“Siadali w pierwszym rzędzie i udawali polskiego „Vogue’a”. Czy można posunąć się za daleko?

REKLAMA

Moda aż kipi od plagiatów i podróbek, a prawnicy tylko zacierają ręce. Wygląda na to, że będą mieli co robić i w tym wypadku, bo choć polskiej edycji „Vogue’a” jeszcze nie wydano, to aż roi się od osób, które próbują na brandzie coś ugrać. Mamy złe wiadomości, mogą o wiele więcej stracić.

To ile jest tych kont?

Wiadomość o polskiej edycji „Vogue” ucieszyła tysiące, a każda rewelacja o magazynie biła rekordy popularności. Znaleźli się też i tacy, którzy postanowili stworzyć własnego „Vogue’a” w mediach społecznościowych poprzez założenie kont o tej nazwie. @VoguePolska, @CzyjestesVogue, @InstaVoguePolska, @VogueramPolska, to tylko niektóre z nich. Ostrzegamy, żadne z nich nie jest prawdziwe, przynajmniej na razie, dopóki wydawca nie odzyska dostępu. Skontaktowaliśmy się już w tej sprawie z redakcją „Vogue”, która już zajęła się tą sprawą drogą oficjalną.

“Pierwszy rząd poproszę”

Użytkowanie nazwy zastrzeżonej to jedno, a próba wykorzystania jej w celach biznesowych to drugie. Okazuje się, że osoby odpowiedzialne za powyżej wymienione fejkowe konta kontaktują się z innymi podmiotami w celu uzyskania np. wejściówek na imprezy. Dwa tygodnie temu, jedna z pań (nie podajemy nazwiska) skontaktowała się z organizatorami Katowickiego Fashion Weeka w celu uzyskania akredytacji dziennikarskiej dla uwaga – magazynu „Vogue”. Nie był to na pewno nikt z właściwej redakcji, ale organizatorzy KTW domyślili się o oszustwie. Co więcej, właściciele fałszywego konta ponowili prośbę drogą emailową z domeny vogue.com.pl Akredytacji im nie przyznano, ale „vogue_polska”, wszedł na otwarte pokazy. Następnie mogliśmy wszyscy obserwować relację na Insta Stories tychże państwa. Trochę to słabe!

A co na to prawnicy

Czy można od tak sobie po prostu utworzyć konto znanej marki bez konsekwencji prawnych? Zapytaliśmy Magdalenę Korol, znaną w świecie mody prawniczkę o legalność takich działań. Omawiany przypadek można rozpatrywać pod kilkoma względami: jako naruszenie renomowanego znaku towarowego, jako czyn nieuczciwej konkurencji oraz jako fanart. „Vogue” nie widnieje póki co w rejestrze zastrzeżonych znaków towarowych w Polsce, możliwe więc, że wydawnictwo nie złożyło stosownych wniosków lub sprawa jest w toku.

W orzecznictwie renomowany znak towarowy określony został jako: „znak towarowy znany znacznej części odbiorców towarów i usług oznaczonych tym znakiem, posiadający atrakcyjną siłę przyciągania i wartość reklamową wynikającą z utrwalonego w świadomości odbiorców przekonania o bardzo dobrych cechach towaru nim opatrzonego. Renoma znaku towarowego powstaje w wyniku jego długotrwałego używania, intensywnej promocji i utrwalenia u odbiorców przekonania o dobrej jakości towarów nim oznaczonych” (tak wyrok SA w Warszawie z dnia 26 lutego 2013 r., I ACa 1001/12, LEX nr 1322738; podobnie wyrok SN z dnia 10 lutego 2011 r., IV CSK 393/10, LEX nr 785888).

Biorąc powyższe pod uwagę nie ulega wątpliwości, że VOGUE to znak towarowy o renomowanym charakterze, a jego naruszenie (naruszenie prawa ochronnego na ten znak) polega na przynoszeniu osobie używającej go niezgodnie z prawem nienależnej korzyści albo jest szkodliwe dla odróżniającego charakteru bądź renomy znaku renomowanego – pisze Magdalena Korol.

Powyższe działania są również czynem nieuczciwej konkurencji. Zgodnie z definicją: czynem nieuczciwej konkurencji jest działanie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, jeżeli zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy lub klienta.

Przy omawianym przypadku można rozważać także zarzut pasożytnictwa – tzn. jednego z rodzajów naśladownictwa. Zgodnie z ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji: czynem nieuczciwej konkurencji jest naśladowanie gotowego produktu, które polega na tym, że za pomocą technicznych środków reprodukcji jest kopiowana zewnętrzna postać produktu, jeżeli może wprowadzić klientów w błąd co do tożsamości producenta lub produktu. Pasożytnictwo polega właśnie na wykorzystywaniu czyjejś renomy i osiąganiu w ten sposób korzyści. Przedsiębiorca, który dopuszcza się pasożytnictwa niejako skraca sobie drogę do osiągnięcia podobnego rezultatu co jego konkurent.

Takie naśladownictwo jest karane i w przypadku, gdy ktoś, kto za pomocą technicznych środków reprodukcji kopiuje zewnętrzną postać produktu lub tak skopiowany wprowadza do obrotu, stwarzając tym możliwość wprowadzenia klientów w błąd co do tożsamości producenta lub produktu, czym wyrządza poważną szkodę przedsiębiorcy może podlegać grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

A może to po prostu Fanart

Istnieje jeszcze zjawisko tzw.„fanartu”, czyli zakładania fanpage’a, czy dedykowania strony internetowej idolowi, którym może być również znana marka. Jednakże należy odróżnić niekomercyjny z reguły fanart, od sytuacji tworzenia konta/fanpage/strony www w celu zdobycia popularności poprzez wykorzystanie znanej na całym świecie marki. W tym drugim przypadku ta popularność właśnie będzie miała ścisły związek z wykorzystaniem cudzej renomy i pasożytnictwem, co właśnie jest prawnie niedopuszczalne.

Bez względu na to, czy właściciele fejkowych kont w mediach społecznościowych nadużyli cudzego znaku towarowego, czy dopuścili się zarzutu pasożytnictwa, grożą im spore kary pieniężne. Czyn, który zapewne w oryginalnym zamyśle autorów miał doprowadzić do zysku, może doprowadzić do bankructwa. Czy warto więc udawać kogoś innego?

Autor: Ula Wiszowata

Artykuł został przygotowany we współpracy z Magdaleną Korol – partnerem z kancelarii Snażyk & Granicki

Tagi

Vogue

Newsletter

FASHION BIZNES