REKLAMA

Historia futra: od luksusu, do obciachu

REKLAMA

Niedawno Donatella Versace ogłosiła, że jej dom mody rezygnuje z wykorzystywania w projektach futer naturalnych. Informacja ta szybko obiegła świat i wstrząsnęła branżą. Jedni upatrują w tym sprytnego chwytu marketingowego, inni – oznaki czasów.

Przez niektórych uwielbiane, przez innych znienawidzone. Futro, choć noszone przez naszych przodków od niepamiętnych czasów, w dalszym ciągu wywołuje niemałe zamieszanie w świecie mody. Zmieniły się jego funkcje, a także postrzeganie go. Aby je zrozumieć, postanowiliśmy prześledzić jego historię.

Krótka historia długiej przeszłości

Futro odegrało znaczącą rolę w historii ludzkości. Chroniło naszych przodków przed zamarznięciem i niskimi temperaturami, gdy nie posiadali centralnego ogrzewania czy kurtek puchowych. W prehistorii noszono skóry i futra zwierzęce, zszywano je włosiem reniferów i pełniły one funkcję typowo ochronną. Metodę szycia ubrań na bazie futra zapoczątkowali Eskimosi. Tworzyli oni kurtki i spodnie z dwóch warstw. Pierwsza warstwa stroju była wywrócona futrem na zewnątrz, druga natomiast, ułożona futrem do ciała. Włosie układało się z góry na dół, dzięki czemu łatwiej spadał z niego śnieg. We wnętrzu kurtki stykały się ze sobą dwie nagie skóry, pomiędzy którymi powstawała przestrzeń wypełniona powietrzem.

Cieplejszy klimat nie przeszkadzał jednak w wytworzeniu kultu futra. W starożytnym Egipcie tylko członkowie rodziny królewskiej i wysoko postawieni kapłani mogli przyozdabiać się skórami geparda. Tu futro nie pełniło już funkcji ochronnej, miało mówić o statusie społecznym jego posiadacza. W średniowieczu najcenniejsze były z kolei futra z gronostajów, lisów czy kun, a ich posiadanie było oznaką wysokiego urodzenia i przynależności do warstw najbardziej uprzywilejowanych. Polacy, a przede wszystkim szlachta w okresie kultury sarmackiej, także upodobała sobie ten rodzaj ubioru. Prawdziwy szlachcic zakładał futro na siebie nawet latem, gdyż pełniło funkcję przede wszystkim reprezentacyjną. Gdy na początku XX wieku futra upodobały sobie gwiazdy Hollywood, stały się one niezbędnym elementem szafy kobiet z wysokim statusem społecznym, bogatym małżonkiem oraz okazałym majątkiem. Z daleka mówiło o zawartości portfela posiadaczki.

Prędzej wyjdę nago, niż założę futro

Lata siedemdziesiąte oprócz dynamicznego rozwoju hard-rocka czy subkultury punk, zapoczątkowały aktywne działania obrońców praw zwierząt. PETA, czyli organizacja People for the Ethical Treatment of Animals, zapoczątkowała niemałą rewolucję w świecie mody i nie tylko. W 1973 roku sporządzono Konwencję Waszyngtońską o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem. Kolejne lata przyniosły głośne protesty przeciwko noszeniu futer, a PETA podjęła kolejne, widoczne kroki. Organizacja postanowiła wykorzystać narzędzie, którym wojował świat mody – podziwiane kobiety dyktujące trendy. Do kampanii obrońcy praw zwierząt zaprosili więc światowej sławy modelki, w tym Naomi Campbell oraz Cindy Crawford, które pozowały nago promując hasło I’d rather be naked than wear fur. Powoli posiadanie naturalnego futra stawało się obciachem, niż powodem do dumy.

Oszukać Matkę Naturę

Pierwsza wzmianka o sztucznym futrze pojawiła się w magazynie “Harper’s Bazaar” na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku. Tekst mówił o tym, jak zrobić na szydełku… małe akcesoria dla dzieci imitujące futro. Artykuł zdecydowanie nie miał zachęcić do noszenia zamiennika prawdziwego futra, a raczej pokazać, jak z łatwością można zaoszczędzić pieniądze, gdy portfel jest za cienki, by sfinansować oryginał. “Vogue” nie pozostał w cieniu i w 1912 roku zaznaczył, iż sztuczne futro jest jedynie zamiennikiem prawdziwego i zdecydowanie nie będzie używane przez kobiety.

