Jeżeli myślicie, że podarte rajstopy na biznesowym spotkaniu czy zaplamiona kawą biała bluzka to najgorsze co Was dzisiaj spotkało, przeczytajcie co przeżyła pewna Amerykanka. Ta historia zmrozi Wam krew w żyłach.
Cailey Fiesel siedząc w pracy na Manhattanie w nowej sukience z Zary poczuła nieprzyjemny zapach. Próbowała zlokalizować przyczynę, dlatego dokładnie obejrzała swój nowy zakup. Jak się okazało w rąbku sukienki była zaszyta martwa mysz. Kobieta wytoczyła popularnej marce proces twierdząc, że nie tylko wywołało to u niej stres, ale także ogromną wysypkę. Rzecznik ZARA z USA twierdzi, że marka bada całą sprawę, ponieważ firma posiada rygorystyczne normy bezpieczeństwa i higieny pracy, które z całą pewnością są przestrzegane.
To nie pierwszy raz, kiedy marka pokazuje swoją rażącą niekompetencję i nadaje wyrażeniu fast fashion nowe znaczenie, gdzie produkcja odzieży jest tak szybka, że marka traci nad nią kontrolę.
Autor: Monika Szabelska