noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

RECENZJA Uderzenia gorąca i motyle w brzuchu, czyli ”50 wiosen Aurory”

REKLAMA
noSlotData

Aurora wkracza w nowy etap życia. Jego wyznacznikiem nie jest jednak zdana matura, wyprowadzka od rodziców, koniec studiów, ślub czy narodziny dziecka. Wszystkie te ekscytujące wydarzenia główna bohaterka ma za sobą, a wyznacznikiem nowego okresu, w który wchodzi są fale gorąca dopadające ją w najmniej spodziewanych momentach.

Kiedy dostałam pierwszego okresu, twoja babcia powiedziała mi, że stałam się kobietą. Po co mi to mówiła? Kim jestem teraz, skoro już go nie mam?! Aurora kieruje pytanie retoryczne do swojej nastoletniej córki i to ono dźwięczy w uszach widza przez resztę filmu. Bohaterka na nowo stara się bowiem odnaleźć w swoim ciele, życiu, nowej roli, którą już niedługo zacznie odgrywać jako babcia. Niestety nie jest to łatwe zadanie, a mężczyźni wokół niej wcale nie starają się tego ułatwić: lekarz na jej narzekania odnośnie menopauzy sugeruje podejść do tematu od strony filozoficznej, a szef restauracji, w której pracuje pięćdziesięciolatka chowa ją za barem i nadaje pseudonim “Samantha”, ponieważ uważa go za seksowny. Także rzeczy martwe odgrywają symboliczną rolę: ubrania bohaterki zaczynają zdobywać miano „vintage”, a automatyczne drzwi nie chcą się przed nią otworzyć, jak gdyby nawet one jej nie zauważały.

Dodatkowo rozwiedziona Aurora natrafia na swoją szkolną miłość i wspomnienia z tego okresu wracają, a potęgują je czułe słowa nagrywane przez osiemnastoletniego wówczas chłopaka na kasety. Aurora z jednej więc strony zmaga się z nieprzyjemnymi falami gorąca, z drugiej – motylami w brzuchu. Powłóczyste spojrzenia, które kieruje w stronę swojej dawnej miłości przeplatają się z krytycznym wzrokiem rzucanym swojemu lustrzanemu odbiciu. Ponadto, podczas gdy Aurora zewsząd dostaje subtelne (bądź mniej) sygnały, że powoli powinna zacząć odnajdywać się w roli statecznej seniorki, bohaterka chce kochać, tańczyć, chodzić na randki, czuć się podziwiana.

Kadr filmu “50 wiosen Aurory”

Najważniejsze w tym filmie są kobiety: wszystkie wyraziste, wszystkie zmagające się z własnymi problemami. Reżyserka Blandine Lenoir prezentuje widzom pełnokrwiste sylwetki, u których, niezależnie od wieku, każda z odbiorczyń znajdzie coś znajomego. Starsza córka Aurory jest w ciąży, a jej hormony nie ułatwiają kontaktu z mamą, która często też nie potrafi okiełznać swoich emocji. Płacz i wyrzuty mieszają się tu z czułym masowaniem stóp. Młodsza córka rzuca studia, by wyjechać do Barcelony za ukochanym, a najlepsza przyjaciółka postanawia wstrzyknąć sobie nieco botoksu. Nie można nie wspomnieć też o nowych pracodawczyniach Aurory – starszych paniach, które postanowiły połączyć swoje emerytury, by wynająć wspólnie dom. To wśród wesołych staruszek Aurora odnajduje zrozumienie.

Ciepło bijące z filmu, a także nienachalny humor, który nie wywołuje salw śmiechu, a uśmiech zrozumienia to elementy, dzięki którym warto tej jesieni obejrzeć tę komedię. Zabierzcie na nią swoje mamy, babcie lub przyjaciółki i na nowo odkryjcie magię kobiecych więzi.

>>>Przeczytaj również: Przyznano nagrody Emmy. Które seriale zdobyły najwięcej statuetek?

Autor: Tatiana Zawrzykraj

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES