Nie będzie kolorowych laurek, ani zbędnych pochwał. Wydarzenie, które miało być jednym z najważniejszych w naszym kraju, okazuje się, że wcale nie było aż tak spektakularne.
Fashion Weekend Warsaw to impreza, która mogła konkurować z łódzkim Fashion Weekiem, a po tym, jak Mercedes-Benz został głównym sponsorem, mogła być najlepszym wydarzeniem do zaprezentowania swojej kolekcji. Niestety, w wielu kwestiach organizatorzy nie podołali zadaniu.
Trudno tu mówić o wydarzeniu modowym godnym logo Mercedesa, na które wszyscy liczyli. Jednym z minusów były opóźnienia w pokazach. Oczywiście, nasz kraj wielokrotnie pokazał, że polskie pokazy mody nigdy nie zaczynają się punktualnie. Problem zaczął się, gdy prezentacja ubrań przesunęła się o ponad dwie godziny. Po długiej chwili oczekiwania goście oglądali modelki na wybiegu. W niektórych jednak przypadkach kolekcje były dobrze znane widowni, ponieważ data ich premiery miała miejsce w przeszłości. Przypomnijmy, że jednym z warunków jakie stawiał organizator było pokazanie kolekcji po raz pierwszy.
Podczas pokazów spadł również elitarny status pierwszego rzędu, a to za sprawą zasiadania w nim rodzin z dziećmi. Miejsca często były puste, a producent dwoił się i troił, aby sala wyglądała na pełną. Gdy ktoś miał ochotę zabrać swoją rodzinę na piknik do Soho Factory, mógł liczyć na przygotowane grille i kiełbaski, które tylko czekały, aby umilić czas. To na pewno nie pomogło MB FWW w zdobyciu prestiżu.
Same kolekcje podczas wydarzenia prezentowały różny, momentami skrajny, poziom. Od szerokiej oferty hiszpańskiej marki Custo Barcelona po skromniejsze kolekcje Luizy Kimak czy Agaty Gnaś. Projektanci mogli pochwalić się spójnością kolekcji. Wszystkie ubrania, które pojawiały się kolejno po sobie posiadały motyw, który był następnie kontynuowany w dalszych kreacjach. Można było to zaobserwować zarówno u znanych marek, takich jak 303 Avenue, jak i tych młodszych – jolie su, Eva Grygo oraz Moxos. Szczególne brawa dla Edyty Jermacz za umiejętność przeniesienia pomysłu na ubranie.
Podczas wydarzenia goście mogli odwiedzić też POP-UP SHOP. Było na nim wiele marek o różnorodnej filozofii, które mogły trafić do nowych klientów. Warto było zwrócić uwagę na Pradelle, który jest jedynym dystrybutorem brandu Thallo w Polsce. Firma ta wyrabia unikalną biżuterię z prawdziwych roślin, które są poddawane obróbce oraz platerowane metalami szlachetnymi.
Autor: Rafał Cała