#3 Mam oko na… Anna Gregory

A jak wyglądał proces pracy: od pomysłu po kolekcję dyplomową?

W projektowaniu na UEL najwięcej czasu poświęcaliśmy na zbieranie inspiracji, tworzenie sketchbooków, na tworzenie bazy do dalszego procesu twórczego. Nasz pomysł na projekt musiał z czegoś wynikać. Co tydzień lub dwa odbywała się prezentacja przed kilkoma profesorami, na której odbywała się „konstruktywna krytyka”. Czasem ostro nas krytykowano. Druga osoba, która wchodziła ze mną, robiła notatki na temat tego, co powiedzieli profesorowie, a później patrząc na te uwagi poprawiałam swoje projekty. U nas w Polsce mogłoby to nie przejść, bo ludzie często się obrażają, a tak naprawdę konstruktywna krytyka działa i trzeba ją przyjąć w inteligenty sposób, wiedząc że osoba, która nam jej udziela jest fachowcem. A dzięki temu, że odbywała się na różnych etapach stworzenia kolekcji to efekt końcowy był najlepszy, na jaki było nas stać.

Część dzieciństwa spędziłaś w Szwecji i w Norwegii. Czy jakieś szczególne obrazy, wydarzenia, wspomnienia szczególnie utknęły Ci w pamięci i w późniejszej pracy posłużyły jako inspiracja?

Tak, moje projekty nie są stricte inspirowane stylem skandynawskim, a samą Skandynawią. Odwołuję się do natury, kolorów, pewnych wspomnień czy uczuć, które towarzyszą mi wciąż, kiedy tam wracam, ponieważ odwiedzam Skandynawię często. Jeśli miałabym wskazać jedno silne wspomnienie, które bardzo na mnie oddziałało, to z pewnością była to podróż wzdłuż fiordów Norwegii, aż po Przylądek Północny. Cała podróż trwała około miesiąca i te wszystkie małe miasteczka, Laplandia, niesamowite fiordy, bycie w wiosce ludzi Sami, którzy podróżują z reniferami sprawiły, że wsiąknęłam w tę surowość i przeogromną w swej monumentalności naturę, a z drugiej strony w ten spokój życia. Takie przeżycie w tak młodym wieku było silne i myślę, że już wtedy mnie ukształtowało. Wciąż to wspominam, wracam do tej podróży i cały czas planuję, kiedy ponownie ją odbędę.

A co z kobietami ze Skandynawii i ich stylem? Czy rozglądasz się za jakimś szczególnym typem będąc tam, czy są jakieś kobiety stamtąd, które wyjątkowo Cię zainspirowały?

Muszę przyznać, że jeśli chodzi o ulicę i inspirująco ubrane dziewczyny to bardziej zachwycam się Londynem. W Skandynawii można zauważyć, że młode dziewczyny inspirują się raczej stolicą Wielkiej Brytanii i jeśli jest tam coś modne to wszyscy chodzą ubrani podobnie, więc tej oryginalności tam jednak trochę brakuje. Kobiety w Skandynawii są jednak bardzo piękne: ich karnacja, jasne włosy ciągle robią na mnie wrażenie.

Zastanawia mnie w takim razie dlaczego po latach spędzonych w Skandynawii i nauce w Londynie postanowiłaś wrócić do Polski i tutaj otworzyć swoją markę?

Może będzie to prozaiczny powód, ale jednak po siedmiu latach spędzonych w Londynie dużym czynnikiem, który wpłynął na moją decyzję była pogoda. Po tylu latach deszczu, zimna, wiatru dostałam prawie depresji. Po drugie – tęsknota za Krakowem, ludźmi stąd. A tak naprawdę mój powrót był przypadkowy, ponieważ przyjechałam tu na święta odwiedzić rodzinę, a wtedy był dobry moment rozwoju polskiej mody, więc postanowiłam spróbować swoich sił. W poszukiwaniu inspiracji wciąż odwiedzam Londyn. Uwielbiam to miasto, ponieważ każda ulica aż „krzyczy” inspiracjami i każdy ma tam oryginalny pomysł na siebie. W Krakowie też się wiele zmieniło, chociaż oryginalność ulicy psuje natłok galerii handlowych.

CZYTAJ DALEJ…

Newsletter

FASHION BIZNES