Redaktorzy portali poświęconych modzie określili ją mianem it app. To zaszczyt, bo skoro it girl jest dziewczyną, której styl chce się w danym sezonie naśladować, a it bag jest torebką, o której posiadaniu się marzy, to Periscope – nowy nabytek Twittera – musi być obecnie najgorętszym kanałem komunikacji w świecie mody.
Rewolucyjną aplikację, używaną obecnie przez ponad 10 milionów ludzi na całym świecie, uznaje się dziś za coś, co może przyspieszyć śmierć telewizji. To właśnie branża mody, jako jedna z pierwszych, doceniła jej potencjał. Na pierwsze efekty zauroczenia nie trzeba było długo czekać. Już w maju, na oficjalnym profilu Donatelli Versace na Periscope, można było zobaczyć Q&A z projektantką, które nadane zostało prosto ze słynnej Gali Met.
Nieco później, za pośrednictwem aplikacji, Marc Jacobs opublikował relację z prezentacji swojej kolekcji Resort 2016, a Burberry w czasie rzeczywistym pokazało światu swój pokaz z Los Angeles. Latem, podczas serii męskich tygodni mody, marka na żywo transmitowała swoją prezentację z Londynu, a w Nowym Jorku zrobiły to takie marki jak: Nautica i Perry Ellis.
To jednak na damskich miesiącach mody, czyli seriach tygodni mody w Nowym Jorku, Londynie, Mediolanie i Paryżu, skupia się uwaga mediów. Omawiana aplikacja weszła na rynek zaledwie siedem miesięcy temu. Dlatego właśnie dopiero przy okazji miesiąca mody z pokazami kolekcji na sezon wiosna-lato 2016 o Peryskopie zrobiło się naprawdę głośno.
Aplikacja zdominowała pierwszy z serii czterech najważniejszych tygodni mody, czyli New York Fashin Week, bo to właśnie Amerykanie najwcześniej rozpracowują nowinki technologiczne. Według danych z Twittera, w czasie całego NYFW, za pośrednictwem Periscope udostępniono w czasie rzeczywistym 97 nagrań. Aplikację wykorzystały takie marki jak: Tommy Hilfiger, Ralph Lauren, Vera Wang, Jeremy Scott, Desigual czy House of Herrera, a każda z nich zrobiła to na swój własny sposób.
Dom mody Tommy Hilfiger postawił na pokazanie światu kulis pokazu i umożliwienie widzom porozmawiania – za pośrednictwem czatu – z projektantem, modelką-celebrytką Gigi Hadid i cenioną na całym świecie wizażystką Pat McGrath. Inaczej platformy użyli marketingowcy Very Wang, którzy postanowili pokazać użytkownikom Periscope sylwetki pokazowe jeszcze przed rozpoczęciem samego show. Dom mody Ralph Lauren pokazał po prostu modelki na wybiegu, bo postanowił zaskoczyć nie samym nagraniem, a sposobem jego udostępnienia. Aplikacja posłużyła do wyświetlenia pokazu w czasie rzeczywistym na ogromnym ekranie usytuowanym na londyńskim Picadilly Circus, dziesięć minut spacerem od flagowego butiku RL. Marka Desigual skorzystała natomiast z popularnego pomysłu wyposażenia modelki w smartfon, pozwalając użytkownikom Periscope na wczucie się w rolę gwiazdy wybiegu.
Podczas NYFW z platformy korzystały nie tylko zespoły marketingowe powyższych marek, ale także liczni celebryci, blogerzy, redaktorzy, czy całe agencje. Na Nowym Jorku, z małymi wyjątkami, kończy się lista podmiotów z branży mody, które zaufały już temu medium. O ile podczas nowojorskiego tygodnia mody media rozpisywały się o Periscope, o tyle po jego zakończeniu wszystko ucichło. Europejskie stolice nie odważyły się jeszcze na rozpoczęcie zabawy z nowym nabytkiem Twittera na większą skalę, a transmisja londyńskiego pokazu Hunter Original to jedynie wyjątek potwierdzający regułę.
W Polsce Peryskop jest nadal narzędziem bardzo mało popularnym, a jeśli już ściąganym i uruchamianym, to przez blogerów i dziennikarzy, jako ciekawostka. Warto to zmienić, bo aplikacja ta wprowadza komunikację marka-klient na zupełnie inne tory, a to właśnie m.in. świat mody może jej dobrodziejstwa najlepiej wykorzystać.
Co prawda, pod względem liczby użytkowników, Periscope nie może równać się jeszcze z Instagramem czy Twitterem. Każdy z filmików Tommy’ego Hilfigera zdobył w czasie rzeczywistym od 300 do 500 wyświetleń i choć liczba ta zwiększała się przez całe 24 godziny, nie jest to wynik zachwycający. Rekompensuje go za to ilość komentarzy i całych dyskusji, które wytworzyć się mogły tylko w przypadku bardzo angażującej treści.
W swym działaniu Periscope może wydawać się nieco podobny do Snapchata i jego My Story, ale w przeciwieństwie do tej drugiej aplikacji, platforma ta umożliwia interakcję. Widzowie w czasie rzeczywistym mogą komentować filmiki, a ich autorzy odpowiadać na komentarze. Nie tylko mają taką możliwość, ale rzeczywiście z niej korzystają, co pokazuje, jak bardzo chcą uczestniczyć w życiu śledzonych przez siebie marek. Periscope’owe dyskusje są także niedocenionym źródłem wiedzy o ludziach i ich preferencjach. W najprostszy sposób pokazują, co odbiorcom się podoba, a co nie. Czytanie komentarzy można więc potraktować jak badanie rynku.
Sama idea live streamingu już dawno spodobała się wielkim domom mody i z roku na rok, coraz więcej z nich udostępnia transmisje na żywo z pokazów na swoich stronach internetowych. Koszty ich zorganizowania są jednak ogromne i tu aplikacja Twittera wygrywa, bo jest narzędziem darmowym – zarówno dla przeciętnego użytkownika, jak i dla firmy.
Kolejny przejaw przewagi Periscope nad tradycyjną formą transmisji na żywo to możliwość pokazywania w czasie rzeczywistym nie tylko samego pokazu, ale też wszystkiego, co z nim powiązane: projektanta krążącego po strefie backstage, modelek plotkujących przed wyjściem na wybieg, gości zajmujących swe miejsca w pierwszych rzędach. A wciąż zwiększająca się liczba użytkowników tej platformy dowodzi, że możliwość zobaczenia tego wszystkiego rekompensuje niższą, niż w przypadku klasycznej transmisji na żywo, jakość.
Tym samym Periscope ma możliwość zmiany relacji między markami, a ich klientami. Dziś do grona tych ostatnich dołączają generacje przyzwyczajone do łatwego dostępu do wszystkiego, co ich otacza, a same mające mniejszą potrzebę zachowywania prywatności. W takich czasach dystans, ukrywanie się za magiczną kurtyną i ekskluzywność są czymś coraz mniej pożądanym, nawet w sektorze dóbr luksusowych.
Autor: Ela Baron