Projektant z poczuciem humoru. WYWIAD z Filipem Von Polen

Filip Von Polen, bo taki artystyczny pseudonim przyjął Filip Nocko, zdobywał doświadczenie w największych domach mody, uczył się między innymi w Berlinie czy Nowym Jorku. Mieszka w Paryżu, ale inspiruje go przede wszystkim polska natura. To w naszym kraju tropi zwierzęta i fotografuje kwiaty w ogrodzie mamy. Jego chusty uwielbiają nie tylko Europejki, ale wizerunek polskiej sowy lub koguta dumnie prezentują także mieszkanki Tokio. Z Filipem rozmawiam o naszych skarbach narodowych, góralach, nauce za granicą i branży modowej w Polsce.

Włosi czy Japończycy często odwołują się do swojej historii i potrafią czerpać niezwykłe inspiracje ze swojej kultury. Reinterpretują swoją tożsamość, zmuszają do myślenia za pomocą ubrań i akcesoriów. W Polsce jest to zazwyczaj folklor w wydaniu cepelii, filcowych toreb i tym podobnym. Jak uważasz, dlaczego polscy projektanci tak rzadko sięgają po nasze rodzime skarby narodowe? Przecież nie jest tak, że nie mamy się czym pochwalić?

Mam wrażenie, że Włosi czy Japończycy przykładają dużo większą wagę do swojej historii i to nie tylko w kwestii mody, ale także w wielu innych dziedzinach, takich jak: sztuka, architektura czy kulinaria. Dzięki ich konsekwencji, proponowane przez nich produkty są znane na całym świecie. Oczywiście my także mamy swoje ojczyste produkty, które zawojowały świat, ale niestety, jeśli chodzi o modę to przed nami jeszcze długa droga. Mam wrażenie, że w dużej mierze przyczyniła się do tego nasza historia po zdobyciu demokracji. Każdy z nas był tak zachwycony wolnością i nowościami z Zachodu, że zatraciliśmy się w tym i zapomnieliśmy o naszym pochodzeniu. Teraz projektanci poszukują inspiracji w swoich podróżach na Daleki Wschód, przywożą je ze stolic Europy… Zapominają tym samym o naszym interesującym dorobku, dzięki któremu możemy zaistnieć na międzynarodowym, modowym rynku. Najlepszym przykładem na potwierdzenie moich słów jest Arkadius, który do pewnego stopnia wykorzystywał swoje polskie korzenie przy tworzeniu niesamowitych kreacji, atmosfery pokazów. Dzięki temu wzbudzał ogromne zainteresowanie, ponieważ pokazał ludziom coś nowego, coś, co miało swoją własną historię.

Za inspirację Twojej pracy licencjackiej posłużyły sylwetki górali. Skąd ten pomysł? Czy stwierdziłeś, że w ten sposób wyróżnisz się na tle innych studentów University of Applied Science w Berlinie, czy faktycznie tak bardzo byłeś zafascynowany kolorami, tradycją mieszkańców obszarów górskich?

Pomysł na stworzenie kolekcji góralskiej przyszedł w trakcie mieszkania w Niemczech, w których w pewnych regionach ludzie nadal noszą tradycyjne ubrania lub się nimi inspirują. W Polsce rzadko niestety można kogoś spotkać tak ubranym, stwierdziłem więc, że wykorzystam fakt, że moja rodzina od strony mamy mieszka w Tymbarku od czasów Galicji. Tworząc tę kolekcję na pewno chciałem się wyróżnić od reszty, ale też pokazać innym, że: „Polacy nie gęsi i swój język mają”. Nie zastanawiając się długo pojechałem do Tymbarku i Nowego Sącza, w którym odwiedziłem góralskie muzea. W Bobowej natomiast miałem możliwość zobaczenia koronek, które nadal wykonywane są ręcznie metodą klockową. Pod koniec wyjazdu miałem już w głowie szkic całej kolekcji. Krótko mówiąc: tworząc tę kolekcję bardziej skupiłem się na formie i doborze materiału. W całej kolekcji przeważały kolory pastelowe i surowe materiały, głównie len. Chciałem stworzyć coś bardziej nowoczesnego, ale dla osoby, która widziała wcześniej góralskie ubrania i z łatwością mogła wyłapać niuanse dotyczące cięcia czy formy.

55 copy 2
fot. Bartek Wieczorek

Nie bałeś się, że ludzie nie będą chcieli nosić chust z wizerunkiem koguta albo owcy?

