Każdy pokaz Chanel jest owiany atmosferą wyjątkowości. Długo wyczekiwany przez wielu projektantów, prasę, entuzjastów marki, a także nas – pracowników. Nigdy nie wiadomo czego możemy się spodziewać po kolejnym pomyśle Karla Lagerfelda, a to, co Chanel robi najlepiej sprawia, że każdy czuje się wyjątkowo będąc blisko marki. Chanel podobnie traktuje swoich pracowników – zawsze potrafi nas zaskoczyć. Tak też było tym razem.
Spełniło się moje najskrytsze zawodowe marzenie: pokaz Chanel. Wiedzieliśmy jako załoga od kilku miesięcy, że to właśnie w Nowym Jorku odbędzie się kolejne show. Pomagaliśmy w organizacji wydarzenia, wiedzieliśmy co dzieje się za kulisami. Sztab ludzi, kilka firm od produkcji, makijażyści, a nawet kilkudziesięciu ochroniarzy. Szeptaliśmy między sobą, jakby to było, gdyby udało nam się pójść na pokaz, z góry zakładając, że to pobożne życzenie.
Aż tu nagle, tydzień przed pokazem, dostajemy możliwość wzięcia udziału w losowaniu zaproszeń. Nie minęło kilka minut, a na liście zarejestrowanych znalazły się dziesiątki chętnych. Widząc ten długi spis chętnych, nie pokładałam wielkich nadziei, że to na mnie padnie. A tu ponowne zaskoczenie! Wydrukowałam zaproszenie dwukrotnie, uszczypnęłam się trzykrotnie. Tak, to prawda. Zostaliśmy poproszeni, aby nie ubierać projektów z ostatniej kolekcji Chanel ze względu na obecność celebrytów, którzy mogą mieć na sobie dokładnie to samo.
Pokaz odbył się w Park Avenue Armory w samym środku Manhattanu, w miejscu, w którym odbywają się koncerty (na przykład ostatnio The XX), są grane sztuki teatralne i wiele innych. W środku panowała atmosfera dawnego rokoko: pokaźne żyrandole, skrzypiące drewniane podłogi, zapalone świece, meble z tamtej ery. Pomieszczenie było również podzielone na różne pokoje, każdy w innym kolorze: złota, purpury, różu, błękitu. Do końca nie było wiadomo skąd mamy spodziewać się nadchodzącej modelki. Chwila ciszy i oczekiwania, a do tego muzyka elektroniczna wprowadziły nas w świat Karla i Chanel. Podziwialiśmy kolekcję Salzburg-set Métier d’Art (pokazaną już w Austrii) oraz modelki: Kendall Jenner, Carę Delevingne i naszą rodaczkę Olę Rudnicką. Przepiękne ubrania, dziwne i ciekawe buty, a także biżuteria sprawiały, że nie można było oderwać wzroku od każdego kolejnego looku. To było 20 minut w krainie czarów, czarów Karla.
Nie jest tajemnicą, że redakcja Fashion Biznes ma dwa serca: to w Polsce i w Nowym Jorku. To w NYC dzieli swój czas między pracą dla Chanel i prowadzeniem portalu FB. Polska redakcja trzyma dzielnie fort i jedno serce jest oknem na świat drugiego i odwrotnie. Chyba nam to całkiem nieźle wychodzi…
Autor: Urszula Wiszowata