Rok później ten sam magazyn poruszył temat ponownie, jednak tym razem zamieszanie wywołał inny aspekt. We wszystkich przypadkach, gdy człowiek odkryje, iż może przerobić naturalne zasoby w złoto, spowoduje to ich całkowite wyginięcie – słowa napisane w magazynie w 1913 roku, sygnalizowały początek szaleństwa produkcji sztucznych futer. Magazyn “New York Times” właściwie podsumował wzrost sprzedaży zamienników oryginałów pisząc, że oszustwo będzie trwało tak długo, jak długo tłumy będą chciały naśladować znanych i bogatych. Jednak jak wiadomo to ulica i kobiety dyktują trendy. Ku zaskoczeniu wielu, panie z wyższych sfer zaczęły identyfikować się z obrońcami zwierząt i zamieniać drogocenne naturalne futra na te wytworzone przez człowieka.

>>> Przeczytaj również: Projektanci prześcigają się w pomysłach na innowacyjne tkaniny

Nie chcemy zabijać zwierząt dla mody

Z nadejściem lat pięćdziesiątych, nikt nie miał już wątpliwości, że sztuczny zamiennik wprowadził się do świata mody na dobre. “New York Times” obliczył, iż w przeciągu trzech lat, od roku 1954, przemysł produkujący futra sztuczne z dochodów równych kilka milionów, wzbogacił się do 80 milionów dolarów w 1957 roku. Lata siedemdziesiąte i rewolucje aktywistów zdecydowanie sprzyjały dalszemu rozwojowi handlu zamiennikami naturalnego tworzywa.

Historia nie zamierza zataczać koła, lecz w dalszym ciągu walczyć z produkcją prawdziwych futer. Stella McCartney jest jednym z najgłośniejszych nazwisk wśród projektantów broniących praw zwierząt. Artystka jest wegetarianką i od wielu lat promuje produkcję sztucznego futra. Przykłada także dużą wagę do oznaczeń na ubraniach, informując konsumentów o pochodzeniu materiału. Vivienne Westwood w 2007 roku, po spotkaniu z członkami PETA, postanowiła pójść w ślady McCartney. Ostatnie futrzane produkty, które stworzyła, czyli osiem torebek z królików, PETA przekazało na ogrzanie młodych osieroconych zwierząt. Gisele Budchen na okładce francuskiego “Vogue’a” w 2017 roku pozuje z małym kangurem, ubrana w sztuczne futro. Gucci idzie za falą i kilka miesięcy później wydaje oficjalne oświadczenie o nieużywaniu futer w produkcji ubrań. Niedawno taką samą decyzję podjęli Tom Ford, Michael Kors czy Givenchy. Do grona obrońców zwierząt kilka dni temu dołączyła Donatella Versace mówiąc w wywiadzie: Nie chcę zabijać zwierząt dla mody. To nie w porządku.

Źródło: hero-magazine.com

Sztuczne czy prawdziwe?

Nie wszyscy okazują się być zwolennikami syntetycznych zamienników. Przeciwnicy uważają, że produkcja futra sztucznego jest szkodliwa dla środowiska. Frank Zilberkweit, dyrektor British Fur Trade Association podkreśla, iż prawdziwe futra są produktem trwałym, a ich zamienniki zanieczyszczają środowisko, bo nie ulegają biodegradacji. Przekonuje, że zwierzęta hodowane w dobrych, naturalnych warunkach są źródłem odnawialnych zasobów. W odpowiedzi zwolennicy sztucznych zamienników zaznaczają, że procesy chemiczne wykorzystywane w hodowli zwierząt, zanieczyszczają środowisko znacznie mocniej niż syntetyczne futra.

Znaczny wzrost popularności sztucznego futra udowadnia, że syntetyczne materiały nie odbiegają urodą od tych prawdziwych. Coraz wyraźniej uwidocznia się wyższość futer syntetycznych ze względu na ich funkcjonalność oraz wyższą świadomość konsumentów, którzy pragną ubierać się w zgodzie z własnymi przekonaniami. Odejście od futer prawdziwych pozostaje jednak zagadką. Na pewno świadomość społeczna wzrosła. Czy to ona wpłynęła na decyzje licznych domów mody, czy naprawdę ruszyło ich sumienie?Producenci faktycznie pragną zadbać o dobro zwierząt, a może raczej dobrą reputacje marki i większą popularność?

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES