Trzynasta edycja FashionPhilosophy Fashion Week Poland nie ma nic wspólnego z zabobonami, nie straszny jej nawet piątek trzynastego, który w tym roku wypadł podczas obchodzenia polskiego święta mody.
Jak co sezon nie obyło się jednak bez narzekań: a to przestrzeń nie ta, a to kolekcje słabe, a to finanse niewystarczające, czyli jak zwykle śmiało potwierdziliśmy stereotyp zrzędzących Polaków. Czy rzeczywiście było tak źle?
Po raz kolejny Fashion Week Poland miał miejsce w hotelu Double Tree by Hilton. Przestrzeń piękna, elegancka, godna każdego tygodnia mody. Tym razem pokazy Designer Avenue i OFF Out of Schedule odbyły się na jednej sali. Co godzinę rzesze entuzjastów mody gromadziły się przed wejściem, aby doświadczyć kolejnej kolekcji. Jednak z tłumu można było usłyszeć szepty o mniejszej frekwencji tej edycji, będącej przejawem mniejszego zainteresowania wydarzeniem. O zgrozo, kolejna wizja upadku polskiego fashion weeka. A może to po prostu przejaw kontrolowania liczby uczestników? Fakt, kwietniowa edycja przerosła frekwencją samych organizatorów, co w rezultacie spowodowało chaos i bitwę o miejsce na widowni. Tym razem, było wygodnie i przestrzennie.
Tegoroczne kolekcje wydają się delikatniejsze i dojrzalsze, co moim zdaniem jest oznaką polskich, coraz to odważniejszych aspiracji, ale i chęci frywolnego wyrażenia siebie przez samych projektantów. I tak na przykład kolekcja duetu Odio x Pieczarkowski: dziwna, ale bez hamulców wyobraźni. Niektórzy mówią, że zbyt “odjechana”, jak na polski rynek, a jednak się sprzedaje! Kolejne kolekcje Jacoba Birge, Jarosława Ewerta czy Kędziorka – klasyczna odzież na każdą okazję: na co dzień, do pracy, na przyjęcie, na plażę. Gdzie jest prasa modowa, aby podzielić się tymi doświadczeniami z resztą Polski i świata? Tylko nieliczne media wysłały swoich korespondentów na Fashion Week, a co z resztą? Gdzie był Glamour, Harper’s Bazaar i inne? Jak projektanci mają szanować swoją pracę, gdy nawet prasa nie uważa ich projektów, jako godnych uwagi. Jeśli na czerwonym dywanie nie pojawi się Łukasz Jemioł, Robert Kupisz czy celebryci to automatycznie wydarzenie jest uznane za mało atrakcyjne. Czy jesteśmy aż tak płytcy?