CASE STUDY: Czy zaufanie i przyjaźń w biznesie mają jeszcze sens? Afera z marką BATYCKI

REKLAMA

Stworzona od podstaw przez Bożenę Batycką. Dorobek jej życia i drugie ,,dziecko”, renomowana, luksusowa i ekskluzywna marka oferująca galanterię skórzaną – głównie torebki i portfele, funkcjonująca na polskim rynku niemal 70 lat. BATYCKI, bo o tym brandzie mowa, właśnie tonie w długach. Za sterami na próżno jednak szukać związanej z firmą od 1989 roku pani Bożeny, będącej wówczas główną projektantką. Firmą zarządza obecnie wraz z mężem wieloletnia przyjaciółka i wspólniczka – Maria Magdalena Rutkowska.

Kłopoty zaczęły się niepozornie i dość standardowo w 2012 roku: w obliczu problemów finansowych spółki B.S.A będącej własnością Bożeny Batyckiej, dostarczającej torebki dla marki BATYCKI zaczęły się gwałtowne redukcje zatrudnienia. Mimo tego właścicielka nie poddawała się, stopniowo spłacając zadłużenie, przenosząc produkcję do innych swoich spółek. W czym tak naprawdę tkwi źródło konfliktu?

Obecna właścicielka marki BATYCKI, Maria Magdalena Rutkowska w wywiadzie udzielonym tego roku dla jednego z portali oświadczyła, że firmę przejęła od poprzedniej właścicielki, co wywołało burzę i falę spekulacji, a sama zainteresowana swoje oburzenie wyraziła umieszczając post na portalu Facebook, szybko jednak usunięty przez administratorów. W obliczu dynamicznie rozwijających się wydarzeń dla nikogo nie jest zaskoczeniem, iż obecnie torebki BATYCKI produkowane są właśnie przez spółkę MS należącą do konkurentki. Rodzi się pytanie: czy zaufanie i przyjaźń w biznesie mają jeszcze sens?

Rutkowska odpierając wszelkie zarzuty, w wydanym przez siebie oświadczeniu przyznaje, że marka dwa lata temu została przez Bożenę Batycką porzucona w obliczu ogromnych kłopotów finansowych i narastających długów. To ona, poświęcając i ryzykując wszystko postanowiła jednak firmę ratować. Całej sprawie kontrowersji dodaje fakt, że pełnomocnikiem spółki MS sp. z o.o należącej do Marii Magdaleny Rutkowskiej jest Rafał Rutkowski, będący prywatnie jej mężem. Rutkowski utrzymuje, że w aktach spółki B S.A znajduje się oświadczenie woli Batyckiej z sierpnia 2015 roku, którego treścią jest rezygnacja z funkcji prezesa zarządu spowodowana stanem zdrowia. Sprawa jest o tyle trudna i skomplikowana, że brak w niej rzetelnych dowodów, a zarzuty stawiane Rutkowskim do tej pory nie znalazły poparcia w dowodach. Całości nie ułatwiają zmienne zeznania o otrzymaniu wynagrodzenia z tytułu zbycia przez Bożenę Batycką prawa do znaków towarowych. Dodatkowo założycielkę marki BATYCKI w złym świetle stawia szereg zarzutów dotyczących składania nieprawdziwych zeznań oraz masa toczących się spraw sądowych dotyczących roszczeń finansowych. Rutkowski utrzymuje, że narastające kłopoty finansowe byłej właścicielki, zaleganie z opłatami na składki ZUS, zaległości podatkowe oraz życie ponad stan na koszt firmy to główna przyczyna zamieszania medialnego związanego z chęcią odzyskania prawa do marki.

Batycka przyznała, że w testamencie, który sporządziła, przyznała swoim współpracownikom (w tym także Rutkowskiej) 25 procent udziałów w firmie, by ocalić swój dorobek życia i zabezpieczyć go na wypadek nieprzewidzianych sytuacji losowych. Pani Bożena powołuje się na zaufanie, jakim w prowadzeniu firmy i interesów obdarzyła owe kobiety, pozostawiając im pełną swobodę w zarządzaniu podczas jej nieobecności. Czy słusznie? Nie od dziś wiadomo, że w biznesie brak jest miejsca na sentymenty, a współpraca oparta na przyjaźni, zaufaniu i rodzinnych stosunkach nierzadko okazuje się cienkim gruntem. Taki, który często nie wytrzymuje, a na cofnięcie skutków naszych decyzji, zwyczajnie jest za późno. Tak było i w tym przypadku, kiedy ciężka sytuacja osobista związana z chorobą, która wykluczyła Bożenę Batycką z czynnego funkcjonowania w firmie, zmusiła ją do powierzenia większości obowiązków swoim najbliższym współpracownikom, zobowiązanym według niej do przedstawiania szczegółowych raportów z tego, co na bieżąco ma miejsce w zakładzie. Niestety z dnia na dzień pojawiła się informacja o tragicznym stanie i kłopotach finansowych marki BATYCKI. Nie bez znaczenia jest tutaj rola Rafała Rutkowskiego, ingerującego zanadto w całą sprawę, który snuł daleko idące plany w kwestii skutecznego jej przejęcia: stworzył zupełnie nową spółkę BHH z udziałowcami w postaci swojej żony oraz Batyckiej, w całości opartej na technologii, projektach i pomysłach pani Bożeny. Podwyższając kapitał zakładowy spółki, w krótkim czasie sprzedano wszystko. W efekcie właścicielką została… Rutkowska. Batycka przejęta chorobą syna i problemami osobistymi miała w krótkim czasie stracić także prawo do logo firmy, za które rzekomo otrzymała sumę rzędu 150 tys. złotych. I jak twierdzi, żadnych pieniędzy nie otrzymała.

Wszystkie umowy podpisane przez Bożenę Batycką formalnie są ważne i odnoszą skutek prawny. O co tak naprawdę toczy się więc spór? Załamanie, kłopoty osobiste oraz finansowe, brak dostatecznej wiedzy – miały przyczynić się według głównej poszkodowanej, do podjęcia szeregu zupełnie nieprzemyślanych i fatalnych w skutkach decyzji, od których ciężko się uchylić. Ponosząc prawną odpowiedzialność za podpisane umowy oraz firmę, udało się jednak spłacić większość ciążących zobowiązań poprzez sprzedaż należącej do niej nieruchomości. Ale Batycka, której nazwiskiem firmowane są torebki polskiej marki, nie zamierza poprzestać na spłacie długów. Walka toczy się bowiem o coś więcej – dobre imię, renomę oraz poświęcenie niemal połowy swojego życia na rozwój firmy BATYCKI.

Czyżby Pani Batycka zaufała swojej wspólniczce za bardzo? A może po prostu uciekała z majątkiem przepisując firmę na była przyjaciółkę? To już rozstrzygnie sąd.

Autor: Marlena Wysocka

Newsletter

FASHION BIZNES