To koniec sponsoringu IAFFu (International Association of Athletics Federations) przez adidasa. Zataczająca coraz szersze kręgi afera dopingowa przekroczyła wszelkie dopuszczalne granice, kiedy okazało się, że proceder ma pełne przyzwolenie związku.
To może być pierwszy krok marki w kierunku zmiany strategii. Czyżby kultowy brand odwoływał się tymi działaniami do czołowych zasad moralnych – uczciwości Niekoniecznie. adidas podtrzymuje współpracę z FIFA do 2030 pomimo tego, że ten związek wmieszany jest w kolejne poważne afery. Coca-Cola czy McDonald’s już dawno się niej wycofały.
Po długoletniej współpracy, po raz pierwszy adidas uznał, że afery łapówkowe i dopingowe nie służą firmie, a wręcz szkodzą jej wizerunkowi. Smutnym faktem jest to, że skandale w świecie sportu nie wynikają z błędów marketingowców, nie ze sprzedaży biletów czy praw do organizowania imprez, ale oszustw finansowych i łapówek na ogromną skalę. Jeśli traci cała dziedzina sportu to logo, które okleja wszystko co z nim związane, w końcu też.
adidas i IAAF współpracują od 2009 roku i mają podpisany dziesięcioletni kontrakt. Sportowy gigant był jednym z najważniejszych sponsorów związku lekkiej atletyki. Według telewizji BBC, przewidywane straty adidasa w związku z wycofaniem się marki ze sponsoringu to szacowane 21 miliony funtów.
Dla Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki wycofanie się kluczowego sponsora, oznacza poważne kłopoty i wielomilionowe straty. Wieloletni partner przymykał oczy na tłumaczenia związku na brak środków do odpowiedniego nadzorowania jej członków. W sporcie jest jednak jak w biznesie, jeden gracz odpada, ale jest kilku innych, którzy chętnie wejdą na jego miejsce. adidasa może zastąpić Nike, Coca-Colę chociażby Pepsi, Samsung wejdzie na miejsce Sony, a Emiraty zastąpią Katar. Na chwilę… bo kłamstwo ma krótkie nogi.
Autor: Urszula Wiszowata