WYWIAD: Jak blisko jest moda fryzjerstwa? Idą w parze. Rozmawiamy z Filipem Galasem

Czyli jesteście trendsetterami.

Myślę, że tak. Myślę, że wyznaczamy kierunek na rynku. Mój ulubiony hashtag to followme.

Jako zwykła konsumentka zauważam cykle przez jakie przechodzimy w związku z włosami: kiedyś był szał na pasemka, dziś nazywamy je refleksami, zeszłoroczne ombre dziś nazywane jest gradiacją. Czy jest to tylko zmiana słownictwa, czy zwyczajny rebranding istniejących technik fryzjerskich?

Jest różnie, podobnie jak z kolekcjami ciuchów. Weźmy za przykład dom mody, powiedzmy Diora – wystarczy rzut oka i wiesz już, że jest to kolekcja właśnie tej marki. W każdym kolejnym sezonie nie zauważysz gwałtownych różnic, to są małe subtelności. Te różnice mogą pozostać niedostrzeżone, ale w perspektywie czasu to widać. W 1991 roku kiedy zaczynałem uczyć się fryzjerstwa to wszystkie panie siedziały pod ścianą z wałkami do trwałej. W 93-94 roku to się skończyło, włosy były zniszczone trwałą i zaczęła wchodzić moda na włosy bardziej naturalne. W połowie lat 90. pojawiły się pasemka. Wówczas najczęściej kupowanym produktem był puder do rozjaśniania.

Ach ta platyna…

F: Tak jest. I tak zwana „czwórka”, czyli poziom średniego brązu, robiło się pasemka jasne na przemian z ciemnymi. I to było wielkie wow. Później ponownie zaczęliśmy iść w naturalność. Wracaliśmy do “czystych” włosów, zdrowych kolorów, bo pasemka sprawiały, że włosy zaczęły się łamać. Natomiast teraz panuje zupełnie inna tendencja: przede wszystkim naturalne włosy i naturalnie koloryzowane. Wszystkie te odcienie ombre, sombre to właśnie obraz dzisiejszej ulicy. Kolejny trend, krótki co prawda, ale są to róże i fiolety.

Co będzie modne za chwilę? Czego powinniśmy się spodziewać tej jesieni?

Myślę, że wrócimy do “czystych” kolorów prędzej czy później. Oczywiście niejedna ciocia Krysia i tak na pewno zrobi sobie trwałą i na pasemka też znajdą się chętni, bo lubią się w takich włosach i nie wyobrażają sobie siebie w czymś innym. I tak samo będzie z ombre: będą takie dziewczyny, które będą to robiły, bo to był ich czas w życiu, kiedy były najmłodsze, najpiękniejsze i miały największe branie z takimi włosami, więc w ich podświadomości będzie coś takiego, że ombre działa na facetów, tak samo teraz, jak działało wtedy. Ale są też dziewczyny, które będą cały czas szukały czegoś innego, czegoś nowego. Teraz jest czas na naturalne włosy: które wyglądają tak jakby w ogóle nie były dotknięte przez fryzjera.

Filip Galas, Fot. Davines
Filip Galas, Fot. Maciej Zdzisław Kaniuk

A skąd Ty czerpiesz inspiracje?

Dla mnie miejscem zaczepienia, może niekoniecznie takim, które wyznacza trendy, ale na pewno daje takie lustrzane odbicie tego, co się dzieje w modzie jest czerwony dywan i ceremonia wręczenia Oscarów. To, co aktorki nosiły na czerwonym dywanie 10 lat temu na głowie, w tym momencie chcą nosić normalne kobiety. Włosy niedoskonałe, niedosuszone przez fryzjera. Kiedyś było tak, że pierwsze co fryzjer chciał zrobić po strzyżeniu to wziąć szczotkę i suszarkę i je wyprostować.

Znam ten ból, ale wówczas rzucam szczotką i mówię „nie”.

Jestem przekonany, że to jest normalna reakcja teraz.

Od niedawna zacząłeś pracować z marką Davines.

To fantastyczna marka-petarda, jeśli chodzi o koloryzacje. Fenomenalne kolory, piękne rozjaśnienie i szlachetne blondy. Kosmetyki do pielęgnacji i stylizacji pozbawione są siarczanów i parabenów, firma ma ogronmy szacunek do Matki Natury, Davines to firma rodzinna, a nie korporacja.

Kusisz, kusisz…

Nie mówię tego, żeby reklamować teraz tę markę, ale rzeczywiście tak jest. Blondy są fantastyczne. Farby przeszły w tym roku rewolucję…

A co sądzisz o rewolucjach w salonach fryzjerskich ostatnio popularnych w telewizji?

Czytaj dalej…

Newsletter

FASHION BIZNES