Projekt chust powstał dopiero pod koniec mojej pracy nad kolekcją. Zobaczyłem uszyte rzeczy i stwierdziłem, że muszę tę powagę czymś przełamać, nadać projektom trochę radości. Chusty okazały się najlepszym rozwiązaniem, a na uczelni mieliśmy możliwość drukowania na tkaninie, więc postanowiłem zaryzykować. Po trzech tygodniach wymiany argumentów z moją profesorką, wytłumaczyłem jej w końcu, że bez sów, lisów czy kogutów moja kolekcja będzie niepełna. Wtedy udało mi się wydrukować pierwsze wzory. Kiedy zobaczyłem chustę z baranami na złotym tle, od razu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Moim znajomym z uczelni projekt także przypadł do gustu i niektórzy z nich koniecznie chcieli tę chustę ode mnie odkupić. Oczywiście, kiedy projektowałem chusty, zdawałem sobie sprawę, że nie każdemu mogą się one spodobać. Do końca też nie miałem pomysłu na to, kto mógłby je nosić, po prostu miałem wewnętrzną potrzebę stworzenia czegoś kolorowego i radosnego. Teraz, z perspektywy czasu, śmiało mogę powiedzieć, że właśnie tymi cechami wyróżniają się moi klienci.

Oprócz inspiracji płynących z polskiej natury, Twoje projekty są niezwykle malarskie, estetyczne, przypominają prawdziwe dzieła sztuki. Czy projektując chusty czujesz się artystą tworzącym na płótnie?

Projektując chusty raczej nie czuję się artystą. Może niektórzy będą uważać mnie za pewnego siebie, ale tworzenie nowych nadruków przychodzi mi z łatwością. Dlaczego? Pewnie dlatego, że to kocham! Miłość do nadruków odkryłem na trzecim roku studiów, na którym spędzałem w pracowni czasami po dziesięć godzin dziennie, parę dni w tygodniu. Wtedy to po raz pierwszy miałem możliwość zapoznania się z techniką sitodruku. Kiedy zaczynało mi brakować materiału, drukowałem na wszystkim co miałem pod ręką: na gazecie, folii, własnych szmacianych torba i tak dalej…

Twoje CV jest imponujące. Zdobywałeś doświadczenie u Zaca Posena, Jeremy’ego Scotta, a w Paryżu – u Jeana Charlesa de Castelbacjac. Jakie nauki szczególnie zapamiętałeś i wyniosłeś?

Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że odbyte praktyki były jednym z najważniejszych momentów mojego życia, zarówno tego zawodowego jak i prywatnego. Trudno jest opisać w kilku zdaniach to, czego się na nich nauczyłem. Na pewno jako projektant wyniosłem bardzo dużo, ale jeszcze więcej dało mi obcowanie i komunikowanie z ludźmi. Szczególnie, kiedy musiałem pracować u jednego z projektantów po czternaście godzin dziennie przez cały miesiąc, bez ani jednego dnia wolnego. Można powiedzieć, że są to sytuacje ekstremalne i dlatego doradzam wszystkim młodym projektantom, aby na początku swoich studiów odbyli praktyki i zobaczyli, czy na pewno chcą to robić i iść w tym kierunku. To, co widzimy w telewizji i w magazynach jest zupełnie inną historią.

55
fot. Bartek Wieczorek

Twoje projekty są sprzedawane w Paryżu, ale także w Tokio. Jaki jest Twój klucz doboru miejsc, w których chcesz pokazywać swoje chusty? Czy jest osoba (lub są osoby), które doradzają Ci w tym temacie?

Od trzech sezonów biorę udział w Paris Fashion Week. Wystawiam się zazwyczaj w showroomach,w których pokazują się również inni projektanci. W trakcie tych paru dni spotykam się z kupcami ze sklepów z różnych zakątków świata i nawiązuję z nimi współpracę, jeśli ich styl pokrywa się z moimi projektami. W Japonii natomiast mam agenta, który zajmuje się promowaniem i sprzedażą moich chust.

A jak tworzy się markę w Paryżu? Czy obserwując powstawanie polskich brandów możesz wskazać jakieś różnice? Czy państwo francuskie bardziej pomaga młodym projektantom, mogą oni liczyć na dofinansowania, dotacje?

Jeśli chodzi o tworzenie własnej firmy w Paryżu muszę przyznać, że nie jest łatwo. Ogólnie Francuzi nie są zbyt otwarci na nowych projektantów, tak jak na przykład w Londynie. Dodatkowo, jeśli mówię, że jestem z Polski brzmi to dla nich egzotycznie. Mimo tego nigdy się nie poddaję i jeśli ktoś zamyka mi drzwi przed nosem – wchodzę oknem.
Jeśli chodzi o dotacje i tego rodzaju pomoc to nigdy nie interesowałem się tym jakoś szczególnie. Tego typu dofinansowania przysługują wyłącznie projektantom pochodzenia francuskiego. Z tego co widziałem, we Francji silnie starają się pomagać w wypromowaniu marki, na przykład Designer Apartment jest showroomem organizowanym przez The Fédération Française de la Couture, du Prêt-à-Porter des Couturiers et des Créateurs de Modę w Paryżu.Wybrani projektanci mają tam do dyspozycji miejsce za darmo, w którym mogą zaprezentować swoje rzeczy, a do tego federacja zajmuje się również kontaktem z kupcami i doradza w kwestii PR-u.

