OD REDAKCJI
Naprawdę… wystarczy prosty zabieg, wystarczy jednym ruchem skreślić kilka literek… Z “niemożliwego” pozbyć się “nie”, i to, co jeszcze przed chwilą zamykało nam wrota przed spełnionym, pojawi się nagle w naszym zasięgu, stając się “możliwym”.
Na razie na papierze, jeśli jednak metodą prób i błędów, determinacją życiowych wyborów zaczniemy stosować ten psychologiczny trik jako regułę, to niemożliwe stanie się możliwe. Upraszczając, zamiast straty pojawi się zysk. A my odtąd będziemy pracowali w trybie czuwania. Zawsze, a więc w tej mniej ważnej i w tej ważnej chwili, w której podejmujemy decyzję, ale i ryzyko… Uda się, nie uda. Nie mam, mam. Możliwe, niemożliwe…
Przy okazji szybko spostrzeżemy, kto wokół nas ukrywa się za niemożliwym, jest pesymistą, który korzystając z alibi, mówi o sobie: jestem realistą. Nie przeoczymy kogoś, kto jest wiecznym optymistą i bez względu na siłę wiatru wiejącego mu w oczy zapewnia: yes, I can. Nie wiem? Wiem itd. Jednego jestem pewna: związek pesymisty z optymistą, niemożliwego z możliwym to tak naprawdę nasz emocjonalny chleb powszedni. Tak? Nie? Warto? Nie warto? Wystarczy? Bywa, że nie, mimo to natychmiast włączmy tryb czuwania. W końcu od czegoś trzeba zacząć. Krok po kroku z niemożliwego czyniąc możliwe.
Małgorzata Domagalik