W ubiegłym tygodniu, świat obiegła wiadomość o nowej funkcjonalności najpopularniejszego kanału filmowego YouTube. Użytkownicy (czytaj odbiorcy) cieszą się, a autorzy materiałów główkują, jak wybrnąć z sytuacji, w której postawieni są w sytuacji bez wyjścia.
Przypomnijmy, zarząd Youtube poinformował, że już pod koniec tego miesiąca udostępni nową platformę, która umożliwi oglądanie ekskluzywnych materiałów – YouTube Red! Jako pierwsi, narzędzie przetestują oczywiście Amerykanie. Dostęp do wszystkich publikacji wiąże się z kosztem 10 dolarów miesięcznie.
YouTube Red to oferta dla fanów kanału, którzy oczekują optymizacji korzystania z serwisu. Daje ona możliwość oglądania wszystkich ulubionych treści w tle oraz offline. Ponadto, jest więcej funkcji pozwalających na wspieranie swoich ulubionych twórców i wreszcie oglądanie filmów bez żadnych reklam. To też oferta dla fanów muzyki – w ramach YouTube Red otrzymują oni dostęp do jednej z najlepszych aplikacji muzycznych YouTube Music oraz – jako bonus – dostęp do usługi Muzyka Google Play.
YouTube Red jest ofertą, która daje możliwie najlepszy i najwygodniejszy dostęp do YouTube – skomentował dla portalu Wirtualne Media Piotr Zalewski, rzecznik polskiego oddziału Google.
Niestety, jest mnóstwo wątpliwości co do powodzenia konceptu. Każdy autor treści umieszczanej na YouTube jest pozostawiony bez wyboru: musi wyrazić zgodę na obie wersje wykorzystania serwisu: zwykłego YT i YTRed. Wiąże się to z podpisaniem milionów nowych umów z każdym twórcą. Poza tym, kto będzie decydował o tym, które z treści będą zamieszczane na płatnym kanale? Dlaczego w ogóle mielibyśmy za to płacić? W końcu jesteśmy od lat przyzwyczajeni do darmowego serwisu i za to między innymi pokochaliśmy YouTube. Jedyną treścią dla której warto otworzyć portfel jest muzyka.
Z kolei zwolennicy YouTube Red wyraźnie podkreślają powód, dla którego gigant filmowy zdecydował się na płatną wersje kanału. Jest to odpowiedź na oprogramowanie blokujące reklamy. Popularny YouTuber Pewdiepie (ponad 40 milionów fanów) mówi o 40% spadku dochodów przez ad blocks. Oponenci twierdzą jednak, że blogerzy nie zarabiają z wyświetlanych reklam Ad Sense, ale ze współpracy ze znanymi markami. Tak czy inaczej rozstrzygną widzowie.
A Wy, bylibyście zainteresowani nową, płatną funkcją platformy?
Autor: Urszula Wiszowata