Wracając do Twoich projektów: jak wygląda proces powstawania Twojej chusty?

Zazwyczaj tworzenie nowej kolekcji zajmuje mi mniej więcej trzy miesiące. Wszystkie zdjęcia, które wykorzystuję do nadruków są wykonane w Polsce. Czasem robi je ktoś z mojej rodziny, ale nawiązuję także współpracę z ornitologami lub po prostu fotografami, którzy traktują zdjęcia natury jak hobby. W tym czasie próbuję też znaleźć jakiś wspólny temat dla kolekcji, na przykład jednej z nich tematem przewodnim były zwierzęta domowe: króliki, koguty, owce. Czasami ten etap pracy trwa dosyć długo, a ostatnio przez trzy dni sam robiłem zdjęcia kwiatom, w ogrodzie mojej mamy. Później zastanawiam się nad tłem i kolorystyką. Kiedy wszystko jest gotowe, przed wysłaniem plików do fabryki muszę jeszcze tylko określić, jaki chcę wykorzystać do projektów materiał, jaka będzie jego wielkość i w jaki sposób ma być wykończona chusta.

567
fot. Bartek Wieczorek

Możesz powiedzieć coś więcej o tych materiałach? W jaki sposób dokonujesz ich wyboru?

Jeśli chodzi o wybór materiału jest on dość ograniczony, ponieważ musi on spełniać pewne parametry, aby można było na nim bezproblemowo nadrukować grafikę. Dokonuje się to za pomocą metody ink-jet, to znaczy, że materiał musi być dość gładki, aby farba miała szansę równomiernie się rozłożyć. Głównym materiałem, który stosuję jest modal z mieszanką kaszmiru, jedwab czy bawełna z jedwabiem.

Jak sprzedają się Twoje produkty w Polsce? Czy Polki chętnie kupują luksusowe akcesoria?

Zakładając swoją markę muszę przyznać, że nie koncentrowałem się za bardzo na Polsce. Miałem wrażenie, że ludzie mogą nie zrozumieć moich projektów pomimo tego, że są one w jakimś stopniu związane z naszym krajem. Po jakimś czasie jednak, ku mojemu zdziwieniu, dostawałem masę pytań z Polski, gdzie można dostać moje projekty. Myślę, że powoli pojawia się nowy rodzaj klientki w Polsce. Jest nią kobieta, która stara się nosić coś bardziej wyszukanego niż markowe ubrania i nie patrzy wyłącznie na logo. Kobieta ta chce być bardziej oryginalna i potrzebuje unikatowych rzeczy. Myślę, że moje chusty wpasowały się w ten koncept, bo ktoś, kto je kupuje, robi to dla projektu, a nie mojego nazwiska.

A co z samą polską modą? Czy jest ona zróżnicowana i gotowa na rynki zagraniczne? Czego w niej jeszcze brakuje? Czy słyszysz o jakiś polskich nazwiskach, żyjąc i pracując w Paryżu?

Niestety o polskiej modzie dużo nie mówi się w Paryżu, tak jak przedstawia to czasami polska prasa. Ostatnio słyszałem o tym, że ubrania od Local Heroes można kupić w Colette, ale z drugiej strony nie wiem czy ludzie mają świadomość, że to nasza rodzima marka. Jeśli chodzi o polską modę to właśnie takie marki jak wyżej wspomniana, mają dużą szansę na zaistnienie w świecie mody. Jeśli chodzi natomiast o marki z wyższej półki to jest sporo polskich projektantów, ale muszą oni zainwestować sporo pieniędzy (i czasu), żeby wypromować się za granicą. Niestety nie podejrzewam, żeby znani paryscy styliści czy kupcy mieli przyjechać specjalnie dla nich do Warszawy.

Ostatnie pytanie: jesteś dowodem na to, że inspiracją do stworzenia czegoś pięknego może być wszystko. Miesiąc temu widziałam na Twoim Facebooku zdjęcie pomidora, który posłużył niedawno za Twoją najnowszą muzę. Czego możemy się jeszcze spodziewać w nadchodzącym sezonie?

Mnie osobiście inspiruje wszystko to, co mnie otacza. Przed projektowaniem kolekcji zawsze lubię przyjechać do Polski, pochodzić po rodzinnym Wrocławiu, zajrzeć na targowiska i przyjrzeć się kolorom warzyw i owoców. Czasami, żeby stworzyć coś fajnego nie potrzebujemy wiele. Wystarczy stanąć na chwilę i rozejrzeć się, zobaczyć, że to, co jest wokół nas jest po prostu piękne!
Najnowsza kolekcja na lato 2015 będzie chyba najbardziej kolorową. Na pewno można się po niej spodziewać sporej liczby ptaków schowanych w bukietach letnich kwiatów.

678
fot. Bartek Wieczorek

 

Rozmawiała: Tatiana Zawrzykraj

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tagi

Newsletter

FASHION BIZNES