Sześciedziesięciometrowy wybieg, trzy tysiące gości, a każdy z nich usadowiony w pierwszym rzędzie. Wykreowanie ogromnego salonu, ale z jednoczesnym zachowaniem intymności obecnych, no i w końcu, widoczne zadowolenie na twarzy każdego widza. To oznacza tylko jedno: Chanel znowu zachwyca. Jak zawsze w paryskim Grand Palais.
Umysł Lagerfelda, porównany przez Pharella Williamsa do komputera niemal taśmowo tworzącego magiczne kolekcje, po raz kolejny udowodnił, że projektant jest nie z tej planety, a tworzenie kilkunastu kolekcji rocznie jest dla niego całkiem normalne. Najnowszy pokaz, liczący niemal 100 outfitów, nie tylko po raz kolejny udowodnił geniusz Lagerfelda, ale również sprawił, że absolutnie każdy w tej kolekcji mógłby znaleźć coś dla siebie.
Nowością okazały się długie spódnice z regulowanym bocznym zapięciem, do których dodano kultowe żakiety w nowej, również zapinanej na zamek, odsłonie. Genialny zabieg odmłodzenia klasycznego, tweedowego stroju, uzupełniono o kapelusze zainspirowane Coco Chanel oraz masywne naszyjniki z pereł, będące kwintesencją projektantki.
To, co ewidentnie rzuciło się w oczy, to próba przeniesienia nieco biurowej i sztywnej dzianiny do życia codziennego. Za tym zabiegiem stały luźno udrapowane apaszki, nonszalancko opadające topy, sposób przewiązania swetrów, które dopełniły eleganckiego, ale jednocześnie nieco zrelaksowanego, a nawet refleksyjnego looku.
Kliknij na poniższe zdjęcie i obejrzyj pełny pokaz.
Autor: Asia Dederko