Słodkie kłamstwa MISBHV. Jak marka bezpardonowo kradnie dzieła artystów i nie ponosi żadnych konsekwencji?

REKLAMA

Na MISBHV spadła fala krytyki. Marka po raz kolejny przywłaszczyła sobie pracę artysty, któremu w ramach rekompensaty, zaoferowała voucher na swoje produkty w wysokości 2 000 euro! I nie jest to pierwsza kradzież własności intelektualnej przez markę. 

Przeczytaj również: Te polskie marki biją rekordy popularności na Zalando. Jedna z nich zwiększyła sprzedaż o 900 proc.

MisBeHave – oto nasza mantra 

Czarne chmury zawisły nad MISBHV. Najsłynniejsza polska marka streetwearowa po raz kolejny została posądzona o kradzież własności intelektualnej. Tym razem rozchodzi się o przywłaszczenie zdjęć szanghajskiego fotografa @Hqeivy i nadrukowanie ich na t-shirtach, koszulach, bluzach oraz sukienkach z najnowszej kolekcji. Fotograf na swoim instagramowym profilu opublikował post, w którym oskarża markę o wykorzystanie twórczości bez jego zgody. Do postu Hqeivy załączył również mail otrzymany od Tomasza Wirskiego – Dyrektora Kreatywnego MISBHV – po tym, jak oszustwo ujrzało światło dzienne. Winą (po raz kolejny) obarczono projektanta, który jak twierdzi Dyrektor Kreatywny, nie pracuje już w MISBHV, ale zapewniał o wykupieniu praw autorskich do fotografii. Zwieńczeniem maila jest zaoferowanie fotografowi rekompensaty za bezprawne wykorzystanie jego zdjęć w postaci vouchera na zakupy w MISBHV o wartości 2 000 euro. Hqeivy słusznie zauważył, że ów voucher stanowi równowartość jednej kurtki marki. “Adekwatna” wycena i ocena pracy artysty. 

źródło: Intagram/@hqeivy
źródło: Instagram/@hqeivy
źródło: Instagram/@hqeivy

Kuriozalnie, sama nazwa marki jest wystarczająco wymowna. “Nie zachowujmy się jak inni, bądźmy niegrzeczni!” – aż chce się dołączyć do rebelii serwowanej na ubraniach przez MISBHV, prawda? 

Swoją drogą MISBHV także nie jest inwencyjne. W wywiadzie dla Browns w sierpniu ubiegłego roku, Natalia Maczek podkreśla, że nazwę „zaczerpnęła” z ulubionego sklepu z winylami. Przypadek?

P(interest)ing – kreatywność do kwadratu 

Dobre, bo polskie? A może: Polskie, bo kradzione? Rodzime marki ostatnimi miesiącami nie mają łatwo. Najpierw na przełomie maja i czerwca dowiedzieliśmy się, że kultowe dresy czy koszulki Veclaim powstają na bazie produktów Fruit of the Loom i wycina się im metki, zarabiając miliony na kłamstwie. Następnie, seria bransoletek Wishbone okazała się być zadziwiająco podobna do tych z AliExpress. Później wyszło na jaw, że La Mania Home wcale taka ekskluzywna i luksusowa nie jest – marka bez wyrzutów sumienia naklejała swoje logo choćby na kieliszki z huty Julia. A teraz (i ponownie) do niechlubnych afer dołączamy MISBHV. Z jedną różnicą: Veclaim, Wishbone, La Mani rozeszło się po kościach, a MISBHV przechodzi triumfalnie suchą nogą przez skandale kradzieży własności intelektualnej. Nie zrobili tego jeden, dwa, trzy razy. Notorycznie i bezpardonowo przywłaszczają sobie dzieła artystów z całego świata. Żeby to chociaż były płatne grafiki z Adobe Stock. Okazuje się, że Pinterest wystarczy. You said: P(interest)ing business? Bardzo, zważywszy na liczbę plagiatów. 

Przeczytaj również: Które marki są najpopularniejsze w internetowych second-handach?

1. Okładka płyty Nico +thefaction

źródło: Facebook/@Memebhv

2. Okładka książki Lenteric Vol avec effraction douce

źródło: Facebook/@Memebhv

3. Okładka płyty amerykańskiego zespołu SLEEP CHAMBER – Submit to Desire

źródło: Facebook/@Memebhv

4. Ulotka reklamująca londyński klub CLUB MFI z 1988 roku

źródło: Facebook/@Memebhv

5. Motyw z okładki płyty zespołu Drax – Red 

źródło: Facebook/@Memebhv

6. Ulotka Rave z lat 90.

źródło: Facebook/@Memebhv

7. Plakat TRANCE 5000

źródło: Facebook/@Memebhv

Kult MISBHV 

Zgodzicie się z nami lub nie, ale MISBHV nie można odmówić międzynarodowego sukcesu. Jako jedna z nielicznych polskich marek jest rozpoznawalna od Zachodniego Wybrzeża aż po krańce Azji. Ubrania i dodatki MISBHV wpisują się w założenia nowoczesnego streetwearu, gdzie sztuka użytkowa przeplata się z artyzmem i silnymi wpływami muzycznymi. Nie bez powodu kolekcje brandu noszą celebryci oraz gwiazdy, wśród których znajdziemy Rihannę, Duę Lipa, klan Kardashian-Jenner, 50 Centa czy ASAP Rocky’ego. Marka ma ponadto na swoim koncie współpracę z Comme des Garçons, a razem z Reebok co jakiś czas wypuszcza limitowane kolekcje butów lub odzieży sportowej. Najnowszy projekt, któremu towarzyszy 3-minutowy filmik, oddaje hołd modzie lat 80-tych oraz silnej pozycji kobiet w społeczeństwie. Działania i polityka MISBHV wydają się być prospołeczne i promedialne. 

Media gloryfikują wręcz każdy ruch i kolekcję marki. Noszenie MISBHV urosło natomiast do wyjątkowości, z którą młodsze pokolenie pragnie się identyfikować. Ubrania i akcesoria MISBHV są bardzo cool – nie zaprzeczamy. Marka ma się fantastycznie, o czym świadczą choćby wyprzedane produkty z najnowszej kolekcji – na marginesie – w zawrotnych cenach. Dlaczego jednak mało kto wspomina o kradzieży własności intelektualnej? Czyżby kult i pożądanie jakie urosły wokół brandu przyćmiły czarne interesy? Czy pozycja MISBHV jest już tak ugruntowana na międzynarodowych rynkach, że lepiej przemilczeć aspekt grafik, bo większość Klientów i tak nie ma pojęcia, że nadruki są przywłaszczane? 

MISBHV, please, Behave 

Dlaczego MISBHV umiejętnie manipuluje nie tylko swoimi wiernymi fanami? W ich przypadku produkt sam się obroni! Czy nie wystarczy spróbować skontaktować się z autorem grafiki przed podjęciem decyzji o wykorzystaniu własności intelektualnej? Streetwear jeszcze długo będzie panował w modzie. Plagiatów ujrzymy z pewnością więcej. Pytanie: komu kradzież wyjdzie na dobre? Dlaczego polskie media modowe chronią MISBHV? I dlaczego nikt nie ponosi konsekwencji prawnych?

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Transparentność w modzie polskiej. Koncept, kwestie finansowe, prawne i konsekwencje

Newsletter

FASHION BIZNES