W jaki sposób pomagasz studentom MSKPU dojrzeć do ich własnego stylu?
Weronika Pietras: Z moich obserwacji wynika, że wielu młodych adeptów projektowania ma bardzo jasno ukształtowany styl. Mimo, że staram się różnicować treści zadań, ich kolekcje za każdym razem są podobne, krążą wokół tych samych detali, kolorystyki. To pułapka, bo DNA to coś bardziej nieuchwytnego niż ziemiste kolory i geometryczne printy w każdej linii. Staram się uczulić, że na etapie poszukiwań lepiej spróbować zbyt wielu smaków i to odchorować będąc pewnym, że wybrane na koniec menu w 100% jest zgodne z naszym gustem, ale wzbogacone o przyprawy, o których istnieniu nie mielibyśmy pojęcia, gdybyśmy nie przeszli przez uciążliwy test. Namawiam do próbowania.
Andrzej Foder: To dość trudna sprawa, bo wymaga wiele czasu i pracy m.in. konsekwentnego budowania kolejnych, choćby małych kolekcji, świadomości oraz rygoru wobec pojawiających się nowych pomysłów. Budowanie własnego stylu najczęściej polega na ujmowaniu środków wyrazu przy jednoczesnym trzymaniu się raz wytyczonego kierunku w projektowaniu.
Michał Szulc: W najprostszy sposób – staram się niczego nie narzucać. Komentuję to, co dostaje od studentów. Widzę, z kogo ile można “wycisnąć”, kto ma jakie predyspozycje. Z każdym rozmawiam indywidualnie.
Marcin Paprocki: Każdy dojrzewa indywidualnie. Nie ma na to przepisu i konkretnej recepty. My pomagamy naprowadzając, mobilizując do intensywnej pracy – ćwiczenia czynią mistrza, jak to mówią. Dużo pracy i szczere zaangażowanie zawsze da zamierzone rezultaty. Własny styl wypracowuje się przez lata. To proces. Trzeba skosztować wielu technik, żeby dowiedzieć się, która jest dla nas najlepsza. Odnosimy się do własnego doświadczenia, opowiadamy studentom jak to było. Przekazujemy własne doświadczenia.
Magdalena Rozenfeld: Podstawą jest obserwacja studenta, jego emocjonalności i charakteru osobowości. W połączeniu z projektami konkretnej osoby daje to pewien obraz, można zobaczyć to, co indywidualne, to, co może być zalążkiem stylu. Zdecydowanie jestem zwolennikiem przeglądu prac wykonanych w całym semestrze i wspólnej rozmowy na ich temat, wówczas staram się naprowadzić autora, by sam spostrzegł to, co często dla mnie jest już widoczne. To fantastyczne widzieć jak student spostrzega sam coś nowego, spójnego i charakterystycznego w swoich pracach, jego błysk radości i nadziei w oku.
Wielu studentów po ukończeniu MSKPU marzy o własnej firmie. Jak ich przygotowujesz do tego procesu? A może namawiasz ich do podjęcia pracy dla większej korporacji?
Weronika Pietras: Kiedy zaczynałam współpracę z MSKPU miałam wielkie obawy, czy to, co chciałabym studentom przekazać jest na tyle atrakcyjne, by wypełnić mój autorski program nauki na cały rok. Okazało się, że obcuję z ludźmi niezwykle ciekawymi mojego doświadczenia zarówno w Simple CP, jak i w poprzedniej dużej marce odzieżowej. Nie każdy urodził się po to, by tworzyć autorskie kolekcje i sprzedawać limitowane serie. Są wśród projektantów i tacy, którzy będą ubierać ulicę i być może właśnie ci powinni być tymi najzdolnieszymi, bo od nich w końcu zależy demokratycznie kształtowane wyczucie stylu. Do niczego nie namawiam, to bardzo rozsądni ludzie, którzy doskonale wiedzą czego chcą. Niejednokrotnie spotkałam się ze sprytnym podejściem, że najpierw należy wycisnąć jak najwięcej z modowej „korporacji”, by móc z większą pewnością siebie rozwinąć skrzydła pod własnym nazwiskiem. Może to nie polityczne, ale kibicuję takim postawom! Odzieżowe giganty potrzebują wciąż „świeżej krwi” a młodzi projektanci doświadczenia. Ot i tajemnica tej symbiozy.
Andrzej Foder: Jeżeli widzę, że student jest osobowością, kipi energią twórczą, ma talent i konkretną wizję swoich kolekcji, namawiam go na własną markę. Zawsze jednak proszę, by rozważył praktyki w dużej firmie, gdzie można jeszcze więcej się nauczyć i poznać zawiłości zawodu projektanta. Prowadzenie własnej marki to masa pracy i spore ryzyko. Wymaga cierpliwość, charakteru i sporego zaplecza finansowego.
Michał Szulc: Wydaje mi się, że aby czuć się w pełni projektantem, należy spróbować odnaleźć się, choć przez chwilę, w każdym środowisku. Zachęcam do pracy indywidualnej, w małych markach i potężnych koncernach. Po kilku latach pracy jako nauczyciel wiem, że nie można nikogo kierunkować w konkretny sposób, każdy ze studentów powinien sprawdzić swoje możliwości, dostrzec plusy i minusy współpracy z firmami samodzielnie.
Marcin Paprocki: Z pewnością czerpiemy od siebie nawzajem, my przekazujemy studentom nasze prawie 17-letnie doświadczenie (bo tylko wspólnie prowadzimy z Mariuszem firmę), a oni inspirują nas swoim świeżym podejściem i myśleniem o modzie.
Magdalena Rozenfeld: Jestem zwolennikiem podejmowania współpracy z istniejącymi markami odzieżowymi. Uważam, że zdecydowanie daje to ogromne korzyści i przeciera szlaki, bowiem w szybkim tempie pokazuje kulisy prowadzenia firmy. Przecież własna marka odzieżowa to nie tylko ekscytujący świat twórczy projektanta. To jednocześnie blaski i cienie prowadzenia firmy. Często studenci marzą o własnej marce, jednak nie zdają sobie sprawy skąd się biorą “cienie”. Świadomy projektant, wnikliwie obserwujący działanie firmy, dużo wyniesie po takim doświadczeniu. Wielu z moich studentów zdecydowało się pracować dla konkretnej marki, jednocześnie tworząc własne, indywidualne kolekcje. Decyzja taka wiąże się ze stabilnością finansową i szansą na ciągły rozwój.
Czytaj dalej…
Z zewnątrz wszystko wygląda świetnie kiedy się tam nie studiuje, ostatnie zachowania osób prowadzących tę uczelnię względem uczniów są totalną porażką. Mają dobrą reklamę i tyle, niestety muszę to stwierdzić choć bardzo żałuję, bo liczyłam na tę szkołę.