22 marca br. na stronie internetowej magazynu “Newsweek” opublikowano artykuł o rzekomym wykupieniu przez LPP znacznej liczby maseczek i przekazaniu ich do Chin. Jak sugerowałby tekst, miało to na celu utrzymanie ciągłości produkcji w chińskich fabrykach. Dziś polska spółka (Reserved, Cropp, Mohito, Sinsay, House) bezpośrednio odnosi się do treści zawartych w artykule. Pojawiło się już oficjalne stanowisko LPP. Firma oskarża “Newsweeka” o szerzenie nieprawdziwych informacji i o wprowadzanie opinii publicznej w błąd.
Od czego się zaczęło?
We wczorajszym artykule “Newsweek” zarzucił polskiej spółce wykupienie znacznej liczby maseczek ochronnych i przekazanie ich do Chin. Przypomnijmy, że w obliczu zagrożenia spowodowanego pandemią koronawirusa maseczki uchodzą już za towar deficytowy. Brakuje ich również w szpitalach. W tej sytuacji podejmowane są liczne inicjatywy szycia maseczek własnym sumptem. Mowa m.in. o tej z Trójmiasta, którą wspiera… właśnie LPP.
Gazeta podaje jednak, że kiedy we Włoszech wprowadzano stan kryzysowy, LPP przekazało zbyt dużo maseczek do Chin (podobno 300 tys. z nich zakupiono w Polsce). Konsekwencją tego działania miało podobno być niedostateczne zaopatrzenie naszej służby zdrowia w maseczki ochronne, których na rynku zaczęło brakować. Jednak swoje stanowisko LPP wyraźnie tłumaczy chęcią pomocy humanitarnej. Na zarzut niedostatecznego wspierania walki z koronawirusem w swoim kraju polska spółka powołuje się na fakty. Reakcja z jej strony była szybka, a komunikat jasny – treść artykułu “jest nieprawdziwa i wprowadza opinię publiczną w błąd“.
Jakie jest oficjalne stanowisko LPP w sprawie artykułu Newsweeka?
O swojej inicjatywie LLP miało informować już 29 stycznia, w tym poście. Jak podano w oficjalnym oświadczeniu polskiego potentata: Akcja zakupu masek zorganizowana przez LPP miała miejsce pod koniec stycznia tego roku, kiedy epidemia zachorowań na koronawirusa ograniczała się wyłącznie do kontynentu azjatyckiego i była odpowiedzią na dramatyczny apel pracowników LPP i ich rodzin znajdujących się w Szanghaju, nie zaś aktem mającym na celu zachowanie ciągłości produkcji kolekcji spółki.
Ponadto, zaznacza się, że zakup masek miał być wyrazem aktu solidarności i humanitarnego działania na rzecz naszych wieloletnich współpracowników. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli w tamtym czasie nawet rząd RP nie zidentyfikował zagrożenia nadchodzącego z Azji do Europy, to tym bardziej nie mógł przewiedzieć tego management LPP.
Warto jednak podkreślić, że akcja wysyłania maseczek do Chin od początku mogła budzić wśród niektórych pewne wątpliwości, nawet jeśli pochodziła z głębi korporacyjnego serca. Sprawa rozchodzi się o komunikację z PRem spółki, który dość pokrętnie tłumaczył fakty na przemian z dyrektorem finansowych LPP-Przemysławem Lutkiewiczem- ciąg zdarzeń. Takie działania ‘na szybko’ było niepotrzebne a komunikaty prasowe, które docierały także na naszą skrzynkę w niedzielę wieczorem nawet nie były podpisane z imienia i nazwiska. Dziś na koncern modowy wylała się fala hejtu – czy jest on uzasadniona?
Oficjalne stanowisko LPP możecie w całości przeczytać tutaj.
Przypominamy, że niedawno pisaliśmy Wam o tym, jak polskie firmy odzieżowe wspierają walkę z koronawirusem. LPP, jako właściciel marki Reserved, rozpoczął nowy projekt #ReservedForUs – razem dla służby zdrowia. W ramach inicjatywy marka przekazała 1 mln złotych na zakup maseczek dla szpitali zakaźnych w Gdańsku i Krakowie. Jak podaje LPP, pierwsza partia maseczek (3 300 sztuk) trafiła już do jednoimiennego szpitala w Gdańsku. Firma współpracuje też z Kancelarią Rady Ministrów. Celem jest wsparcie rządu w zakupie środków ochronnych dla pracowników służby zdrowia. Co prawda nieco ponad 3 000 maseczek to pikuś w porównaniu z milionem sztuk sprzętu wysłanych przez LPP do Chin.
Dodatkowo, by wesprzeć walkę z koronawirusem, polska spółka zobowiązała się przekazać 10% ze sprzedaży każdego produktu z najnowszej kolekcji Joyful #EcoAware na pomoc szpitalom we wspomnianych 2 polskich miastach.
Zarówno oficjalne stanowisko LPP, jak i odpowiedź autorów artykułu są dostępne na stronie “Newsweeka”.
Choć sprawa maseczek zakupionych i wysłanych do Chin żyje dziś swoim życiem w sieci, to czy w obliczu kryzysu jaki nam wszystkim przyjdzie stawić czoła, jest warta tej wrzawy? Nie sądzę. Wszyscy powinni raczej skupić się na jednym – ratowaniu miejsc pracy.