Nie tak dawno temu w mediach pokazywano jedynie szczupłe, a więc akceptowalne społecznie ciała. W ciągu ostatnich pięciu lat ruch ciałopozytywności przybrał na sile. W 2012 roku zaczęto używać hasztagu #bodypositivity, głównie na profilach prowadzonych przez krągłe kobiety z mniejszości etnicznych, które pisały, że kochają swoje ciała takimi, jakie one są. Akcja szybko nabrała rozpędu na grupach, na Tumblrze i Facebooku, a później dzięki blogerkom plus size na Instagramie samoakceptacja weszła do głównego nurtu. Kult toksycznie szczupłego ciała osłabł, a w branży modowej zauważono, że potrzeby konsumentów nie kończą się na rozmiarze 36. Podczas gdy modelki, jak Ashley Graham, Precious Lee i Alva Claire chodzą po wybiegach największych domów mody, modele plus size pojawiają się tylko u niszowych marek. Dlaczego branża mody, jest tak zamknięta na zróżnicowany kanon męskiego piękna?
Z analizy „Vogue Runway” wynika, że modele o pełniejszych kształtach pojawili się na wybiegach zaledwie 7 z 77 marek prezentujących kolekcje męskie na sezon jesień–zima 2022. Żadna z marek promujących zróżnicowane męskie sylwetki nie należała do grupy wiodących domów mody. Markami, które podczas prezentacji kolekcji na jesień-zimę 2022 postawiły na różnorodność były: Kidsuper, Études, Casablanca, Magliano, Kiko Kostadinov, Maison Mihara Yasuhiro i Doublet.
Dyrektorzy castingów podchodzą do angażowania modeli plus size bardzo entuzjastycznie. Problemem okazuje się jednak brak odpowiedniej rozmiarówki w luksusowych kolekcjach oraz rzekomy brak zainteresowania ze strony klientów.
Prezes IMG Models, Ivan Bart, który w 2014 roku włączył modelki plus size do głównego działu swojej firmy uważa, że historie osiągających sukcesy kobiet powinny stanowić przykład dla mężczyzn. – „Najwyższy czas na zmianę w modzie męskiej” – mówi.
Większe rozmiary w kolekcjach
Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych przemysł produkujący odzież plus size jest wart 32 mld dolarów. Według badań Coresight to około 21 procent całego rynku mody damskiej. Mężczyźni noszący większe rozmiary są też gotowi, by nosić luksusową odzież.
„Skąd marki wiedzą, że zapotrzebowania na modeli plus size nie ma, skoro większość nawet nie dała im szansy?”– mówi Zach Miko, model size plus współpracujący z IMG. – „Luksusowe marki wolniej dostosowują się do zmian. Marki mainstreamowe, supermarkety i firmy fast fashion częściej zwracają uwagę na sygnały wysyłane przez klientów. Mężczyźni w większych rozmiarach nie chcą być już dłużej pomijani” – dodaje Miko.
Przed pandemią Miko pracował przy kampanii Dolce & Gabbana, do której zdjęcia zostały wykonane nad jeziorem Como. Miał nadzieję, że pociągnie za sobą kolejne zlecenia dla marek luksusowych, ale przeszkodził w tym COVID-19. „Wiele firm cięło koszty, próbując poradzić sobie z tym, co się działo. W pierwszej kolejności zrezygnowano z nowości”.
Natalie Guzman, dyrektorka marketingu Savage x Fenty mówi, że w zmianie podejścia do męskiego ciała pomocne okazują się media społecznościowe. „Jeśli słuchasz tego, co mówią zwykli ludzie, zauważysz, że moda męska wymaga większego zróżnicowania”.
W 2020 marka Savage x Fenty Rihanny zatrudniła modela plus size, Stevena G (Greena), do kampanii męskiej bielizny. Zdjęcie szybko obiegło sieć a kolekcja bielizny wyprzedała się w niecałe 12 godzin. Praca dla Savage x Fenty była pierwszym zleceniem, które Green przyjął jako model. Od tamtego czasu pracował z markami: Nike, Adidas, Lululemon i Ralph Lauren Polo.
Dlaczego mężczyźni plus size pozostają niezauważeni?
Pierwszym krokiem w stronę postępu może być zwiększenie rozmiarówki sprzedawanych ubrań. Charlie Clark-Perry, agent, reprezentujący modela Jamesa Corbina, wspomina rozmowę telefoniczną z przedstawicielem dużego luksusowego domu mody (nie ujawnia jego nazwy), który po przymiarce poprosił o innego modela plus size, bo „odzież była za ciasna”. Odpowiedział: „Jeżeli próbki są zbyt ciasne, to znaczy, że nie szyjecie ubrań plus size”. Clark-Perry nie wysyła już modeli na casting, zanim nie upewni się, że projekty, które mają założyć, są we właściwym rozmiarze.
Model Steven G. mówi, że trudno jest zapewnić odpowiednią reprezentację na wybiegu, jeśli nie oferuje się inkluzywności na wieszakach sklepów. – „Jeśli nie szyjesz ubrań w rozmiarach XXL lub XXXL i nie pojawiają się one na wybiegach i w kampaniach, trudno mówić o reprezentacji. Wiele osób o większych rozmiarach, chce nosić luksusowe projekty. Nie szukają tylko dodatków, chcą też ubrań” – mówi.
Nowojorski dyrektor castingu Ricky Michiels, który od dwóch lat odpowiada za pokazy Christophera Johna Rogersa, jest optymistą. – „Nie mam problemu ze znajdowaniem bardziej inkluzywnego zestawu modeli i modelek, którzy mają pojawić się na wybiegu. Najważniejsze jest oczywiście to, jak ubrania leżą na ciałach modeli, niezależnie od rozmiaru. Większy rozmiar może jednak oznaczać duże koszty i wydłużony czas produkcji, w co wiele marek nie chce inwestować”.
Skoro branża mody otworzyła się na modelki size plus, pora na wprowadzenie większego zróżnicowania sylwetek w męskich kolekcjach. Równość nie może być traktowana wybiórczo. Z ogromną niecierpliwością czekamy na pokazy Balenciagi, Muglera, czy Versace, które zmienią podejście do męskiego ciała i pokażą, że piękno polega na różnorodności.