na końcu Sz pisane cyrylicą… Na początku logo na naszych kolekcjach nie było widoczne, było na wewnętrznej metce i to wystarczało. Potem okazało się, że nasze wzory graficzne i pomysły były chętnie kopiowane, wtedy wprowadziliśmy logo do grafik na ubraniach, szczególnie koszulkach i bluzach, aby wyróżnić oryginał – kopiowanie zarejestrowanego logotypu jest dużo trudniejsze niż kopiowanie grafiki. Okazało się, że logo QПШ bardzo się podobało i wszyscy chętnie kupowali tak oznaczone w widoczny sposób produkty marki. Ja bardzo mocno obserwuję trendy w modzie, jak coś już jest trendem, to znaczy, że jest za późno na inspirowanie się nim. Mój wniosek jest taki, że najbardziej kreatywni i płodni twórcy tworzą własne trendy.

“Pandemia dodatkowo bardzo zmieniła sposób wchodzenia na zagranicę i równowagę pomiędzy sprzedażą tradycyjną a w modelu e-commerce.”

 Kogo warto obserwować na arenie międzynarodowej?

Bardzo cenię sobie historię i ekspansje marki Ganni. Wszystko w tej marce mi się podoba: mit założycielski, podejście do mody, design, komunikacja, strategia, konsekwencja, różnorodność i inkluzyjność, ekologia i dbałość o środowisko…

KUPISZ ma nadal ogromny potencjał. Jaką przyszłość widzisz tej marki?

Debatujemy kolejne kierunki i nowe otwarcie dla marki QПШ, ale jeszcze jest za wcześnie na detale. Przed chwilą wprowadziliśmy naszą 25. (!!!) kolekcje SS2024 Yuppie i bacznie obserwujemy jej wyniki finansowe i osiągnięcia na obecnym rynku.

Czy plan międzynarodowej ekspansji jest dalej aktualny?

Ekspansja zagraniczna jest bardzo kapitałochłonnym i czasochłonnym przedsięwzięciem. Pandemia dodatkowo bardzo zmieniła sposób wchodzenia na zagranicę i równowagę pomiędzy sprzedażą tradycyjną a w modelu e-commerce. Przyglądam się tym trendom i traktuję to jako ważny element przyszłości firmy.

Czy myślisz, że uda Ci się jeszcze kiedyś wrócić na plan filmowy?

Produkcja filmowa to moja pierwsza i największa miłość zawodowa. Z tyłu głowy mam myśli o powrocie do tego zawodu w szeroko pojętym kontekście. W pewnym sensie nigdy nie porzuciłam tej miłości, zawsze mam na stoliku przy łóżku jakiś scenariusz, który czytam lub recenzuję. Mam wielu przyjaciół, którzy od czasu do czasu przypominają mi o branży filmowej. Ostatnio, będąc częścią grupy współproducentów, miałam przyjemność wspierania ostatniego filmu dokumentalnego legendarnej Ewy Ewart „Do ostatniej kropli”. Wspieram także kolejny film Ewy. Wiem jednak jakie mam obowiązki w QПШ i jakie jest to wymagające. Jednakże nie porzuciłam jeszcze całkowicie swojej miłości i marzeń filmowych, więc czas pokaże, jaką rolę będę mogła odegrać w obszarze filmowym…

Zdjęcia: archiwum prywatne Ani Borowskiej / marki Kupisz

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES